10 rozdział | Twoje usta.

2.8K 207 186
                                    

Pov. Marek 

Droga ciągnęła mi się, ciągnęła i miałem wrażenie, że trwa ona w nieskończoność. Nie byliśmy nawet w połowie drogi, a ja już się bardzo zmachałem. Chyba powinienem się posłuchać Łukasza i poleżeć jeszcze kilka dni w łóżku, aby się wykurować do końca. Szliśmy dalej, trzymając się za rękę. Kocham jego dotyk. Znalazłem drogę, która nie była jakaś wielka gdzie znajdowałoby się mnóstwo ludzi — tak naprawdę była tutaj tylko malutka garstka ludzkości. Rozglądałem się dokładnie, analizując, czy aby na pewno idziemy prawidłową drogą. Wszystko mi się zgadza, więc jest dobrze. Łukasz i ja od momentu wyjścia z domu byliśmy cicho, żaden z nas się do siebie nie odezwał. Czuję się jak na naszym pierwszym spotkaniu kilka dni temu. Było wtedy niemalże identycznie. Postanowiłem jednak zabić tę ciszę, ponieważ zaczynała mi trochę przeszkadzać. 

— Droga się ciągnie, czyż nie? — spytałem, poprawiając czapkę jedną ręką. 

— Ja nawet nie wiem jaką drogą idziemy — zaśmiał się uroczo. 

— Już jesteśmy prawie na miejscu, chwilę — powiedziałem, patrząc mu w oczy. Długo jednak tego nie mogłem robić, ponieważ musiałem patrzeć na drogę. Została nam tylko jedna przeszkoda — mianowicie wysokie schody. Gdy wejdziemy po tych schodach znajdziemy się tuż obok budynku, w którym znajduje się apteka. Spojrzałem w górę. 

— Kawałek jest — stwierdził Łukasz, idąc w stronę schodów. Też podszedłem do nich i oboje zaczynaliśmy po nich wchodzić. Zdążyłem się już zmęczyć na samym początku włażenia, mój chłopak miał na tyle dużo siły, że bez problemu po tych schodach wchodził. Po drodze Łukasz musiał poprawić sobie szalik, który mu się zsuwał z szyi. Zresztą mój także. Kiedy w końcu przekroczyliśmy metę, musieliśmy oboje odetchnąć — a ja to szczególnie. 

— Ile... wysiłku... — zacząłem, łapiąc się za kolana. Łukasz do mnie podbiegł i wziął szybko na ręce jak swoją księżniczkę. — Hej! J-ja dam radę iść sam! 

Chłopak się po chwili zaśmiał, dalej mnie trzymając w górze. Coś mi się wydaje, że on nawet nie planował mnie wziąć na dół. Zacząłem szarpać nogami, aby mnie w końcu położył na ziemi. 

— Moja księżniczka się zmęczyła, więc chce jej pomóc — powiedział uroczym głosem. Moje uczucia zaczęły się roztapiać. 

— Łuki, błagam Cię — powiedziałem równie słodkim głosem. Spróbowałem nawet zrobić uroczą minę, lecz mi się nie udało. 

— No już już — zaśmiał się i odstawił mnie na ziemię. 

Weszliśmy do apteki i kupiliśmy opakowania tabletek przeciwbólowych i przeciwgorączkowych oraz tabletki na osłabienie organizmu, czy też na odruchy wymiotne. Koszt tych wszystkich lekarstw wynosił około pięćdziesięciu sześciu złotych i dwadzieścia pięć groszy. Pudełka od tych tabletek były dość spore, więc nie wyszło jakoś strasznie drogo. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z budynku. Uśmiechnąłem się w stronę Łukasza, a on to odwzajemnił. Ledwo czułem, że żyję, ponieważ nie jadłem dzisiaj śniadania, czego bardzo żałuję. Upadłem w pewnym momencie w ramiona bruneta, na co on mnie szybko złapał. 

— Co się dzieje z moją księżniczką? — spytał, dalej się uśmiechając. Ten uśmiech jest najpiękniejszą rzeczą na świecie...

— Słabo mi... bardzo... — wyszeptałem. Nie mam za grosz siły, ta cała wyprawa zabrała mi większość energii, której i tak miałem mało. Łukasz się przestraszył i wziął mnie na ręce jak kilka minut wcześniej. Nie kontaktowałem, nie miałem pojęcia co się dzieje wokół mnie. 

14 dni; KxK ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz