W trakcie obiadu wybuchła mała kłótnia pomiędzy Kaisem i Poe, której, wbrew mojemu pokojowemu nastawieniu do każdego przebywającego w bazie rebelianta, to ja byłam zapalnikiem wszczynającym.
Jak zapewniłam Kaisa jeszcze przed obiadem, udało mi się pogodzić z jego przyjacielem i wydawało się, że było to nasze wspólne, permanentne postanowienie. Kais nie ukrywał tego, że zmiana nastawienia Poe bardzo go zdziwiła, ale też przyjął to z radością, bo oznaczało to, że więcej nie będzie kłótni przy posiłkach. Jednak sam wszczął kolejną i to dość niespodziewanie.
Rozeszło się o to, że Kais, jako Pierwszy Komandor, dostał za zadanie uformowanie oddziału zwiadowczego dopiero podnoszącej się na kolana rebelii. Gdy nas o tym poinformował, nie ukrywał, że widzi mnie w jego szeregach, ponieważ, jak podkreślił z uśmiechem, nie wiązało się to z prowadzeniem żadnego statku, na co miałam dożywotni teoretyczny zakaz. Wszyscy poparli jego pomysł, równocześnie zgłaszając nie tylko swoje kandydatury na członków tego małego przedsięwzięcia.
Kłótnia wyszła jednak z czegoś bezspornie głupiego, ledwo związanego z tematem naszej rozmowy.
— Pierwsze spotkanie dzisiaj, półtorej godziny po zamknięciu stołówki — powiedział, kończąc swój obiad. — Przyjdziesz, prawda? — pytanie skierował prosto do mnie, czym zaskoczył mnie do takiego stopnia, że od razu przytaknęłam.
— Mamy dzisiaj z Atlas patrol — odezwał się Poe, krzyżując plany Kaisa. — Wybacz, stary. Może przesuniemy spotkanie?
— Patrole są jednoosobowe — powiedział Kais. — Po co ci na nim Atlas? Jakoś nie chce mi się wierzyć w twoje nagłe, przyjazne stosunki z nią.
— Ona ma imię i siedzi obok was. — Wtrąciłam swoje trzy grosze, widząc, do czego zmierza ta sytuacja. — I może to mnie spytacie, co chciałabym dzisiaj robić?
— Zabieram cię na patrol — powiedział po prostu Poe, uśmiechając się krzywo do Kaisa. — Chcę pokazać jej okolice, to coś złego? Z tego co słyszałem od Lei, stworzenie twojego oddziału zaplanowała luźno na ten miesiąc, nie podała konkretnego dnia. Nie możemy po prostu przesunąć spotkania na jutro?
— A myślisz, że mam aż tak dużo czasu wolnego? — spiął się Kais, ściskając za mocno papierowy kubek pełen wody, przez co go zdeformował i woda wylała się na blat stołu. Chyba w ten sposób demonstrował swoje niezadowolenie, by za mocno nie unosić się w stołówce pełnej rebeliantów.
W zasadzie nawet nie rozumiałam o co się kłócili. O mnie? Przecież równie dobrze mogłam wyrobić się na obydwa spotkania, nie psując nikomu humoru, jeżeli zależało im, żebym na nich była.
Poza tym z Kaisem spędzałam prawie każdy dzień, a z Poe zdążyłam się dopiero co pogodzić, chociaż nigdy się nie pokłóciliśmy. Miałam ochotę wybrać się z nim na ten patrol nawet bardziej niż uczestniczyć w pierwszym spotkaniu oddziału, chociaż i to drugie bardzo mnie ekscytowało. Ale przecież to była planeta Anakina i gdzieś w głębi miałam nadzieje na to, że obejrzenie tego miejsca przybliży mnie do niego w jakiś tajemniczy sposób.
Dlatego moje priorytety na ten dzień były proste...
— Kais, pozwól mi zwiedzić planetę razem z Poe — powiedziałam po dłuższej chwili ciszy. — Nigdy tu nie byłam. Nie sądzisz, że znajomość tego miejsca jest wymagana? Nigdy nie wiadomo, czy ta wiedza nie przyda mi się w przyszłości, na przykład do jednego z zadań twojego oddziału.
Kais spojrzał na mnie, widocznie się zastanawiając.
— Skoro Atlas tak stawia sprawę... — Odezwał się cichy dotychczas Finn.

CZYTASZ
DARK TIMES poe dameron, star wars !au
FanfictionNie rządzimy się własnymi prawami. Żadne życie ludzkie nie będzie stracone na marne. Nie wolno odbierać życia niewinnym istotom. Chyba, że nie masz innego wyjścia. My nie mieliśmy. Syzygy było miejscem, w które trafiali po śmierci. Pozwalało im być...