"Zwyrodniała synowa zwyrodniałego teścia."

19 1 0
                                    

Avril

Moja dziwna relacja z Hunterem zaczyna nabierać sensu! Nie trzymamy się już na takim dystansie. Wczorajszy wieczór był wspaniały! Nigdy nie myślałam, że tak bardzo mogę kogoś pragnąć. A jednak...

-Tylko nie sfajcz mi leków, Avril!- Zoe melodyjnie wyrwała mnie z zadumy zamykając za sobą drzwi laboratorium. Zaśmiałam się pod nosem i przystąpiłam do działania.

Do niewielkiej fiolki wlałam małą ilość aloesu. Później dodałam dwa listki mięty i kilka płatków pokrzywy indyjskiej. Dwie krople oleju z nasion wiesiołka pomogą walczyć z chorobą i wszelkimi schorzeniami. Wszystko szło dobrze...Do póki do swojego wywaru nie dodałam morwy białej. Mały wybuch spowodował osadzenie się czarnej sadzy na całej mojej twarzy, a rude włosy prawdopodobnie w tej chwili sterczały na wszystkie strony świata.

-Jakim kurna cudem!- wrzasnęłam.- To nie miało prawa tak po prostu wybuchnąć!- moja złość po prostu wypełniała mnie od środka.

-Avi! Wszystko dobrze? Usłyszałam...- blondynka stanęła w drzwiach i spojrzała na mnie zdumiona.- HA! HA! HA! HA!- po chwili pomieszczenie wypełniło się śmiechem Zoe.

Zmrużyłam oczy czując rosnącą irytację. Ta, świetna zabawa nabijać się z niewinnej wilczycy. Pff...też mi coś. 

-Co cię tak kurwa śmieszy?- warknęłam starając się doprowadzić do ładu swój wygląd, co ewidentnie pogorszyło sytuację.

-T-ty...- zwijała się ze śmiechu trzymając się za bolący brzuch.- J-ja...k t...t-y to... zro-bi...bi-łaś?- wydukała pomiędzy napadami śmiechu.

-Chuj wie!- sfrustrowana wyrzuciłam ręce w powietrze. - Wkurwiasz mnie!- fuknęłam, kiedy dziewczyna nadal podśmiechiwała się z mojego tymczasowego wyglądu. 

Usłyszałam kroki na parterze, które później przeniosły się na kolejne piętro. Po chwili do mojego tymczasowego gabinetu zajrzał Nathan. Widziałam, jak stara się powstrzymać śmiech, na co jeszcze bardziej przymrużyłam oczy.

-Alfa na ciebie czeka, Luno...- powiedział z nutką kpiny.- Może...pomóc w czymś?- dodał po kilku sekundach.

-Stul pysk i daj mi przejść!- syknęłam przepychając się w drzwiach. 

Wychodząc ze szpitala słyszałam jeszcze śmiech Zoe i przyjaciela mojego mate. Grr...Jeszcze się odpłacę.

Hunter stał na parkingu i rozmawiał z jakimiś starszymi ludźmi. Kiedy byłam już wystarczająco blisko, aby słyszeć ich rozmowę, dostrzegłam powalające podobieństwo między mężczyzną a moim alfą. Zwolniłam kroku orientując się, że są to jego rodzice. Jednak było już za późno na ucieczkę, zauważyli mnie. Hunter przycisnął mnie do swojego boku.

-Mamo..., tato..., to Avril...- przerwał na chwilę wstrzymując powietrze.-...moja mate. 

Starsi ludzie dokładnie zlustrowali moją sylwetkę. Ich wzrok zatrzymał się na mojej twarzy...i włosach. Cholera!

-To...wypadek przy pracy!- wyjaśniłam szybko widząc ich obrzydzenie.- Właśnie próbowałam znaleźć lek dla...

-Średnio mnie to interesuje.- przerwał mi beznamiętnie ojciec Huntera.

-Albert!- oburzyła się jego żona.- Zachowuj się!- kobieta spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.- Miło mi cię poznać.- mocno się we mnie wtuliła, co było ostatnią rzeczą jakiej mogłabym się spodziewać. 

-Mi państwa również.- uśmiechnęłam się uprzejmie.

-Jesteś człowiekiem?- mężczyzna nieziemsko przypominający swojego syna zaciągnął się moim zapachem.- Ona jest człowiekiem?! Wpoiłeś się w ludzką dziewczynę?! W jakąś szmatę?!- podniósł głos ciskając we mnie swój rozgniewany głos.

Ten koleś może robić, co chce. Może lizać ziemie, może łykać jakieś pigułki na ból dupy, może oglądać teletubisie leżąc w niemowlęcym kojcu, ale NIE MA PRAWA MNIE OBRAŻAĆ! 

-Szmatą to może pan podcierać sobie dupę. Ja jestem bardzo wartościową istotą, która szanuje ludzi szanujących mnie. Nie będę tolerować takiego traktowania. Jestem wolnym obywatelem, a pana rozdęte ego nie ma tu nic do gadania. Jeśli ma pan do mnie jakiś problem to proszę wysłać mi zaskarżenie mailem. Rozważę pańskie absurdalne zarzuty i zastanowię się, jak mogłabym pomóc mężczyźnie, który nie widzi świata poza czubkiem własnego nosa.- kulturalnie zwróciłam uwagę głównemu alfie, który aż poczerwieniał ze złości. 

-Ty mała, pieprzona gówniaro! Nie będziesz się tak do mnie zwracać! To, że jesteś mate mojego syna nie znaczy, że nie mogę rozszarpać cię na kawałki.- oczy Huntera płonęły czystą rządzą krwi mężczyzny, który go spłodził.- Powinnaś siedzieć w burdelu i zaspokajać chore fantazje napalonych wilkołaków!

TERAZ TO PRZEGIĄŁEŚ, STARUCHU!

MOŻE WYGLĄDAM, JAKBYM TURLAŁA SIĘ W POPIOLE!

MOŻE JESTEM NISKA, ZBYT CHUDA I MAŁO NIEBEZPIECZNA!

MOŻE POWIEDZIAŁAM CIUT ZA DUŻO!

ALE TO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE NIKT NIE BĘDZIE PLAMIĆ MOJEGO HONORU, A ZWŁASZCZA TEN SKURWIEL!

W mgnieniu oka zmieniłam się w kudłatą wilczycę. Ukazałam mężczyźnie swoje białe kły i zatoczyłam kółko starając się uspokoić swój gniew. Niestety nie było mi to dane, ponieważ kiedy ochroniarze tej taniej podróby mojego mate się na mnie rzucili, wybuchłam. Napakowani mężczyźni odskoczyli ode mnie poparzeni, kiedy mój wewnętrzny ogień wydostał się na zewnątrz. Hunter spojrzał na mnie błagalnie. Wiedziałam, że mimo wszystko jego ojciec jest dla niego ważny i wolałby, gdybym go nie podpalała. Warknęłam głośno i wybiegłam do lasu pozostawiając za sobą wypalone w ziemi ślady.

Cholerne dobre pierwsze wrażenie poszło się jebać! Rodzice mojego mate mnie nienawidzą! Super! Kolejne istoty, dla których jestem tylko nic nie znaczącym gównem!

Moje łapy rytmicznie uderzały o leśne podłoże. Nie wiedziałam dokąd biegnę, ale ufałam swoim chudym, puchatym kończynom. Nie wiem jak długo uciekałam przed sobą, ale zatrzymałam się przy niedużym stawie. 

W tafli wody odbijała się moja wilcza sylwetka. Ja jednak widziałam w niej dziewczynę- przerażoną, nie potrafiącą zapanować nad własną siłą, bojącą się miłości dziewczynę. Od dzisiaj do słownika określających mnie słów mogę dodać frazę: ZWYRODNIAŁA SYNOWA ZWYRODNIAŁEGO TEŚCIA. Idealnie opisuje moje teraźniejsze przemyślenia. 

Zanurzyłam łapę w przeźroczystej cieczy. Poczułam kojące właściwości uspokajającej mnie wody. Nie potrafię opanować przeznaczonych mi żywiołów. Ognia tak naprawdę się boję. Wyzwala się we mnie tylko i wyłącznie przez gniew. Za to woda...uwielbiam ją, ale nie mam pojęcia jak zawładnąć nad jej kształtem czy ruchem. 

Cichy szelest, gdzieś po drugiej stronie zbiornika wodnego, zwrócił na siebie moją uwagę, zachęcając mnie do wytężenia zmysłów. Wiatr wiał zza moich pleców, więc byłam zdana tylko na słuch. Nie byłam sama...czułam czyjąś obecność i z całą pewnością ten "ktoś" nie był do mnie przyjaźnie nastawiony.

Skrzypnięcie gałęzi pod wpływem następującego na nią ciężaru zasygnalizowało mi, że owa postać coraz bardziej się do mnie zbliża. Z nieufnością przygotowałam się na atak. Czarna sierść mignęła między drzewami. Postanowiłam namierzyć napastnika. Przymrużyłam oczy, w które padała zbyt duża ilość światła. Nagle błękitne ślepia pojawiły się tuż nade mną powalając mnie na plecy. 

Obnażyłam swoje kły pokazując, że lepiej będzie jeżeli ten skurczybyk się ode mnie odsunie. On jednak z ciekawością mi się przyglądał. Kiedy odciążył mnie od swojego ciężaru ciała, gwałtownie się podniosłam i zaczęłam warczeć na szalonego narwańca. Zjeżyłam sierść i zawarczałam ostrzegawczo. On jedynie wywiesił jęzor na wierzch i przekręcił łeb dokładnie mi się przyglądając. 

Czy z tym psycholem jest wszystko w porządku? Avril, przecież to psychol! Jak może być z nim wszystko w porządku, idiotko?

~Płomień Nadziei~ [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz