Rozdział 13

328 21 53
                                    

O siódmej nadal rozważałam, co mam włożyć. Martinus przyjeżdżał po mnie za czterdzieści pięć minut, a ja szykowałam się od dwóch godzin. W tym czasie zdążyłam się przebrać już jakieś pięć razy.
Ostatni tydzień minął zdecydowanie za szybko i nad szedł wieczór imprezy u Warrena.
Stałam przed szafą z rękami na biodrach, kolejny raz, przyglądając się krytycznej zawartości.
- Wiesz co - powiedziałam do siebie. - jak tak pójdzie, wystąpisz na tej domówce w bieliźnie.
Nie chciałam wkładać sukienki ani spódnicy- głównie ze względu na marcusa - co znacząco ograniczało moje opcje.
Tak naprawdę miałam ochotę isć w prześwitującym czarnym topie praktycznie bez pleców, z cienkimi, krzyżującymi się ramiączkami. Dekolt biegł równolegle do mojego obojczyka, więc bluzka nie była aż tak głeboko wycięta. Nie wiedziałam tylko, czy taki strój nadaje sie na imprezę.
Westchnęłam, przesuwając ręką po szyi (nie chcialana zniszczyć sobie makijażu). Czy naprawde martwilam sie że będę wyglądać zbyt zwyczajnie?
Wiedziałam, dlaczego tak przejmuję się strojem.
Chciałam się podobać Macowi.
Co za głupota. Powinnam mieć to w nosie. Postanowiłam włożyć ten czarny top. Co z tego, że moge odstawać od reszty dziewczyn? Sięgnęłam po jasnoniebieskie dżinsy, modnie przetarte Włożyłam top i usiadłam przy toaletce, żeby skończyć się czesać. Nadal nie byłam w imprezowym nastroju, więc zebrałam je po prostu w kucyk na czubku głowy. Poprawiłam tusz do rzes. Do przyjazdu Tinusa zostało mi jeszcze kilka minut.
I wtedy zadzwonił telefon.
- Tinus? Co się stało?-zapytałam, natychmiast wyczuwając, że coś jest nie tak. Inaczej po co miałby dzwonić?
- Stuchaj, yyy... bardzo cię przepraszam, ale czy przeszkadzałoby ci, gdybym... to znaczy...
- No wykrztuś to z siebie wreszcie - zaśmiałam się.
- Chodzi o to, że Gabi właśnie zapytała, czy podwiózłbym ją na imprezę, bo wystawiła ją koleżanka i..
- I chcesz się dowiedzieć, czy ty, mój najlepszy przyjaciel, możesz mnie olać i pomoc swojej dziewczynie, tak?-wycedziłam sucho, ale uśmiechałam się, a on pewnie słyszał to w głosie.
- Właściwie to chciałem cie zapytać? Czy nie będziesz mieć nic przeciwko temu, żebyśmy zabrali też Gabi. Nie wystawiłbym cię! Nie rób ze mnie takiego potwora.
- Poproszę tatę, może mnie podwiezie- powiedziałam. - Żebyście mogli być z Gabi sam na sam.
- Nie wygłupiaj się, Shelly, nie musisz tego robic!
- Nie, w porządku, Tinus, naprawdę mi to nie przeszkadza-zapewniłam go szczerze.- Nie ma sprawy.
Poprzednie związki Tinusa kończyły się, bo byliśmy ze sobą za blisko -żadnej dziewczynie nie podobało sie, że nie jest dla niego na pierwszym miejscu. Nie chciałam w wchodzić między niego a Gabi.
Zastanawiał się przez chwilę.
- Wiesz co, moge poprosić Marcusa, żeby cię zawióz. Jescze jest w domu.
Zaczęłam protestować:
- Nie, Tinus, nie rób tego, poradzę sobie, serio... -  słyszałam, że już krzyczy do swojego brata, więc umilkłam z westchnieniem.
- Elle? Shelly? Jesteś tam jeszcze? Halo?
- Co? - Kompletnie się wyłączyłam. Jego głos dobiegał mnie jak przez mgłe
- Marcus powiedział, że cię zawiezie, to żaden problem. Podjedzie za jakieś dwadzieścia minut.
- A-ale... -jeknęłam cicho.
- Elle, jesteś kochana. Do zobaczenia!
- Pa!
Westchnęłam, pozwalając, żeby komórka wysunela mi sie z dłoni na łóżko, i ukryłam twarz w dłoniach. A potem wstałam i obrzuciłam swoje odbicie krytycznym spojrzeniem.
Makijaż miałam skromny, nie licząc ciemnej burgundowej szminki. Dżinsy podkreślały mi figurę, a bluzka eksponowała moje kragłości i odsłaniała prawie całe plecy. Czułam się dobrze w tym stroju, ale Mac najpewniej do czegoś się przyczepi.
Ale nie to mnie stresowało. Bardziej martwiłam się plotkami, które zaczną krążyć, kiedy ludzie zobaczą, że przyjechaliśmy razem.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Wsunęłam telefon do kieszeni i ruszylam na dól, slysząc wołanie tatuaż
Kiedy otworzył drzwi, wybałuszył oczy ze zdziwienia.
- Marcus.
- Dobry wieczór, czy Elle jest już gotowa? - Noah wykazał się niespotykaną dla siebie uprzejmością.
- Hmm...-tata odwrócił się, żeby znów mnie żałować i zobaczył, że stoję tuż za nim. Wyglądał na zdezorientowanego.- Poczekaj chwile, Marcus.- poprosił i wyciągnął mnie do kuchni. - Co on tu robi?- Zapytał cicho.
- Martinus podwozi swoją dziewczynę, dlatego namówił brata, żeby mnie zabrał.
- Uff. To dobrze. Przez moment myślałem, że ze sobą chodzicie.
- Aha, jasne.- zmusiłam się do śmiechu.
- Ale uważaj na siebie. Nie wiem, czy ufam temu chłopcu... Te wszystkie bójki.. i ten jego motor....
- Rozumiem, tato, ale Mac jest w porządku. Nie martw się.- Cmoknęłam go w policzek.- Pa!
- Tylko żadnego picia!- Zawołał za mną tata.
Wróciłam do Marcusa i razem wyszliśmy z domu. Gdy zamknęłam ząbkami drzwi, uśmiechnęłam się do niego beztrosko.
- To jedziemy?
Marcus zmierzył mnie wolno wzrokiem od stóp do głów. Zamiast się zarumienić, westchnęłam w duchu. Zaczyna się. Zastanawiałam się, jak mocno się wkurzy, ale od jego spojrzenia i tak mocniej zabiło mi serce.
- Ty naprawdę mnie nigdy nie słuchasz.
-Fakt.-Znów postałam mu uroczy usmiech.
- Elle, czy naprawde musisz się ubierać tak... tak....
-Jak, Mac?- zapytałam nerwowo, ale trochę chciałam usłyszeć, co naprawdę o mnie myśli.
- Spójrz na siebie!-prychnął z wściekłością, napinając szczękę. - Nie możesz włożyć czegoś mniej... seksownego?
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Kto by pomyślał że Marcus kiedykolwiek nazwie mnie seksowną. Zakręciło mi się w głowie, chociaż nie było to aż tak przyjemne jak chwila, gdy powiedział, że jestem super
- To nie jest śmieszne!- warknął.
- Wyluzuj. Mogłam pokazać znacznie więcej, To impreza. Nie zamierzam się przebierać, Marcus a ty nie możesz na to nic poradzić. Jeśli chcesz, żebym włożyła coś innego. to wrócę do domu i wyjdę w najkrótszej spódniczce i na bardziej obcisłej bluzce, jakie znajdę w szafie.
Przez chwilę piorunowaliśmy się wzrokiem, a potem Marcus westchnął, wsiadł do samochodu i trzasnął drzwiami. Zrobiłam to samo. Skrzyżowałam ramiona na piersi bojowym gestem, ale byłam zadowolona, że wygrałam te kłótnię.
I wtedy Marcus powiedział:
- Super wyglądasz, kiedy jesteś wkurzona. Uniosłam brew. Czy on się ze mnie nabijal? Złapał moje spojrzenie i mrugnął wesoło. Tak, wyraźnie się ze mnie nabijał.
- No przestań już-rzucił. Położył mi dłoń na udzie, pochylił się w moją strone i wyszeptał:-Przecież nie możesz się na mnie złościć bez końca, Shelly.
-Zobaczymy.
Zachichotał i odsunął sie ode mnie. Ruszyliśmy w stronę domu Warrena.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego nagle masz taki probem z tym, co wkładam na imprezy-powiedziałam. - Wiele razu ubierałam się odważniej niż dziś...
Wzruszył ramionami.
-Wtedy było inaczej. Faceci na tyle sobie nie pozwalali żaden by się do ciebie nie zbliżył. Ale odkąd ten Cody zaprosił cię na randkę, uznali, że odpuściłem, i wszystkim wydaje się, że mają u ciebie szanse. A nasz pokaz na festynie jeszcze utwierdził ich w tym przekonaniu.
Przygryzłam policzek, czując, że się rumienię
- Nieważne. - Wyciagnął ręke i ścisnął mnie lekko za udo z cichym chichotem.
Zatrzymaliśmy się na końcu ulicy Warrena, parkując za rogiem. Nikt nie zwrócił uwagi, że przyszliśmy razem. Natychmiast zawołały mnie do siebie koleżanki, które plotkowały na różne tematy: o tym, jak seksownie wyglada Jon Flecher,jakie brzydkie buty ma Hannah Davies, jak uwielbiają o piosenkę, która właśnie leci. Po jakimś czasie znalazłam Tinusa z tyłu za domem, ale był zajęty całowaniem się z Gabi. Upiłam nastepny łyk z puszki coli.
Sama atmosfera imprezy wystarczyła, żebym poczuła się podekscytowana.
Wróciłam do środka i weszłam do salonu, z które wyniesiono wszystkie meble, by służył za parkiet. Światła były wyłączone, nie licząc zielonych i niebieskich lamp, które migotały jak stroboskopy. Dawało to niesamowity efekt w kolorowej poświacie pokój wyglądał jak zanurzony wodą. Zaczęlam tańczyć, kołysząc biodrami w rytm muzyki i poruszając rękami.
Ktoś położył mi dłonie w talii, żeby ze mną zatańczyć. Odwróciłam się i zamrugałam kilka razy, zanim rozpoznałam w ciemności Patricka, zawodnika drużyny piłkarskiej z ostatniej klasy. - Patrick! - zawołałam z uśmiechem. - Nie widziałam cię cały wieczór.
Zaśmiał się, a potem zrobił chwiejny krok i bokiem o krzesła.
- Ups! Co słychać, Elle?
- W porządku...
- To super. Chodź na chwilę -powiedział, łapiąc mnie za rękę.
- Gdzie idziemy?
- Zaczerpnąć świeżego powietrza. Straszny tu tłok.
- Okej.
Wyszliśmy z salonu pełnego ludzi. Na zewnątrz zrobiło mi się zimno.
-O kurczę, zaraz zamarznę - powiedziałam, masujac ramiona.
- Pomoge ci. -Patryk przytulił mnie od tyłu, a ciepło jego ciała odrobinę rozgrzało mi plecy.
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową, ale zanim zdążyłam odejść j kazać mu przestać się wygłupiać poczułam jego usta na ramieniu. Przez chwilę stałam zdezorientowana, a mój mózg usiłował zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. I wtedy Patrick pocałował mnie w szyje, znów kładąc mi dłonie w talii.
Starałam się odsunąć, ale najwyraźniej pomyślał, że odracam się do niego, więc przesunął rece na moje plecy. Zanim spróbował mnie pocałować, odepchnełam jego twarz dłonią i wyplatałam się z niechcianych objęć. Bardziej skuteczny byłby kopniak kolanem w krocze, ale nie przyszło mi to do głowy.
Patrick zachwiał się, kiedy go odepchnęłam (był pijany i ledwo trzymał się na nogach),ale to ktoś inny sprawi,że upadł na trawę jak długi. Poczułam stanowczy uścisk na ramieniu.
- Stary,jak zwykle psujesz wszystkim zabawe!-wybelkotał Patrick, próbując się podnieść z ziemi. -Nie umiesz się wyluzować, Gunnarsen.- Czemu zawsze jesteś taki poważny?
Musiał naprawdę dużo wypić, bo aż się prosił o bójkę, a był naprawde mądrym chłopakiem. Na trzeżwo nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
Cios w brzuch odrzucił go w tył, a Patrick znów z cichym jękiem wylądował na trawie.
- Kto następny? -zapytał Marcus głośno i wyraźnie, po tłumie który, który zbierał się w ogrodzie.
Ale większość ludzi szybko wróciła do środka, widząc.
-Chodź. - Marcus szarpnął mnie za rękę i zaciagnął za róg domu Warrena.
-Aua! Marcus! - protestowałam.
Miał dłuższe nogi i stawiał większe kroki, więc z trudem udawało mi się za nim nadążyć.
- Marcus! - zawołałam jeszcze raz.- To mnie boli! Rozluźnił uścisk i zamiast tego złapał moją dłoń, prowadząc mnie w stronę samochodu. Tym razem udało mi się przyciągnąć jego uwagę.
Poczułam, że robie się zła. Za kogo on się uważał? Było dopiero wpół do dziesiątej, impreza miała trwać jeszcze kilka godzin.
Nie chciałam jechać do domu. Do tego drobnego incydentu z Patrickiem świetnie się bawiłam. A przede wszystkim nie chciałam wyjaśniać tacie, czemu wróciłam tak wcześnie. Kiedy wreszcie dotarliśmy do samochodu Marcusa, stanęłam przed drzwiami ze strony pasażera z rękami skrzyżowanymi na piersi i spojrzałam na niego z wściekłością.
Marcus potarł powieki palcami.
- Czy mogłabyś wsiąść?
-Nigdzie z tobą nie jadę, Chyba uzależniłeś się od przemocy, wiesz? Nie wsiądę do samochodu, jeśli masz prowadzić po alkoholu, i nic mnie nie obchodzi, jaką mocną masz  według siebie głowę.
-Niczego nie piłem, Rochelle! Nie jestem idiotą, I nie uzależniłem się od przemocy, co ty wygadujesz?!
Wzruszyłam ramionami.
- Wszystko jedno. Nie zmusisz mnie, żebym w wróciła do domu. Nie muszę z toba nigdzie jechać. Zostaje na imprezie.
Mimo mroku zauważyłam, jak zaciska szczękę  twarz skrywał mu cień, przez co jego kontrolowany gniew mnie przerażał.
- Wracasz do domu, zanim jakiś inny debil zacznie się do ciebie dobierać-oświadczył napiętym głosem.
Dalej wpatrywałam się w niego ze złością,
- Miałam wszystko pod kontrolą, Nie było tak źle.
Marcus wydał z siebie coś między lekceważącym prychnięciem a szyderczym śmiechem, co jeszcze bardz prowadziło mnie z równowagi.
- Nie było tak żle? - powtórzył, unosząc brew.- Jak możesz...
- Przesadzasz!-przerwałam mu. - Jak zwykle próbujesz mnie kontrolować. Zachowujesz się jak obrzydliwy palant, a jeśli ci się wydaje, że gdziekolwiek z tobą pojade, to...
- Po prostu wsiądź do tego cholernego samochodu! - warknął nagle, waląc dłonią w dach.
Wzdrygnełam się od hałasu, ale zgrzytnełam zębami i twardo stałam w miejscu. - Proszę-dodał po jakimś czasie. Wtedy wsiadłam do środka. Marcus wsunął się za kierownicę i westchnął.
- Dziękuję.
Skinęłam głową.
- Nie musiałeś się na mnie wydzierać.
-Wiem -przyznał po sekundzie.- Przepraszam. Bawiłam się postrzępionymi nitkami swoich dzinsów.
- Patrick nic mi nie zrobił, wiesz?
- Ale chciał.
- Po prostu wyszliśmy zaczerpnąć świeżego powietrza. Czy to jakieś przestępstwo?
- Tak powiedział?
- N-no tak... - przyznałam, a potem umilkłam. Marcus westchnął ciężko, opierając głowe o kierownice rozpaczy, a potem wyprostował się i spojrzał mi oczy. Wydawał się teraz znacznie spokojniejszy, Choć zdruzgotany moją niewiedzą.
- I naprawde myślałaś, że chodziło mu o zaczerpnięcie świeżego  powietrza?
- Na początku.
- Elle, właśnie to próbowałem ci wyjaśnić. Jesteś taka a naiwna, jeśli chodzi o chłopaków
- A czyja to wina? -odparowałam, przekręcając się siedzeniu, żeby popatrzeć na niego z urazą.- Gdybys mnie tak nie kontrolował i pozwolił komukolwiek się ze mną umówić, nie byłabym taka naiwna, niewinna i miła, do cholery! Marcus Gunnarsen, jestem największym hipokrytą pod słońcem!
Marcus wpatrywał się we mnie przez moment, a potem poczułam na wargach jego usta. Bul to tylko krótki buziak, po którym odsunął się pierwszy.
- No cóż, jest to jakiś sposób na wygranie kłótni- rzucił ze złośliwym uśmieszkiem.
- To nie fair. Oszukiwałeś. I wcale nie wygrałeś kłótni.
- Naprawdę? - Zerknął w lusterka i wyjechał na ulice. Nie znosiłam tego, że zawsze pędzi z maksymalną dopuszczalną prędkością. Nie potrafił jechać wolno- mknął najszybciej, jak to było możliwe.
- Naprawdę. To było niesprawiedliwe.
- W porządku, Elle, w takim razie kłóćmy się dalej. Słucham.
Otworzyłam usta, żeby znów mu dogryźć, ale... nic nie przyszło mi do głowy. O czym wcześniej mówiłam? Oszałamiały mnie jego pocałunki. Zupełnie traciłam wątek.
Skwitował to kolejnym triumfalnym uśmieszkiem.
- Wygrałem.
- Jeszcze zobaczysz, Mac-wymamrotałam.- Zapłacisz mi za to.
-Nie moge się doczekać.-Zerknął na mnie i mrugną, a ja oblałam się rumierńcem.
Miałam nadzieje, że jest za ciemno, żeby to zauważył. Jeździliśmy po okolicy jakieś dwadzieścia minut. Opuściłam szybę i rozkoszowałam się chłodną, nocną bryzą na twarzy. Żadne z nas się nie odzywało, ale to nie była napięta cisza.
Kiedy w końcu zaparkował, odpięłam pas, wysiadłam i ze zdumieniem zorientowałam się, że nie podwiózł mnie do domu. Staliśmy na jego podjeździe.
-Co tu robimy?-zapytałam, widząc, że on też wysiada.
Wzruszył ramionami.
- Elle, impreza jeszcze się nie skończyła.- Powiedział to w taki sposób, że znów zrobiłam się czerwona. Spróbowałam zebrać myśli.
- A... a gdzie twoi rodzice?
-Jutro mają seminarium pod miastem. Wyjechali 0 1 dzień  wcześniej, żeby nie spieszyć się jutro rano.
Pomyślałam, że powinnam po prostu wrócić do domu, ale było już zimno. I ciemno.
O tej porze mógł się tu kręció ktoś niebezpieczny. przynajmniej tak sobie powiedziałam, idąc do środka za Marcusem. Ale tak naprawdę... naprawdę chciałam spędzić z nim troche więcej czasu.
Najpierw jednak poszłam do kuchni po coś do picia.
- Wszystko okej? -zapytał z progu, gdy odstawiłam na blat pustą szklankę.- Nie będziesz wymiotowac?
- Niczego nie piłam, jeśli chcesz wiedzieć. Uznałam że narazie dam sobie z tym spokój.
- Aha. - Nagle otoczył mnie ramionami i pocałowe tak w czubek głowy. -No dobrze, może faktycznie nie muszę się cały czas o ciebie troszczyć.
Zaśmiałam się.
- Nawet mi się podoba, ze się o mnie troszczysz. Ne podoba mi się tylko, kiedy zachowujesz się przy tym jak palant. Zachichotał cicho i znów pocałowat mnie w głowę, przeczesując palcami mojego kucyka.
- Chcesz wracać do domu?
Pokręciłam głową wtulona w jego ramię, a potem spojrzałam na niego.
- Wolałabym zostać tu trochę dłużej.
-Możesz przenocować w pokoju gościnnym. Jeśli nie chcesz iść do siebie.
Wzruszyłam niepewnie ramionami. Wszystko zależało od tego, jak szybko minie nam czas.
Po chwili znów całowaliśmy się jak szaleni, potykając się na schodach w drodze na górę. Niedługo później zaczęłam ściąga mu już koszulkę, a potem bez zastanowienia zaczęłam  zdejmować swój top.
Marcus złapał mnie za dłonie i przytrzymał je nieruchomo, nie odsuwając się jednak. Oparł czoło o moje, tak że nasze nosy się stykały, a ja poczułam garbek w miejscu miał złamanie. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- Rochelle -powiedział cicho.- Nie musimy tego robić. Możemy zaczekać. Poczekam na ciebie.
Jego słowa rozwiały jakiekolwiek watpliwości, jakie jeszcze miałam. Nie planowałam tego, a już na pewno nie tak szybko. Zawsze myślałam, że mój pierwszy raz wydarzy się, kiedy bedę w stałym związku z chłopakiem, którego kocham. Ale z Marcusem czułam się tak dobrze, że straciło to jakiekolwiek znaczenie. Może nie poszłabym z nim na całość, gdyby nie wyszeptał, że na mnie zaczeka. Ale teraz sprawa była przesądzona. Wiedziałam, że mu zależy.
Dlatego odpowiedziałam równie cicho jak on:
- Wiem. Ale ja tego chcę.
Po moich słowach zaczyna powoli obdarowywać moją klatkę piersiową czułymi całuskami. Uwielbiam usta tego chłopaka. One działają cuda!
Układa ręce pod moim biodrami, po ty by po chwili mnie przyciągnąć jeszcze bardziej i ocierać się ze mną. Seks z nim jest naprawdę zajebisty. Mogę powiedzieć że trafiłam na dobrego kutasa.
Marcus zdejmuje moje spodnie razem z majtkami, a zaraz potem rozbiera siebie.
- Co się stało że taka jesteś?
- Życie się stało - mruczę gdy chłopak zdejmuje mi stanik.
Zbieram swoje siły i przewracam go na materac, a następnie mierze wzrokiem.
Przygryzam wargę zadowolona z widoku pode mną, kurwa to jest zajebiste! Natarczywie wbiłam się w jego usta, a chłopak jeszcze bardziej pogłębiał pocałunek przyciągając mnie do siebie. Cicho piszczę gdy chłopak zmienia nasze pozycje i teraz siedzę na nim okrakiem.
- Jesteś moja skarbie- Jęczę gdy przejeżdża dłonią po moim miejscu intymnym.
- Nie byłabym tego taka pewna. - Syczę gdy trzy jego palce wkłada w moją dziurkę.
- Jesteś kochanie, pamiętaj Gunnarsen może wszystko- uśmiecha się do mnie łobuzersko i gwałtowne wyciąga palce i kurwa...
- W takim razie- Jęczę- ja będę twoim zakazanym owocem.
- To jeszcze bardziej mnie do ciebie przyciągnę- przywiera do moich warg dekoncentrując mnie przy tym.
- Po prostu we mnie wejdź!- mówię już lekko z niecierpliwiona, przez co Marcus zaczyna się delikatnie śmiać.
Chłopak sięga po prezerwatywę, a chwile później wchodzi we mnie gwałtownie.
- Jesteś taka ciasna.- jęczy zadowolony i pochyla się by dać mi czułego buziaka w usta.
- Za to ty gorący- mruczę gdy jego penis uderza w mój punkt G. Uśmiecham się szeroko. Pieprze się z osoba, od której chciałam trzymać się z daleka.
Marcus wydaje z siebie długi jęk, a ja mruk pomieszany z jego imieniem.
- O tak krzycz moje imię!-syczy.
- Marcus!-prawie, że krzyczę. Ma chłopak sprzęt i umiejętości.
- Mmmmm Elle!- jęczy.
- Proszę szybciej- błagam go, a chłopak wykonuje moje polecenie.- Umm tak!
Gdy oboje kończymy marcus wychodzi ze mnie i opada na drugą część łóżka ciągnąć mnie za sobą i kładąc na swojej klatce piersiowej.
- jesteś cudowna..-to były jego ostatnie słowa za nim zasnęliśmy w siebie w tuleni..

^^^^^^^^^
CHCIELIŚCIE TO MA CIĘ ! Proszę bardzo seksik 😏
Mam nadzieje że macie po tej końcówce rozdziału dość mojego pisania i nie będziecie chcieli więcej🤣❤️
Specjalnie dla GabiMMer  która się doczekać nie mogła XD
BUŹKA LOVKAM WAS
BYE BITCHES❤️

I (don't) love you..|M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz