Rozdział Pierwszy (02.07.1942)

5.3K 161 28
                                    

Był piękny, lipcowy dzień. Wybrałam się do kina na premierę filmu z moją ulubioną aktorką - Polą Negri. Kupiłam bilet za równe dwadzieścia marek niemieckich i udałam się w stronę sali. Gdy do niej weszłam, zobaczyłam wiele olśniewająco wyglądających niemek. Przyodziane były w pierwszej klasy suknie, a na ich szyjach widniały godne pozazdroszczenia kolie. Obok nich siedzieli oczywiście dostojni panowie. Wszystkie te pary wyglądały na bardzo zakochane, a ja zawsze marzyłam o takiej miłości. Usiadłam w drugim rzędzie i poprawiszy swoje bladoróżowe palto, czekałam na ekranizacje. Po paru minutach - zaczęło się - na wielkim ekranie pojawił się napis - 'The Secret Lie'.
Wszystko było takie wspaniałe - do czasu. W jednej chwili po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a widoczność stawała się ograniczona przez szary dym. Ludzie wybiegali z budynku, przez co zrobiło się zamieszanie. Ja stanęłam przy drzwiach wyjściowych i opierając się o ścianę, wciąż miałam nadzieję na dokończenie seansu.

- Dlaczego nie wychodzisz z kina? - zapytał szczupły młodzieniec o jasnoniebieskich oczach i płowej czuprynie.

Obróciłam głowę w jego kierunku i z bezradnością w głosie objaśniłam:

- Jakiś idiota wpuścił gaz łzawiący, a ja nie chcę tak prędko odpuszczać.

Po chwili do pomieszczenia wtargnęły straże niemieckie z zamiarem znalezienia sprawcy całego zdarzenia.
Na twarzy mężczyzny natychmiast nastał niepokój i poczułam, że ktoś chwycił mnie za dłoń. Nie mogłam temu zaprotestować, bo nim się obejrzałam, byłam już na zewnątrz.
Ocierając ostatki łez z mojej twarzy, spojrzałam ponownie na nieznajomego, a on uśmiechnął się i podając mi rękę, przedstawił się :

- Cześć, jestem Janek, choć znajomi mówią na mnie Rudy.

Chciałam wypowiedzieć już moje imię, gdy zorientowałam się, że to właśnie on wyprowadził mnie z kina mimo mojej widocznej niechęci.

- Słuchaj... Rudy, czy jak tam Cię zwą! Myślisz, iż nie potrafię o siebie zadbać?
Nie prosiłam Cię o pomoc, a na to, abym zdradziła Ci swoje imię, trzeba zapracować! - wykrzyczałam.

Harcerz zaskoczony moją odpowiedzią zmarszczył tylko czoło, a ja postanowiłam się od niego oddalić. Pośpiesznie wbiegłam na ulicę, a gdy spojrzałam na lewo, dostrzegłam auto i byłam pewna, że to mój koniec. Momentalnie ktoś objął mnie w pasie i odciągnął z pasu ruchu. Był to oczywiście Jan. Jeszcze przez chwilę trzymał mnie w objęciach, dzięki czemu wpatrywaliśmy się sobie w oczy, pomijając fakt, iż miałam nogi jak z waty. Wnet kierowca czarnego Forda wyszedł ze swojego pojazdu i krzyknął :

- Proszę Pana, niech Pan pilnuje swojej kobiety!

Wybawca znów obrzucił mnie wzrokiem i zaśmiał się :
- I Ty potrafisz o siebie zadbać?

Po usłyszeniu tego zwrotu, gwałtownie odepchnęłam młodzieńca i ze stoickim spokojem oznajmiłam:

- Dziękuję za uratowanie życia, lecz muszę już iść.
Odeszłam kilka kroków i usłyszałam głos zza mych pleców :

- Może chociaż zdradzisz mi swoje imię? Chyba już sobie zapracowałem - nadmienił.

Byłam mu niezwykle wdzięczna, więc odwróciłam się i odpowiedziałam :
- Klaudia... Jestem Klaudia - po czym pobiegłam do domu.

........................................................................
Serwus Kamyczki!
Mam dla Was kilka informacji.
1.Jest to moje najstarsze opowiadanie.
2.Wszystkie wydarzenia, które będą w tej książce, dzieją się przed porwaniem Rudego przez Gestapo, lecz w dalszej części opiszę też sytuację po B))).
3.Tak, ja jestem główną bohaterką.

💕 Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta seria! NASTĘPNE OPOWIADANIE PLANUJĘ NA 20 MARCA, LECZ MOŻE POJAWIĆ SIĘ SZYBCIEJ!
Autorką okładki jest SanitariuszkaKANON ❤️koniecznie wpadnijcie do niej!

Miłość dawnych lat || Kamienie na Szaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz