《6》

498 39 0
                                    

Czas oczekiwania na relację Jimina dłużył się Minowi niemiłosiernie. Miał wrażenie, że każda minuta trwała co najmniej godzinę, bądź czas w ogóle zatrzymał się, obracając się przeciwko niemu. Natomiast jego dotychczasowa satysfakcja zdawała się go opuszczać, wraz z ciągłością charakterystycznego tykania zegara, który sam powiesił w ubiegłym roku na jednej z bocznych ścian.

Czekanie na wiadomość sprawiło, że w głowie dwudziestojednolatka pojawiało się coraz to więcej sprzecznych ze sobą myśli, przypuszczeń i emocji. On sam natomiast nie potrafił odpowiedzieć sobie, czym było to spowodowane.

Siedział na sofie i w skupieniu przyglądał się czarnemu ekranowi trzymanego, w dopiero co parę chwil wcześniej poparzonej wrzątkiem dłoni, telefonu. Wiernie wyczekiwał wiadomości od nowego kolegi, jakby od jej treści miało zależeć jego dalsze życie.

Jego zachowanie mogłoby się wydawać zabawne. W końcu to był Min Yoongi, człowiek, który nikomu nigdy nie okazał choćby odrobiny empatii, a co dopiero zainteresowania czy współczucia.

Jednak to tylko powierzchowne pozory jakie sam stwarzał, by chronić swoją delikatną i kruchą, niczym cieniutkie szkło, prawdziwą osobowość.

Za grubą warstwą oziębłości, powściągliwości i dyscypliny dorosłego człowieka, kryło się, brutalnie skrzywdzone przed laty, bezbronne dziecko.

Nikt z ludzi, którzy mieli z nim kiedykolwiek styczność nie śmiałby nawet przypuszczać, że Min Yoongi - utalentowany, surowy i konsekwentny artysta - mógłby teraz siedzieć zupełnie niezainteresowany otaczajacym go światem, będąc skupionym tylko i wyłącznie na tym, co w danym momencie działo się u przypadkowego chłopca, któremu za wszelką cenę chciał pomóc.

Gdy w końcu otchłań czarnego dotychczas akranu rozbłysła się jaskrawym światłem, a urządzenie wydało z siebie, tak bardzo wyczekiwany przez chłopaka, odgłos powiadomienia o nowej wiadomości, ten nie zwlekając natychmiast przystąpił do odczytu otrzymanej treści.

Jimin:

Wiesz, moje życie nigdy nie wyglądało tak, jakbym tego chciał. Gdy byłem mały, moi rówieśnicy najczęściej pragnęli najnowszych zabawek, gadżetów, bycia popularnym, życia w dostatku i wielu innych. A ja? Ja nieśmiało marzyłem tylko o jednym. Chciałem po prostu być szczęśliwy. Jedno, proste, z pozoru niewinne, a mimo to nieosiągalne marzenie małego chłopca.
No, bo jak można być szczęśliwym, gdy w jednej chwili, w wyniku ludzkiego błędu, traci się wszystko to, co się w życiu kochało? Gdy miałem niespełna trzynaście lat, moi rodzice zginęli w wypadku. A wiesz, dlaczego? Bo jakiś nieodpowiedzialny człowiek popełnił błąd i pijany wsiadł za kierownicę. Zjechał na przeciwległy pas i doszło do czołowego zderzenia. Moi rodzice zginęli na miejscu podczas, gdy winny kierowca wyszedł z tego bez szwanku.. Odebrał mi wszystko..
Czy można taki bieg losu nazwać sprawiedliwym?
Jako, że nie miałem w dalszej rodzinie nikogo, kto mógł się wtedy mną zająć, trafiłem do domu dziecka. Nie było to dla mnie przyjemne doświadczenie. Jednak muszę przyznać, że wbrew temu wszystkiemu, to właśnie tam przez moment poczułem się szczęśliwy bowiem znalazłem przyjaciela. Kochałem go, jak starszego brata. Mimo, że był bardzo skryty, był dla mnie oparciem i zawsze mogłem na niego liczyć. Ale moje szczęście nie mogło trwać wiecznie. Po kilku miesiącach pobytu w placówce, z dnia na dzień zostałem zabrany do nowego domu przez rodziców adopcyjnych, z którymi do tej pory mieszkam. Nie dano mi nawet szansy się pożegnać.
W sumie to powinienem był się cieszyć, że ktoś mnie chciał, prawda?
Jednak moja sielanka nie trwała długo. 'Rodzice' byli zapracowanymi ludźmi. Dla nich liczyła się tylko praca, zarobki i dostatek. Ciągłe delegacje i późne powroty były na porządku dziennym. Z czasem doszły też różnego rodzaju spięcia, awantury, nie wspomnę już o alkoholu, którego z wiadomych przyczyn tak bardzo nienawidziłem.
Drzwi do względnie spokojnego i radosnego życia przerodziły się w te, prowadzace do prawdziwego koszmaru, który trwa do teraz.
Ale w tym wszystkim były również plusy. Poznałem kogoś, kogo do dzisiaj nazywałem przyjacielem. To Taehyung zawsze mi pomagał, przychodził do mnie przez okno w środku nocy, gdy po kolejnej awanturze potrzebowałem pomocy, to on zawsze mnie wysłuchiwał i nigdy nie krytykował, ani nie oceniał tego, co mówiłem. Po prostu był. Był dla mnie ważny i miałem wrażenie, że ja również taki dla niego byłem. Ufałem mu.
A on, co? Postanowił sobie od tak bez słowa wyjechać. Zostawić mnie samego na pastwę losu. Mimo, że obiecał mi, że nigdy tego nie zrobi. Tchórz, nawet nie miał wystarczająco dużo odwagi, by ze mną o tym wszystkim porozmawiać.. Czy tak postepują przyjaciele? Nienawidzę go.
Boli mnie to, bo po raz kolejny, gdy tylko poczułem, że może być dobrze i komuś zaufałem, moja wiara w szczęście została mi odebrana, a serce zostało brutalnie złamane i to przez tych, których najbardziej kochałem..
Ten świat jest popieprzony. Ludzie są popieprzeni. Jedyne co porafią to kłamać człowiekowi w żywe oczy. Brzydzę się nimi. Brzydzę się wszystkim, co mnie otacza.
Czy chęć bycia po prostu szczęśliwym jest aż tak ciężkim grzechem, by zrzucać na moje barki tyle cierpienia?
Brzydzę się sobą. Jestem taki słaby i żałosny..

Yoongi, czytając kolejne słowa wiadomości od Jimina, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Z sekundy na sekundę w jego oczach zbierały się kolejne łzy. W końcu emocje wzięły nad nim górę i po raz pierwszy od przeszło czterech lat rozpłakał się , jak małe dziecko.

Tak bardzo bolało go to, co czytał. Tak bardzo utożsamiał się z cierpieniem tego skrzywdzonego dzieciaka..
Do niego samego, po raz kolejny tego dnia wróciły wspomnienia z przeszłości, co jeszcze bardziej wpływało na jego aktualny stan psychiczny.

Sam bowiem przeszedł przez niemalże identyczne piekło, co ten młody chłopiec i doskonale go w tym cierpieniu rozumiał. Bolało go, że tak sympatyczną i dobrodusznà w jego odczuciach osobę spotkało w życiu coś tak okropnego.

Postanowił, że odstąpi od pierwotnego planu, w którym miał tylko wysłuchać osiemnastolatka i i wszystkim zapomnieć. Zdecydował, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by wynagrodzić temu aniołkowi wszystkie krzywdy, które go spotkały.

Nie wiedział jeszcze jak ma tego w ogóle dokonać, ale pewny był tego, że dokona wszelkich starań, by spełnić marzenie Jimina, sprawiając, że ten znów poczuje się choć w minimalnym stopniu szczęśliwy.

𝕡𝕒𝕡𝕚𝕖𝕣𝕠𝕨𝕖 𝕤𝕖𝕣𝕔𝕖 « ʏᴏᴏɴᴍɪɴ »Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz