Rozdział 7

155 15 2
                                    

Przypomnij mi, dlaczego ty z nią mieszkasz?

Patrzyłam na porozrzucane ubrania w salonie. Były wszędzie. Na sofie mała czarna, na podłodze koszulka w moro, na stoliku biały sweterek, a krzesło było zawalone stertą pozostałej garderoby. Przede mną we własnej osobie stała blondynka, która najwidoczniej gdzieś wychodziła. 

— Czy ty wiesz, co znaczy słowo „porządek" ? — zapytałam od razu, widząc, jaki bałagan zrobiła Kate. 

— Przepraszam, ale się śpieszę. Idę na firmową kolację do restauracji. Mam poznać szczegóły mojej przyszłej pracy w Chicago — odparła, wygładzając materiał czerwonej sukienki. — Będzie też kilku gości z firmy. Myślisz, że ten strój jest odpowiedni na tego typu kolację? – zapytała, odwracając się do mnie. 

Wygładziła materiał sukienki. Jej dłoń powędrowała do srebrnego naszyjnika na szyi. Bawiła się nim przez moment, a po chwili jej ręce spoczęły na biodrach w oczekiwaniu na moją odpowiedź.

— Jest idealna — powiedziałam, uśmiechając się szeroko do przyjaciółki. — Pięknie w niej wyglądasz — dodałam pośpiesznie, bo widziałam, że blondynka szukała torebki, którą widziałam na stole w kuchni. 

Wyszłam na moment z salonu i po kilku sekundach wróciłam z czarną kopertówką i wręczyłam ją Kate. 

— Dziękuję — odparła z uśmiechem i poszła na korytarz ubrać płaszcz.  — Nadal w to nie wierzę. Już za dwa tygodnie mnie tutaj nie będzie.  — Rozejrzała się po mieszkaniu i jej twarz od razu posmutniała. 

— Tylko mi się tu nie rozpłacz — ostrzegłam, dając jej lekkiego kuksańca. — Do tego czasu musimy się dobrze wybawić. Mój przyjaciel z dzieciństwa za kilka dni otwiera tutaj klub i dostałam zaproszenie z miejscem VIP — podkreśliłam.  

— Czyli szykuje się wyjście do galerii po jakieś wystrzałowe kiecki! — Katherine wyszczerzyła się od ucha do ucha. — A teraz przepraszam, ale twoja kochana przyjaciółka musi już iść. Życz mi, żebym nie powiedziała niczego głupiego przy tych ludziach. — Uniosła oczy do nieba, po czym przytuliła mnie na pożegnanie. 

— Jasne. Miłej kolacji! — krzyknęłam, zanim zdążyły się zamknąć drzwi. 

W domu zapanowała cisza. Dało się usłyszeć jedynie tykanie zegara, który wisiał w salonie na ścianie. Wróciłam do pomieszczenia, żeby posprzątać to, co zostawiła po sobie moja współlokatorka. 

Podniosłam z podłogi koszulkę, z sofy małą czarną i wzięłam kilka rzeczy z krzesła. Udałam się do sypialni Kate i rzuciłam je na łóżko, które swoją drogą, było niepościelone. 

Westchnęłam, udając się do kuchni. Podeszłam do lodówki i ze smutkiem zauważyłam, że nie było w niej nic dobrego. Postanowiłam zamówić pizzę, ale do czasu jej przyjazdu musiałam zadowolić się jabłkiem.

Zaburczało mi w brzuchu na samą myśl, że pizza będzie tylko dla mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, cierpliwie czekając na dostawcę i obmyślając, co miałam zrobić w ciągu najbliższych tygodni.

1. Musiałam wrócić do Nowego Jorku, żeby skończyć raz na zawsze z Lucasem. Szczerze mówiąc, to bałam się rozmowy w cztery oczy. Ostatni raz widziałam go ponad rok temu. U rodziców też byłam bardzo rzadko. Czasami raz na kilka miesięcy, aż wstyd było mi się przyznać do tego. Zaniedbałam swoją rodzinę. Jedynie z bratem utrzymywałam częsty kontakt, bo przyjeżdżał w delegacje do Londynu. Chciałam poprawić stosunki z rodzicami, ale na samo wspomnienie moich rodzinnych stron, ogarniał mnie niepokój i ból. To miejsce sprawiało, że wszystkie lata, jakie przeżyłam u boku Lucasa, były dniami straconymi. Niechęć do tej metropolii spowodowana była nieudanym związkiem i tego najbardziej żałowałam.

Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz