12

685 51 5
                                    


            Tom Riddle był strasznie mądrym, sprytnym i przebiegłym uczniem. Całkowicie zdawał sobie sprawę, że jest obserwowany oraz że pewne dwie dziewczyny wiedzą o prawie wszystkim. Nie bez powodu zrobił zebranie, doskonale wiedział iż Ślizgonki będą wtedy w pobliżu. W głowie miał myśl aby przyłączyły się one do jego ludzi. Może byłby z nich jakiś pożytek. W końcu dużo odkryły, a zwłaszcza brunetka. Wzrok wbity miał w talerz z jedzeniem, nie chciał uczestniczyć w mało inteligentnej rozmowie pomiędzy Nottem a Averym. Od niechcenia zmierzył stół węża wzrokiem i zatrzymał się na dwóch dziewczynach, które mówiły do siebie szeptem. Mógł wejść do ich umysłów aby dowiedzieć się o czym tak dyskutują, ale nie miał na to ochoty. Głowa go bolała od przygłupiego towarzystwa, dlatego nie mówiąc nic wyszedł z Wielkiej Sali. Oczywiście podczas tej krótkiej drogi został obsypany spojrzeniami, szeptami. Uśmiechnął się dumnie sam do siebie. Uwielbiał chwałę, uwielbiał kiedy o nim się mówiło, zwłaszcza kiedy mówili o nim ze strachem. Nakręcało go to. Chciał słyszeć przestraszonych głosów więcej. Chciał żeby na samo jego imię drżeli ze strachu. 

- Tomie! - z zamyślenia wyrwał go głos opiekuna jego domu. Obrócił się w kierunku głosu, a na widok Slughorna miał ochotę wywrócić oczami i po prostu odejść. Jednak ten facet był mu bardzo potrzebny. Uśmiechnął się więc fałszywie. - Jak dobrze, że cię widzę! Chciałbym ci podziękować. 

- Ależ za co? - zapytał życzliwym tonem, którym miał ochotę zwrócić przed chwilą zjedzony obiad.

- Dzięki tobie, panienka Rainflower ma lepsze stopnie. Ma ona duży potencjał, dlatego ci dziękuję. Audrey zapewne już to zrobiła.

- Doprawdy, zrobiłem tylko moją robotę. Przy okazji sam powtórzyłem sobie materiał aby lepiej wypaść na egzaminach. 

- Tomie, ty nie potrzebujesz żadnych powtórek! Gdybym dał ci teraz egzamin, ty byś go napisał na celujący! - chwalił go Horacy, Tom pomimo twierdził, że mężczyzna zabiera mu czas, z chęcią słyszał pochwały. Musiał udawać fałszywą skromność.

- Och nie wydaje mi się. Osobiście myślę iż powinienem się jeszcze pouczyć, ale teraz pana przeproszę, ponieważ muszę odrobić esej z transmutacji. - skłamał, Slughorn uśmiechnął się jeszcze do niego, pożegnali się, po czym Riddle odszedł w przeciwną stronę niż Horacy. Miał dosyć ludzi. Najchętniej zamknąłby się w swoim dormitorium aby móc poczytać książkę. Zirytowany wypuścił powietrze z ust. Wiedział, że musi jeszcze wszystko przygotować.


Siedząc na tronie czuł się jak władca. Widząc resztę uczniów z domu Salazara, którzy siedzieli na zwykłych krzesełkach czuł się jakby miał podwładnych. Pomimo młodego wieku, dobrze wiedział jak mieć nad kimś kontrolę i jak go zmanipulować. Wszystko było dla niego zabawnie proste, bo nastolatkowie byli niezwykle tępi, naiwni. Każdy siedzący w tej sali miał od dziecka wpajane wartości czystej krwi. On, Tom Riddle, chciał oczyścić czarodziejski świat ze szlamu. W całym pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Strach. Czuł go.

- Malfoy wprowadź naszych zagubionych gości, którzy czekają za drzwiami. - rozkazał uśmiechając się mrocznie, blondyn skinął głową, po czym wyszedł z sali, aby po chwili do niej wrócić z dwoma dziewczynami. Ślizgonki wyglądały na zdziwione, nie pomyślały o takim zwrocie akcji. Zostały obdarzone ciekawskimi spojrzeniami. Orion Black, który siedział obok Walburgy Black, prawie zemdlał.  - Co tu robicie? Lepiej mówcie prawdę.

Dziewczyny spojrzały na siebie. 

- Ekhem, jest tu większość naszego rocznika oraz wyższego. Dlaczego nie miałoby nas tu być? - odezwała się brunetka, Tom wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu. Nawet gdyby nie czytał jej w myślach, wiedział że dziewczyna kłamie. Ich miny pozostawały obojętne, chociaż czuł, że się boją. 

Boją się jego.

Martwa Dusza ▪ Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz