"Nie poddam się bez walki!"

27 2 1
                                    

Powoli uchyliłam powieki. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła. Wąska smuga porannego słońca wślizgnęła się do pokoju przez otwarte okno, padając prosto na mnie. Na zegarze wiszącym na ścianie, dzięki któremu można było stwierdzić, czy jest się spóźnionym, widniała godzina 4:17. Przez tyle lat, które spędziłam z wilkołakami, wiedziałam, że dla nich "rano" oznacza maksymalnie 5:30. 

Jak poparzona wstałam i wzięłam szybki prysznic. Wychodząc z łazienki zauważyłam, że dziewczyny patrzą na mnie niezrozumiałym, ospałym wzrokiem. Pani Smith chyba nie powiedziała im o moim wyjeździe. Spędziłam z nim połowę swojego życia...Ciężko będzie się rozstać. 

-Avril? Co się dzieje? Co ty robisz?- zapytała się Natasha, najstarsza (zaraz po mnie). 

-Dziewczyny...ja...- starałam się ubrać w słowa swoją sytuację.- Jestem przeniesiona do innego sektora. Brakuje im tam służby. Pani Smith wybrała mnie.- powiedziałam smutno ze spuszczoną głową.

Jak na zawołanie wszystkie moje współlokatorki się podniosły i zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Przez długą chwilę bez słowa trwałyśmy w takiej pozycji. Jakąś minutę później ich ramiona się rozluźniły i delikatnie się ode mnie odsunęły.

-Powiedz im! Powiedz, kim jesteś!- zażądała ode mnie Kate. Mówiłam ich o swoich umiejętnościach pod warunkiem, że nikomu nie powiedzą. Na razie dotrzymały słowa.

-Wiesz, że nie mogę...- cicho westchnęłam.

-W takim razie...proszę.- Susan dała mi idealnie złożone rzeczy.- Musisz być ładnie ubrana.- do oczu napłynęły mi łzy.

-Wiecie, że nigdy was nie zapomnę?- powiedziałam do 20 dziewczyn w przedziale wiekowym od trzynastu do siedemnastu lat.

-Nie musisz nam tego mówić.- odezwała się Meg, która też popadała we wzruszenie.- No już! Wkładaj te ciuszki! Susan sama je szyła!- na jej twarzy zagościł smutny uśmiech.

Drugi raz dzisiejszego ranka wyszłam z łazienki. Miałam na sobie obciśnięte czarne dżinsy i szary top lekko odkrywający mój brzuch. Tina wcisnęła mi do ręki parę czarnych vansów, które miała ze sobą z domu.

-Ja-ja nie mogę tego przyjąć...- szepnęłam z wyrzutem.

-Nie masz wyjścia. Idź, bo się spóźnisz!- zarządziła Natasha.

Ostatnie uściski, kilka łez i wyszłam. Chwilę później stałam z moim bagażem, który stanowił mały plecak, obok dużego vana. Grupa magów żywo o czym rozmawiała. Tak na marginesie, magowie to władcy żywiołów, ale każdy z nich zajmuje się czymś innym. Chyba nie ma drugiego takiego przypadku jak ja.

Nieuprzejmie kazano mi wsiąść do bagażnika. Rozłożyłam się tam wygodnie. Nawet nie myślałam, że będę mnie lepiej traktować. Wilkołaki i magowie usiedli razem z przodu. 

-Dave ostatnio miał z nią problem.- prychnął jakiś mężczyzna.

-Trzeba przyznać, że ma bardzo zawzięty charakter i jeszcze nigdy nikomu się nie oddała.- usłyszałam inny głos.

-Kiedyś ustąpi, zobaczycie.- to była kobieta o nadzwyczaj piskliwym głosie. Nie chciało mi się ich dłużej słuchać, więc pogrążyłam się we własnych myślach.

Po odczuwalnej godzinie napełniła mnie wola walki. Chciałam być wolna. Wystarczyło otworzyć bagażnik i wyskoczyć. Czy to rozsądne? Z całą pewnością nie. Czy ja biorę pod uwagę konsekwencje? Szczerze wątpię. Czy chcę to zrobić? Tak, i to całą sobą. 

Bezszelestnie uchyliłam klapę samochodu i wyślizgnęłam się, turlając się kawałek. W mgnieniu oka wskoczyłam między jakieś zarośla. Ściągnęłam ubrania, nad którymi Susan ślęczało dosyć długo i wcisnęłam je do plecaka. Po chwili z plecakiem w pysku zdeterminowana biegłam przed siebie. Słyszałam jak wysiadali z vana i zaczynali mnie szukać. 

***

Minęło kilka dni odkąd zwiałam. Niestety musiałam porzucić swój plecak, aby na coś zapolować. Zresztą całkiem nieźle mi to idzie. Od dłuższego czasu nie byłam taka najedzona. Cały czas byłam w wilczej postaci i na razie nie zamierzałam tego zmieniać. 

Przyłożyłam pysk do ziemi i z nosem w dole, bacznie obserwowałam moją ofiarę. Mały królik kicał sobie niczego nie świadomy. Po kilku sekundach już leżał martwy w moim pysku. Cóż, taka wilcza natura. 

Położyłam się na jakiejś polanie delektując się swoją ofiarą, mimo że gustuje w sarnach, królicze mięso też było całkiem niezłe.

Szybko podniosłam łeb do góry słysząc w oddali jakiś dźwięk. Zaciągnęłam się zapachem dochodzącym do moich nozdrzy i już wiedziałam, że znalazłam się w fatalnej sytuacji. Zostałam otoczona przez około dziesięć wilkołaków. I moje plany legły w gruzach. Wskoczyłam w kępę trawy, łudząc się, że mnie nie zauważą. Niestety nic mi to nie dało.

-Nie ruszaj się!- usłyszałam, jak jeden z ogromnych facetów krzyczy w moją stronę.- Dla swojego własnego dobra!- jestem na skończonej pozycji.

Wychyliłam się z kępy trawy i moje wyobrażenia się potwierdziły. Dziesięciu barczystych mężczyzn otoczyło mnie, coraz bardziej zaciskając swoje sidła. Zaczęłam krążyć wokoło obnażając kły i powarkując cicho w stronę intruzów. Nie poddam się bez walki...

Hunter

Byłem kilka kroków za wartownikami, którzy właśnie namierzyli jakąś nieporadną wilczycę. Usłyszałem jej warkot, więc stwierdziłem, że warto byłoby uświadomić jej na czyim terenie się znajduje. Jednak kiedy wychyliłem się zza drzew i moje oczy napotkały jej przerażony wzrok, poczułem dziwne ciepło wypełniające mnie od środka, a moje serce zabiło kilka razy mocniej. 

Nie! Nie teraz! Ja nie chcę mieć na głowie jeszcze jakiejś głupiej wilczycy! Podświadomie ochrzaniłem się za to, jak ją nazwałem. Cholera! 

Dobra! Niech wartownicy robią swoje. Ja wracam do domu i...I kurwa nie wiem, co mam zrobić dalej.

Avril

Po tym jak zostałam dźgnięta srebrnym sztyletem między żebra, nie dałam rady dalej walczyć. Srebro piekielnie piecze, nie mówiąc już o rtęci. Kuśtykając szłam tam, gdzie mi kazano, starając się zignorować ból. Niestety, nic z tego. 

Po długiej drodze zobaczyłam ogromny dom. Był to prawdopodobnie dom główny tego sektora, w którym stacjonował alfa. Skręciliśmy przed nim w stronę innego, brzydszego budynku. Prowadziło mnie już teraz tylko dwóch strażników. Otworzono przede mną drzwi i wepchnięto do środka. Jasne światło raziło mnie w oczy. Zamknięto mnie w małej celi. Jakiś koc ułużony pod ścianą miał chyba służyć za łóżko. Po przeciwnej stronie krat, za którymi mnie zamknięto, znajdowało się szczelnie opancerzone okno.

Dwóch strażników obserwowało mnie z drwiną, na co zareagowałam warkotem i obnażeniem kłów. Ponownie zaczęłam krąży po małym pomieszczeniu, mimo bólu, który rozchodził się po moim ciele.

-Mam nadzieję, że jak wrócimy, to będziemy mogli normalnie porozmawiać.- powiedział jeden z mężczyzn. 

Kłapnęłam tylko zębami wyrażając pogardę i brak szacunku. Zebrał się we mnie gniew. Byłam tak wkurzona, że moje łapy zaczęły robić się ciepłe. To oznaczało, że ogień, który jest jednym z moich dwóch żywiołów, stara się mnie opuścić razem z rosnącymi emocjami.

To będzie długa noc...

~Płomień Nadziei~ [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz