Stojąc przed drzwiami przyjaciółki miałam już zamiar dzwonić jednak przypomniało mi się, że kiedyś dostałam od niej kluczę do domu. Chyba jechała na jakieś wakacje i miałam opiekować się jej psem. Oczywiście zapomniałam jej oddać. Po chwilowej walce z zamkiem w drzwiach udało mi się wejść do środka.
-Hej już jestem!-wykrzyknęłam zamykając z hukiem drzwi wejściowe.
Jednak jedyną odpowiedź jaką usłyszałam do stukot pazurów psa Mariki.
-No cześć przystojniaku-uklęknęłam i zaczęłam czochrać psiaka po bujnej czuprynie.
-Aż tak wyładniałem-odezwał się po chwili czyjś męski głos.
Zdziwiona głosem, który przecież bardzo dobrze znałam... znałam ale jednak wydawał się być obcy. Wstałam z podłogi i zaczęłam poszukiwać źródła dźwięku. Po chwili zauważyłam postać stojącą po mojej prawej stronie.
-Jezus!-wydarłam się tak głośno, że oszołomiony pies uciekł do kuchni.
-Jezus? Nie to tylko ja-wybuchnął śmiechem chłopak.
-Patryk jak ja cię dawno nie widziałam!-rzuciłam się chłopakowi na szyję prawie powalając go na podłogę-Gdzieś ty był tyle czasu?!-nie puszczałam chłopaka z objęcia.
-Tu i tam, tam i tu. Zwiedziłem trochę-wtulił się w moje rozpuszczone włosy.
Patryk to mój dobry przyjaciel. Poznałam go przez przypadek. To był w sumie zakład. Dla żartów zaczepiałyśmy przypadkowych straszysz chłopaków w szkole. Patryk jako jedyny wtedy powiedział hej i zaczął rozmowę. Dziewczyny umierały z zazdrości, że to mi udało się zagadać do takiego przystojniaka. Jego jasno brązowe włosy zawsze idealnie przycięte i postawione do góry cudnie wpasowywały się do zielonych błyszczących oczu. Jedyny w tej szkole miał to na widok czego wszystkie laski miały kisiel w majtach. Ten idealny zarys szczęki. Wzrostem również nie grzeszył, to 185 cm robi swoje. Gdy tylko przytulałam go na powitanie lub pożegnanie czy też po prostu z nim rozmawiałam czułam ten wzrok wszystkich zazdrosnych dziewczyn. Lecz dwa lata temu on wyjechał. Bez słowa, nie dając od tamtej pory znaku życia. Załamałam się i obwiniałam siebie, że to ja coś spieprzyłam.
-Ale mi brakowało tych szczerych rozmów, tych nieprzespanych nocy na oglądaniu gwiazd i gadaniu o niczym..-wtuliłam się w jego klatkę.
-A mi tak brakowało ciebie-po tych słowach ucałował mnie w czoło.
Coś niesamowitego. Najwidoczniej szczęście mi dopisuje. Wróciła do mnie osoba na, której tak bardzo mi zawsze zależało, którą tak kochałam i kocham nadal. Zawsze dziękowałam za zesłanie mi tego osobnika płci przeciwnej.
-No proszę, proszę. Widzę, że już się zdążyliście przywitać-powiedziała Marika wchodząc do domu.
-Jak widać-burknął Patryk nie wykonując najmniejszego gestu sugerującego zakończenia tego czułego przytulasa.
Zaraz za Mariką do domu wszedł Adrian oraz... tak on. Jako trzeci próg przekroczył Josh niosący w ręku pełno zakupów. Co oni tam robili? Miałyśmy być tylko 4! To chyba był najmniejszy problem. Josh był tym większym kłopotem. Wchodząc zmieszał się na widok mnie i Patryka. Z jego oczu łatwo było wyczytać złość.
-Josh... hej-powiedziałam odsuwając się stanowczo od przyjaciela.
-Hej-burknął bez żadnych emocji.
-Daj stary, pomogę ci-Patryk podszedł, wziął część zakupów, które Josh dość niechętnie oddał w jego ręce.
Oboje udali się do kuchni. Ja usiadłam na kanapie i aż mi się głupio zrobiło. Po chwili do salonu wszedł Tyler. Ucieszyłam się na widok chłopaka. Podeszłam i przytuliłam go na przywitanie. Zaraz za nim szła szczupła blondynka o niebiańsko niebieskich oczach.