You have fallen from the sky

98 11 3
                                    

*Ważna notka pod rozdziałem!*

Jak zwykle o 8 zadzwonił budzik. Nic bardziej mnie nie dobija jak poniedziałek. Nie dość, że miałam kaca to jeszcze na pierwszej lekcji fizyka. W momencie gdy wyłączyłam budzik uświadomiłam sobie, że są wakacje.

-Ruby ty idiotko-wyszeptałam do siebie.

Położyłam się i próbowałam przespać jeszcze chociaż godzinę. Kac morderca stwierdził, że nie czas na spanie tylko elektrolity i litr wody. Zmusiłam się do zabrania swoich zwłok na dół.

-Dzień dobry!-powiedział tata.

W odpowiedzi dostał jedynie skwaszoną minę, która była symbolem zbyt głośnego powitania.

-Szukasz elektrolitów?-zapytał widząc, że zawzięcie czegoś poszukuję w pojemnikach z lekarstwami.

-Tak-odpowiedziałam krótko.

Mężczyzna wstał, podszedł do szafki i wyjął dwie saszetki.

-Mama robiła porządki i wszystko poprzestawiała-zaśmiał się pod nosem.

-No tak-uśmiechnęłam się.

-Dobrze, że wczoraj spała jak wróciłaś. Nie była by pocieszona takim widokiem-popatrzyłam pytająco-Chłopak który cię odwiózł prosił bym ci przypomniał o dzisiejszym koncercie. Mówił, że będziesz wiedzieć o co chodzi.

-A no tak koncert!-powiedziałam łapiąc się za głowę-Chwila... taki brunet?

Szczerze nie pamiętam nic co działo się od momentu kiedy wróciłam z Joshem do domu. Liczyłam, że chodzi o Tylera bo jako jedyny nie pił i mógł mnie odwieźć. Jednak nie do końca byłam pewna czy oby na pewno był to on. Więc wolałam się upewnić czy nie byłam na tyle głupia aby przypadkiem wsiadać do samochodu z pijanym chłopakiem.

-Tak, wysoki bardzo miły-tata poruszał dziwnie brwiami-To twój chłopak?

-Nie nie nie nie-zaśmiałam się głośno-On ma dziewczynę. To przyjaciel.

-Na pewno?

Rzuciłam tylko na niego znaczące spojrzenie i uderzyłam w przedramię. Tata dopił ostatni łyk kawy wstał i odłożył kubek do zmywarki. Podszedł ponownie do tej samej szafki i wyciągnął tabletki na ból głowy. Położył je przede mną oraz poczochrał mnie po głowie.

-Będziemy późno. Napisz jak będziesz na koncercie-rzucił wychodząc z domu.

No tak... koncert. Nie chce tam iść ale Tylerowi bardzo na tym zależy. Bardzo go lubię i będzie mu przykro jeśli nie przyjdę. Wybrałam numer do chłopaka i zadzwoniłam.

-Hej Tyler!-powiedziałam.

-Hej Ruby!-opowiedział promiennie-Mam nadzieję, że dzwonisz w sprawię koncertu?

-Ty to masz jakiś dar-zaśmiałam się-Nie wiem o której mam przyjść.

-Możesz przyjść o 20. Koncert zaczyna się o 20:30. Nie wiem czy wspominałem gdzie. Chyba wiesz gdzie jest ten klub "Cellar"?

-Tak, wiem. Kiedyś tam byłam.

-Weź kogoś ze sobą do towarzystwa-zrobił przerwę-ale nie bierz tego Patryka. Lepiej żeby się znowu nie bili z Joshem.

Nieznajomy||Josh DunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz