"Nikt nie będzie mnie pilnować!"

24 2 1
                                    

Avril

Rozciągnęłam się i cicho ziewnęłam. Musiałam przysnąć. Nikt mnie nie pilnował, za to zauważyłam przed moją celą jakieś ubrania złożone w kostkę, śniadanie i szklankę ciepłego mleka. Szybko zmieniłam się w człowieka naciągając na siebie owe ciuchy. Wzięli je z mojego plecaka! Jestem pewna, że to są te same, które uszyła Susan! Na nogi założyłam czarne vansy. 

Kolejną rzeczą, którą zrobiłam było rzucenie się na jedzenie. Było przewyborne. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, co jem. Popiłam wszystko białą cieczą. Na razie nie jest tak źle. 

Nagle zaczęłam czuć ból w okolicach żeber. No tak. Od wczoraj na moim ciele pozostało jedynie rozcięcie, aczkolwiek nadal czułam dyskomfort, kiedy się poruszałam. 

Usłyszałam kroki. Ktoś schodził po schodach do mojej celi. Wyczułam, że to alfa, jednak nie miałam bladego pojęcia czego ode mnie chciał. Automatycznie dotknęłam swojej szyi. Naszyjnik był na swoim miejscu.

Stanął przede mną wyższy ode mnie co najmniej o półtorej głowy brunet. Zatopiłam się w jego brązowych oczach. Poczułam dreszcze przechodzące po moim ciele i szybsze bicie serca. Zauważyłam, że on zareagował tak samo na mój widok. 

-Jestem Hunter.- powiedział zachrypniętym głosem otwierając celę.- Myślę, że wiesz co się stało i jakie są tego konsekwencje.- spojrzał na mnie przenikliwie, a ja z nieobecnym wzrokiem zastanawiałam się, co mam zrobić.

Alfa, trochę starszy ode mnie, westchnął i skinął głową, abym poszła z nim. Przez chwilę się wahałam, ale później stwierdziłam, że nie mam innego wyjścia i niepewnym krokiem ruszyłam za mężczyzną. 

Idąc za nim przez plac, zachowywałam bezpieczną odległość, gotowa w każdej chwili do ucieczki. Panowała między nami niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać.

-Avril.- szepnęłam bezgłośnie, jednak ten cichy dźwięk i tak dotarł do uszu wilkołaka.

-Co?- zapytał nie do końca rozumiejąc.

-Tak się nazywam. Avril.- mój głos przybrał pewniejszą siebie barwę. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Ja również stanęłam w miejscu. 

Hunter otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak szybko zrezygnował i udał się w dalszą drogę. Weszliśmy do tego pięknego, dużego domu, który wczoraj mijaliśmy. Bez problemu dorównywałam kroku mojemu mate, jeśli mogę go tak nazwać. Weszłam za nim po schodach na poddasze, z którego utworzony został ogromny pokój w różnych odcieniach błękitu. Piękne pomieszczenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Przez okna wpadła tu wystarczająca ilość światła. Na jednej ze ścian, która obłożona była białymi płytkami, stał kominek, w którym tańczyły wesołe płomienie. Znajdowały się tu również dwie pary białych drzwi, z których jedne prawdopodobnie prowadziły do łazienki. Na samym środku stało ogromne łóżko.

Po dłuższej chwili zauważyłam, że chłopak bacznie mnie obserwuje. Nie miałam pojęcia, czego ode mnie oczekuje, więc tylko spojrzałam na niego pytająco.

-Nie mam wątpliwości, co to tego, że jesteś wilkołakiem, ale...twój zapach...jest taki...ludzki...- wymamrotał pod nosem.

-Nie wiem o czym mówisz.- powiedziałam zdecydowanie. Hunter wzruszył tylko ramionami i pozostawił ten temat w spokoju.

-To jest nasz pokój.- wskazał ręką na urocze pomieszczenie.

-Nasz?- zapytałam zdziwiona.- Nie będę spać w jednym pokoju z obcym facetem.- fuknęłam sfrustrowana, na co jego oczy pociemniały.

-Nie zapominaj, z kim rozmawiasz.- wysyczł przez zęby powoli się do mnie zbliżając.

Hunter 

Byłem delikatnie zirytowany zachowaniem dziewczyny. Zaczynała działać mi na nerwy lekceważącym stosunkiem do mnie.

-Nie będziesz mi mówił, co mam robić.

-Owszem, będę. A teraz łaskawie poczekaj na mnie w tym pokoju i nigdzie z niego nie wychodź. Wrócę po ciebie przed obiadem.- prychnęła i bez słowa weszła do środka.

Zamknąłem za nią drzwi i sam poszedłem załatwić kilka spraw. Od dłuższego czasu dowódcy oddziałów wojskowych są czymś otruwani i z ojcem, który jest głównym alfą, musimy dojść do tego, kto działa przeciwko nam.

Przeszedłem przez salon, w którym siedział Nathan, mój zaufany przyjaciel, a zarazem zastępca i kilku innych chłopaków.

-Miejcie oko na niską, rudowłosą dziewczynę. Jest u mnie w pokoju i zdaje się, że nie ma zamiaru być grzeczną i bezproblemową bratnią duszą.- mruknąłem kierując się w stronę wyjścia.

-Ej, ej, ej. Gratuluję!- Nathan momentalnie wstał, aby polegać mnie po plecach.- W końcu ją znalazłeś!

-Ta...zajebiście...- powiedziałem zrezygnowany wchodząc do swojego biura.- Pilnuj jej i daj znać, gdyby coś się stało.

-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?- spojrzałem na niego z politowaniem.- Jasne. Rozumiem. Już się stąd wynoszę.- zwinnie wycofał się z mojego gabinetu.

Potarłem skronie zmęczony pracą, kiedy dostałem maila od kolejnego alfy, którego dowódcy zostali podtruci. Nadal nie znaleziono leku, a wielu dobrych żołnierzy walczy teraz o własne życie. 

Avril

Jasne. Myśli, że jest moim mate i teraz może zrobić ze mną wszystko. Pff. Dupek. Jeszcze pokażę mu, jak bardzo się myli.

Nie miała zamiaru siedzieć pół dnia w zamkniętym pokoju. Wyszłam z niego chwilę po Hunterze. Skierowałam się w stronę słodkiej woni czekolady aż do salonu, gdzie siedziała zgraja chłopaków.

-Sorry, źle trafiłam.- powiedziałam zmieszana zwracając na siebie ich uwagę.- Powiecie mi, gdzie jest wyjście?

-Wybacz, mamy cię pilnować, więc wskazanie ci drogę ucieczki byłoby nierozsądne.- wychrypiał zielonooki blondyn o bardzo umięśnionej posturze. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym "naprawdę?!"

-Nikt nie będzie mnie pilnował.- fuknęłam.

-A co człowiek ma tu do powiedzenia?- zapytał ironicznie jakiś czarnowłosy o ciemnym odcieniu skóry.

-Zdziwiłbyś się.- i po prostu sobie poszłam. Nie miałam zamiaru z nimi dyskutować.

Po dłuższym czasie znalazłam wyjście i bez wahania przestąpiłam przez próg drzwi. Od razu rzuciłam się do starszego mężczyzny, który chwiejnym krokiem starał się utrzymać świadomość. Poddał się i w chwili, kiedy leciał ku spotkaniu z ziemią, złapałam go lekko uginając się pod jego ciężarem. Ułożyłam mężczyznę na plecach i sprawdziłam jego oddech, który był bardzo ciężki i urywany. Zaczęłam krzyczeć, żeby ktoś mi z nim pomógł. Spojrzałam na usta leżącej przede mną osoby, z których wydobywała się piana, a ciało lekko drgało pod wpływem mojego dotyku.

Podbiegły do mnie dwa wilkołaki i wzięli mężczyznę na noszach do jakiegoś budynku, jak mniemałam szpitala. Siedziałam oszołomiona w miejscu, gdzie przed chwilą leżał starszy pan. Nigdy nie widziałam takiego przypadku, a nie raz pomagałam w szpitalu przygotowywać zioła, zajmować się pacjentami. Uczyłam się od mojej przyjaciółki Belli, która specjalizowała się w różnego rodzaju chorobach, diagnozować dolegliwości dolegające chorym.

Miałam zamiar pomóc temu mężczyźnie. Wyglądał na takiego przerażonego. Mimo, że nie znam tego wilkołaka, czuję się za niego odpowiedzialna.

~Płomień Nadziei~ [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz