Rozdział Dziesiąty (03.04.1943)

1.6K 51 7
                                    

Obudziło mnie dźwięczne stukanie do drzwi wejściowych. Mozolnie otworzyłam oczy i poraziło mnie światło, wpadające do pomieszczenia przez uchylone okno. W końcu
wstałam z wygodnego posłania i udałam się w kierunku dobiegającego hałasu. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Krzysiek z bukietem świeżo zerwanych maków w ręce.

- Kwiaty dla pięknej pani. - powiedział z uśmiechem.

Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze, co od kilku dni nie było częstym zdarzeniem.

-Wejdź. - odparłam, odsuwając się od wejścia.

- Nie, nie. - wyparł- zabieram Cię na spacer. Nie możesz zamknąć się w domu i z niego nie wychodzić.

Oczywiście chciałam odmówić, ale miał w oczach coś, dzięki czemu wciąż ulegałam. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Słońce przyjemnie okalało moją bladą twarz. Mijaliśmy wiele szczęśliwych ludzi, a widok roślin jeszcze bardziej oddawał urok ówczesnej pory roku .
Zawędrowałam myślami do wspomnień z ukochanym, którego nie mogło przy mnie być. Czułam jego obecność, jego głębokie spojrzenie na sobie.

- Wolę Ciebie w uśmiechu, wtedy Twoja uroda jest jeszcze bardziej wyrazista. - oznajmił zalotnie.

Po usłyszeniu komplementu, pozytywny wyraz twarzy zagościł u mnie znowu.

- Właśnie taki widok uwielbiam. - podkreślił.

-Przestań, bo się zarumienię.. - wtrąciłam, odgarniając subtelnie kosmyki włosów z czoła.

- Mówiąc inaczej, musiałbym skłamać. - dodał.

Obrzucana pochwałami, czułam się wspaniale, a w szczególności przez to, że Krzysztof był wyjątkowo przystojnym młodzieńcem.
Przysiadliśmy na rześkiej, zielonej trawie. Momentalnie mężczyzna chwycił mnie w talii i powoli zbliżył się do moich ust. Prawie złożył na nich pocałunek, lecz gwałtownie go odepchnęłam.

- Przepraszam, chwila słabości.. - rzekł z bezradnością w głosie.

- Każdemu czasem się zdarzają, teraz jesteśmy kwita. - oznajmiłam, odsuwając się od kolegi.

Podniosłam się do góry i poprawiając wygniecioną suknię, zapytałam :

-Chciałabym odwiedzić Rudego. Pójdziesz ze mną?

- Z przyjemnością. - odpowiedział, otrzepując spodnie z przyczepionej do nich roślinności.

Parę alejek później byliśmy już na miejscu. Pośpiesznie wbiegłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się wybranek mego serca. Przy łóżku siedziała jego matka i na mój widok otarła tylko resztki łez z policzków i wyszła z pokoju, zostawiając nas samych.

- Cześć kochanie.. wiem, że mnie słyszysz. - powiedziałam łamanym akcentem. - Nie możesz mnie zostawić. Jesteś dla mnie wszystkim...

Delikatnie pogładziłam jego posiniaczone czoło i pogrążyłam się w rozpaczy.
Nieoczekiwanie mężczyzna wydusił ze swoich siwych ust:

- Tak prędko się nie poddaję..

Momentalnie rzuciłam się na szyję ukochanego, lecz widząc jego ból wynikający z dotknięcia połamanych żeber i innych ran - zaprzestałam czułości.

- Moje serce bije dla Ciebie - dodał, kładząc moją dłoń na swojej klatce piersiowej.

Wkrótce potem do izby przybyła również rodzina oraz przyjaciele chorego, aby go przywitać. W tłumie, dostrzegłam Krzysia i niezwłocznie przyłączyłam się do niego.

- Jest w czepku urodzony.. - rzucił.

- I to dosłownie... - stwierdziłam, opierając się o bark rozmówcy.

- Będę już wracał.. Lada moment godzina policyjna, a ze szkopami nie ma żartów. - zachichotał.

- Masz rację.. - odparłam ze spokojem, a chłopak odszedł z mego pola widzenia. Natychmiast odwróciłam się za nim i krzyknęłam do stojącego u progu młodzieńca :

- Krzysiek! Dziękuję...

On uśmiechnął się tylko lekko i zniknął wsród podwórkowej ciemności.

.......................................................................
Jak się podobało, kamyki?

Miłość dawnych lat || Kamienie na Szaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz