5 rozdział | Nie chcę już chudnąć.

3.2K 241 185
                                    

Pov. Łukasz 

Marek wciąż tak stał i wtulał się w moje plecy. Byłem zaskoczony takim zachowaniem mojego przyjaciela, bo pamiętam jak wspominał mi o tym, iż nie przepada za różnymi czułościami i ostatniej nocy przecież krzyczał na mnie za to. Co się z nim dzieje? Przez chorobę? Sam z siebie? Gubię się.

Sam przyznam, że Marek jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Traktuję go jako swojego członka rodziny, ale czasem mam wahania, że moje serce oczekuje czegoś więcej. Ale czy, aby ja tego chcę? Pogubiłem się z tym wszystkim. Odrywając się od moich myśli, zabrałem jego ręce z mojej szyi. 

— Miałeś pójść spać — powiedziałem i odwróciłem się do młodszego. Miał ogromne wory pod oczami, które przebarwiały się w szary kolor, a jego twarz była blada jak ściana. On naprawdę mi się rozłożył.

— Jestem wycieńczony, głodny i brak mi czułości... — pisnął cicho, wziąłem głęboki oddech i gwałtownie je wypuściłem. Spoglądając na niego, wstałem z kanapy i złapałem Marka za dłoń, ciągnąc go do jego pokoju. Palcem wskazałem na łóżko, kazałem mu się na nim wygodnie ułożyć, by choroba go w końcu opuściła. Gorzej z nim bardziej, niż z pięcioletnim dzieckiem, czuję się przy nim jak taki starszy brat. 

— Połóż się — rzekłem, patrząc na niego jak się kładzie, przykryłem go kołdrą i ruszyłem w stronę wyjścia. 

— Zaczekaj! — krzyknął. Odwróciłem się i zapytałem go wzrokiem. — Zrobisz mi papu? — spytał dziecięcym, zachrypniętym głosem, mając zamknięte oczy. Wyglądał bardzo komicznie, że ciężko było mi powstrzymać się od śmiechu. 

— Jasne, księżniczko — wytarłem powieki od łez i wyszedłem z pokoju Marka, aby zrobić mu przepyszne śniadanie. 

Pov. Marek

Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, przez moją grypę zaczynam świrować i to dość porządnie. Bezsenność też na mnie bardzo wpływa. Ostatnio nie spałem całych dwóch nocy i najgorsze jest jednak to, że ich nie odespałem. Mój mózg jest wykończony tym wszystkim i oczekuje ode mnie odpoczynku, ale coś nie potrafię sobie na nie pozwolić. 

Moje serce oszalało na punkcie Łukasza, wystarczył mi krótki czas, aby do tego uczucia wrócić. Złapałem się za głowę, a z moich oczu leciały pojedyncze, malutkie łzy. Mam wrażenie, że były niemalże niewidoczne. Miałem cichą nadzieję, iż to uczucie w końcu zgaśnie, a szaleństwo na jego punkcie ucichnie. Chcę, aby to była tylko awaria mojego serduszka

Ostatnimi czasy znów schudłem, a wszystkiemu winna była choroba. Ona zabierała mi apetyt, który i tak był niski. Zastanawiałem się jednak z czego udało mi się schudnąć, skoro jestem przecież kościotrupem i tłuszcz, który mam w ciele powoli zanika. Jestem na tyle chudy, że nie mogę chwycić się dobrze za brzuch, czy policzki. Chciałbym przytyć i zrobić formę to jasne, ale nie mam tej motywacji, abym mógł ten plan zrealizować. Gdzieś ją zagubiłem, a tak bardzo jej potrzebuję...

Pov. Łukasz 

Przygotowywałem pyszne śniadanie dla Marka, ale nagle ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych. Zrobiłem zdziwioną minę i podszedłem do nich i otworzyłem. Zauważyłem kuriera z jakąś paczką, była malutka. 

— Dzień dobry, oto paczka dla Pana — powiedział mężczyzna.

— Dziękuję bardzo — rzekłem i podpisałem potrzebne mu papiery. Podał mi do rąk paczkę i odszedł, schodząc szybko po schodach. Zamknąłem drzwi nogą i odłożyłem opakowanie na ziemię. Ciekawe co się tam znajduje. 

Wróciłem się do kuchni i kontynuowałem to co robiłem kilka minut wcześniej. Przygotowałem Markowi jajecznicę ze szczypiorkiem, ponieważ nie miałem większych umiejętności, a bałem się, że spalę mu całą kuchnię. Zrobiłem mu również gorącą malinową herbatę i posłodziłem ją oraz na tacy dorzuciłem mu trzy paski czekolady. Młody musi dostać sporej energii. Chwyciłem tacę i poszedłem w stronę pokoju i wparowałem mu tam z tym śniadaniem. 

— Już jestem, Marek — rzekłem, kładąc tacę z posiłkiem na jego szafeczkę obok łóżka. Chłopak się do mnie ciepło uśmiechnął. 

— Dzięki, wcale nie musiałeś tego robić — powiedział, chichocząc. Chyba gorączka mu powoli spadała, bo jego twarz robiła się bladsza. 

— Oczywiście, że musiałem, przecież obiecałem Ci, że się Tobą zaopiekuję — uśmiechnąłem się szeroko, ukazując szereg moich prostych, białych zębów. Przyjaciel mój odwzajemnił uśmiech. 

— Dziękuję Ci jeszcze raz... — rzekł, a jego głowa opadła w dół. Na jego policzkach widziałem mocny kolor różowego. Czyżby z powodu choroby, czy jednak z mojej winy? 

— No już nie dziękuj, na zdrowie — podałem mu na kolana tacę, a Marek bardzo dokładnie obejrzał danie, które mu przygotowałem. Wziął do ręki widelec i zaczął się powoli zajadać jajecznicą. Ja w tym czasie siedziałem jak wryty w ziemię i spoglądałem prosto w ścianę, zastanawiając się nad nie wiadomo czym. Powolnym ruchem ułożyłem się na łóżku młodego, obserwując tym razem sufit. Marek lubi na mnie zerkać, podczas zajadania się. Bardzo śmiesznie wtedy wygląda. Gdy skończył jeść jajecznicę, jego ręka powędrowała w stronę kubka z herbatą. Za kilkoma duszkami wypił połowę. Kubek odłożył na tacę i wraz z innymi naczyniami ułożył je ponownie na szafeczkę. Spojrzał na mnie dość poważnym wzrokiem. 

— Uroczo wyglądasz, gdy tak na mnie spoglądasz — rzekł Marek, po czym na jego twarzy zagościł delikatny uśmieszek. Jego uśmiech jego najpiękniejszą rzeczą jaką można ujrzeć na tym świecie. 

— Wzajemnie — puściłem mu oczko i mogłem zauważyć wielkiego buraka. Zaśmiałem się przez moment, na co młodszy się obraził. 

— Straciliśmy cały dzień, jest już siedemnasta czterdzieści siedem, a ja dopiero teraz zjadłem śniadanie — powiedział. 

— Wiem. 

— A ja ostatnio nie spałem przez dwie noce czuję, że powoli umieram. 

Spojrzałem na niego i się podniosłem. Usiadłem na przeciwko niego po turecku, ciągle na niego spoglądając. Marek był cały czerwony. 

— Ile czasu zamierasz tak na mnie patrzeć? — spytał, robiąc krzywą minę. Bardzo śmiesznie wyglądał. 

— Długo — powiedziałem. — Mogę się do jegomości przytulić? — spytałem, uśmiechając się nieśmiało. Nie usłyszałem z jego strony żadnej odpowiedzi, tylko poczułem lekki ciężar, naciskający na moje ramiona. Szybko odwzajemniłem jego uścisk. Chcę mu podarować tyle czułości, ile potrzebuje. Po chwili Marek położył swoją głowę na moje lewę ramię. Siedzieliśmy tak przez kilka minut, żadnemu z nas nie przeszkadzała ta bliskość, przynajmniej mi się tak wydawało. Uśmiech wtargnął na moją twarz. Przytulanie to najlepsze lekarstwo. 

— Łukasz... mam do Ciebie jedno bardzo ważne pytanie... — zapytał nieśmiało Marek. Spojrzałem na niego, a on odwrócił wzrok. 

— Co się stało? — spytałem, ciągle na niego patrząc. 

— Łuki... czujesz coś do mnie? — spytał, a na jego twarzy pojawił się większy rumieniec. Zamknął też oczy, aby nie zobaczyć mojej reakcji. 

Zrobiłem zdziwioną minę, analizując powyższe pytanie. Serce waliło mi jak szalone, nie potrafiłem się uspokoić. Nie mam pojęcia, czuję się w tym zagubiony. 

Co ja czuję? 

14 dni; KxK ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz