"Przecież ja go kocham!!!"

46 6 2
                                    

Pov. Chris

Następnego dnia nie miałem ochoty wstać z łóżka. Byłem kompletnie załamany. A dlaczego? Otóż dlatego, że zostałem odrzucony. Nigdy nie miałem takiej sytuacji! Sądziłem, że Hope odpowie mi twierdząco, a ona, pomimo swojego uśmiechu uznała, że to jeszcze nie czas na związek. Byłem w takim szoku, że natychmiastowo się ulotniłem, zostawiając ją samą w ciemnym parku. Ciekawe czy trafiła do domu.

Pov. Hope

— Myślisz, że go zraniłam? — spytałam z lekkim niepokojem w głosie.
— Skoro mówisz, że się popłakał i uciekł, to tak, właśnie tak myślę — odpowiedziała mi Rose.
— Nie rozumiem — zaczęła Kate, która dopiero weszła do klasy — dlaczego mu odmówiłaś. Wydawałaś się mega szczęśliwa, kiedy cię zapraszał do kina.
— Uważacie, że jestem taka pusta, że lecę na każdego faceta bez ówczesnego zapoznania się z nim? — zapytałam z wyrzutem.

Dziewczyny popatrzyły na mnie z lekkim zawstydzeniem. Potem spojrzały na siebie. Następnie powiedziały jednocześnie:

— No tak właśnie uważamy.
— W sumie to macie rację — wzruszyłam ramionami. Po czym po chwili dopiero zrozumiałam, co się wczoraj wydarzyło. — Co ja zrobiłam?! Muszę go natychmiast przeprosić! Przecież ja go kocham!!!

Pov. Chris

Nie poszedłem dzisiaj do szkoły. I nie było to spowodowane tym odrzuceniem. O nie. Miałem ważne spotkanie z Bradem, czyli moim szefem. Jego nie obchodzi to, czy mam lekcje. Jeśli bym się nie zjawił na spotkaniu, byłbym martwy. I to nie była przenośnia.

Podszedłem do lustra z zamiarem ogarnięcia się po przebudzeniu. Zdjąłem moje okulary przeciwsłoneczne. Ile ta głupia Hope by dała, żeby zobaczyć moje oczy. Od początku wiedziałem, że była nimi zainteresowana. Zastanawiałem się przez chwilę nawet, czy to nie dlatego zgodziła się na randkę. To by oznaczało, że jest straszną żmiją. Jednak nie bardziej niż ja lub Sky. O tak. Sky, takie ładne i rzadko spotykane imię. Jednak nosi je jeszcze większa idiotka niż Hope. Ale wydaje mi się, że nikt w mojej klasie nie jest szczególnie inteligentny. Takie uroki prestiżowego liceum.

Spotkanie z Bradem miało się odbyć w opuszczonej kamienicy. Zawsze tam się spotykamy, bo wiemy, że nikt nam nie przeszkodzi. Po za tym Brad odkąd pamiętam lubował się w opuszczonych miejscach. Początkowo nasza baza miała się znajdować w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym, ale jeden z członków naszego gangu Max, się na to nie zgodził.

Dotarłem na miejsce. Jak zwykle było zimno i śmierdziało. Na samym środku stał czarny stół o kolorze brązowym. Obok niego znajdował się wysoki szatyn, który miał założone niebieskie soczewki. Gdy mnie zauważył, uśmiechnął się i zaprosił mnie gestem ręki, abym sobie klapnął na stole.

— Jak ci poszła randka, Chris? — zapytał Brad.
— Muszę przyznać, że było znośnie — odparłem wzruszając ramionami.
— A wykonałeś swoje zadanie?
— Jeśli odpowiem przecząco to coś mi się stanie? — Wstałem na wszelki wypadek i odsunąłem się od szatyna.
— A jak myślisz? — Nie schodził mu uśmiech z twarzy.
— Ile mam jeszcze czasu? — spytałem z lekkim lękiem.
— Trzy dni — Podszedł do mnie i poklepał moje ramię. — Nie spartol tego, Christianie.

Przełknąłem głośno ślinę.


×××××××××××××××××××

Nikt się tego nie spodziewał. N i k t. W o g ó l e. Te zwroty akcji, te wybuchy! I te zadowolone (bądź nie) kluchy, które to czytają! Póki co najdłuższy rozdział, bo ma ponad 400 słów. Co za s z a l e ń s t w o.

Myślałam, że będziesz inny...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz