《8》

469 39 0
                                    

Tego poranka Mina o dziwo nie obudził irytujący dzwięk bezlitosnego budzika czy drażniące promienie słoneczne wpadające przez jak zwykle nie zasłonięte okno w jego sypialni, lecz nagły napad duszności spowodowany jakże rozsądną wycieczką w deszczowej aurze, odbytą poprzedniego popołudnia.

Gdy po kilkudziesięciosekundowej walce udało mu się w końcu unormować oddech, musiał przyznać przed samym sobą, że tym razem to nawet tajemnicze mikstury uroczej staruszki z cukierni tu nie pomogą.

Jedno było pewne, z reguły neutralny nastrój Yoongiego wyparował, a on sam nie był do końca pewny czy jest wściekły na uporczywy ból zatok i gardła czy na samego siebie, że na własne życzenie, przez swoje nadęte ego złapał to całe cholerstwo i musi się teraz męczyć.

Chorowanie, a zwłaszcza towarzyszące temu bezczynne siedzenie w łóżku, zakopanym pod stertą zasmarkanych chusteczek, było ostatnim, czego w tym momencie pragnął. Nienawidził tego.

Bezgraniczne oddanie, niebywałe skupienie i zaangażowanie w to, czym się na codzień zajmował było najlepiej zauważalną cechą charakterystyczną jego osoby.

Muzyka była dla niego czymś więcej niż tylko źródłem dochodu czy sposobem na zabicie wolnego czasu. Pasja w tym przypadku to z pewnością zbyt delikatne określenie dla tego, czym dla dwudziestojednolatka była muzyka, a była ona jego sercem, które, niczym pusta kartka, radowało się z każdego zapisanego nowego słowa tekstu i każdej nuty składającej się na kolejny wspaniały utwór, stanowiący odzwierciedlenie tego, kim naprawdę jest Min Yoongi.

Z tego też względu młody artysta nie mógł sobie pozwolić na bezproduktywny dzień spędzony w łóżku na nierównej walce z największym koszmarem każdego faceta, czyli przeziębieniem.

Wstał więc, a raczej wygrzebał się, z trudem ze swojej pościelowej nory, by po chwili naciągnąć na siebie pierwsze lepsze dresy i jakąś ciepłą bluzę. Oczywiście nie obyło się bez przegrzebania całej szuflady i założenia grubych, wełnianych skarpet, które kiedyś dostał od matki na święta - mimo, że kilka lat temu strasznie marudził na prezent, twierdząc, że jest on bezużyteczny, to teraz, gdy w końcu nastał dzień, w którym to on uratuje wręcz mu życie, dziękował za niego losowi.

Udając się do kuchni, zastanawiał się nad tym, co powinien dzisiaj zrobić. W normalnych okolicznościach poszedłby do pracy, ale.. No właśnie.. Jakiej pracy? Skoro poprzedniego dnia naskoczył na swojego przełożonego, za co ten bez wahania mógłby go wyrzucić z roboty na zbity pysk..
Ale nie.. Min szybko odgonił od siebie tę myśl, bo w końcu to on, Min Yoongi, najwybitniejszy producent na rynku muzycznym całej Korei Południowej, tylko prawdziwy kretyn zrezygnowałby ze współpracy z nim.

Gdy dotarł już do docelowego pomieszczenia, nalał do czajnika wody, by zrobić sobie gorącej herbaty. W międzyczasie, gdy woda się gotowała, jego żoładek wydał z siebie charakterystyczny odgłos, sygnalizujący głód, więc postanowił zrobić sobie coś do zjedzenia, jednak widząc prawie, że pustą lodówkę zniechęcił się i pozostał tylko przy gorącym napoju.

Już miał się raczyć rozgrzewającym ciepłem ziołowego naparu, gdy unosząca się nad kubkiem para podrażniła jego wrażliwszy niż zazwyczaj nos, a ten w efekcie kichnął, wylewając przy tym część cieczy na dłoń i materiał bluzy.

I tak o to resztka szans na poprawę jego humoru legła w gruzach bowiem na widok dryfującego po powierzchni zabarwionej na złocisty kolor cieczy gluta, Min tylko przeklął w myślach, odchodząc sfrustrowany od blatu, przy którym przed chwilą przystawał.

Zirytowany do granic możliwości Yoongi natychmiast skierował się niewielkiego przedpokoju, gdzie pośpiesznie założył buty i wyszedł z mieszkania, zabierając jeszcze ze sobą płaszcz, który po drodze zarzucił na barki i notatnik wraz z długopisem, by móc się komunikować z ludźmi.

Nie trudno było się domyśleć, dokąd udał się dwudziestojednolatek. Tak, celem jego wyprawy była apteka bowiem doszedł on do wniosku, że nie będzie on w stanie uporać się z aktualnym problemem na własną rękę.

Kroczył tak zdeterminowany w kierunku najbliższej apteki, cały czas chowając przed zimnem szyję za kołnierzem płaszcza, w myślach obrzucając się najgorszymi wyzwiskami i obelgami za to, że nie pomyślał o zabraniu ze sobą czapki albo chociaż tych cholernych rękawiczek.

Był osobą dość rozpoznawalną, więc niczym dziwnym nie było to, że przypadkowi przechodnie, widząc Min Yoongiego w takim stanie, czyli z opuchniętą twarzą, z zaczerwienionym i zakatarzonym nosem, ubranego w na zbyt rozciągnięte dresy i zupełnie niepasujące do całości buty, obdarowywali go zdziwionym, pełnym współczucia, a niekiedy i nieco odpychającym spojrzeniem.

W normalnej sytuacji może i by się tym w jakimś tam stopniu przejął, jednak w tym momencie miał wszelkie te spojrzenia, opinie, komentarze czy potencjalne plotki na jego temat w bardzo, ale to bardzo głębokim poważaniu. Był chory i czuł się źle, a jego dzisiejszy, jakże udany poranek wcale nie był przychylny dla jego nastroju. Jedyne czego teraz chciał to kupić te cholerne leki, pozbyć się jak najszybciej uciążliwego przeziębienia i wreszcie móc wrócić spokojnie do robienia tego, co kochał - tworzenia muzyki.

Od sklepu z lekami dzieliło go już tylko jakieś trzysta metrów, co częściowo satysfakcjonowało Mina. Już miał skręcać za róg jednego z budynków, gdy do jego uszu dobiegł dziwny dźwięk, przypominający bardziej pisk czy raczej odgłos hamowania.

Może i by zbagatelizował to towarzyszące mu dziwne przeczucie, gdyby nie fakt, że tajemniczy dźwięk zdawał się być coraz bardziej definiowalny, jakby stawał coraz bliżej niego.

Ku szczęściu Yoongiego, w porę skupił on uwagę na rejestowanym hałasie, odwracając się ku jego źródle, co pozwoliło mu na natychmiastową reakcję w postaci odskoku na bok i cudem uniknięcie zderzenia z rozpędzonym w jego stronę pojazdem.

Chwilę zajęło mu dojście do siebie i przeanalizowanie tego, co właśnie miało miejsce. Podniósł się obolały w skutek upadku z chodnika i otrzepał swoje odzienie z powstałego brudu.

Jako porządny i przykładny obywatel nie miał zamiaru migać się od obowiązku prawno-moralnego, więc naturalną jego reakcją było ruszenie na pomoc poszkodowanym w wypadku drogowym.

Zbliżał się powoli, nadal będąc lekko oszołomionym, do pojazdu, spod którego maski wydobywał ciemny dym, co z pewnością nie wróżyło niczego dobrego, kiedy z wnętrza samochodu wyszedł młody chłopak o pastelowo różowych włosach.

Yoongi już miał do niego podejść, by sprawdzić jego stan i udzielić mu należytej pierwszej pomocy, jednak zamarł w miejscu, gdy dopiero po chwili pod brudnym i zakrwawionym ubraniem oraz licznymi zadrapaniami i śladami krwi na pucołowatej twarzy rozpoznał tego, którego stracił kilka lat wcześniej..

𝕡𝕒𝕡𝕚𝕖𝕣𝕠𝕨𝕖 𝕤𝕖𝕣𝕔𝕖 « ʏᴏᴏɴᴍɪɴ »Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz