Obudziło mnie dźwięczne stukanie do drzwi wejściowych. Mozolnie otworzyłam oczy i poraziło mnie światło, wpadające do pomieszczenia przez uchylone okno. W końcu
wstałam z wygodnego posłania i udałam się w kierunku dobiegającego hałasu. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Krzysiek z bukietem świeżo zerwanych maków w ręce.- Kwiaty dla pięknej pani. - powiedział z uśmiechem.
Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze, co od kilku dni nie było częstym zdarzeniem.
-Wejdź. - odparłam, odsuwając się od wejścia.
- Nie, nie. - wyparł- zabieram Cię na spacer. Nie możesz zamknąć się w domu i z niego nie wychodzić.
Oczywiście chciałam odmówić, ale miał w oczach coś, dzięki czemu wciąż ulegałam. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Słońce przyjemnie okalało moją bladą twarz. Mijaliśmy wiele szczęśliwych ludzi, a widok roślin jeszcze bardziej oddawał urok ówczesnej pory roku .
Zawędrowałam myślami do wspomnień z ukochanym, którego nie mogło przy mnie być. Czułam jego obecność, jego głębokie spojrzenie na sobie.- Wolę Ciebie w uśmiechu, wtedy Twoja uroda jest jeszcze bardziej wyrazista. - oznajmił zalotnie.
Po usłyszeniu komplementu, pozytywny wyraz twarzy zagościł u mnie znowu.
- Właśnie taki widok uwielbiam. - podkreślił.
-Przestań, bo się zarumienię.. - wtrąciłam, odgarniając subtelnie kosmyki włosów z czoła.
- Mówiąc inaczej, musiałbym skłamać. - dodał.
Obrzucana pochwałami, czułam się wspaniale, a w szczególności przez to, że Krzysztof był wyjątkowo przystojnym młodzieńcem.
Przysiadliśmy na rześkiej, zielonej trawie. Momentalnie mężczyzna chwycił mnie w talii i powoli zbliżył się do moich ust. Prawie złożył na nich pocałunek, lecz gwałtownie go odepchnęłam.- Przepraszam, chwila słabości.. - rzekł z bezradnością w głosie.
- Każdemu czasem się zdarzają, teraz jesteśmy kwita. - oznajmiłam, odsuwając się od kolegi.
Podniosłam się do góry i poprawiając wygniecioną suknię, zapytałam :
-Chciałabym odwiedzić Rudego. Pójdziesz ze mną?
- Z przyjemnością. - odpowiedział, otrzepując spodnie z przyczepionej do nich roślinności.
Parę alejek później byliśmy już na miejscu. Pośpiesznie wbiegłam do pomieszczenia, gdzie znajdował się wybranek mego serca. Przy łóżku siedziała jego matka i na mój widok otarła tylko resztki łez z policzków i wyszła z pokoju, zostawiając nas samych.
- Cześć kochanie.. wiem, że mnie słyszysz. - powiedziałam łamanym akcentem. - Nie możesz mnie zostawić. Jesteś dla mnie wszystkim...
Delikatnie pogładziłam jego posiniaczone czoło i pogrążyłam się w rozpaczy.
Nieoczekiwanie mężczyzna wydusił ze swoich siwych ust:- Tak prędko się nie poddaję..
Momentalnie rzuciłam się na szyję ukochanego, lecz widząc jego ból wynikający z dotknięcia połamanych żeber i innych ran - zaprzestałam czułości.
- Moje serce bije dla Ciebie - dodał, kładząc moją dłoń na swojej klatce piersiowej.
Wkrótce potem do izby przybyła również rodzina oraz przyjaciele chorego, aby go przywitać. W tłumie, dostrzegłam Krzysia i niezwłocznie przyłączyłam się do niego.
- Jest w czepku urodzony.. - rzucił.
- I to dosłownie... - stwierdziłam, opierając się o bark rozmówcy.
- Będę już wracał.. Lada moment godzina policyjna, a ze szkopami nie ma żartów. - zachichotał.
- Masz rację.. - odparłam ze spokojem, a chłopak odszedł z mego pola widzenia. Natychmiast odwróciłam się za nim i krzyknęłam do stojącego u progu młodzieńca :
- Krzysiek! Dziękuję...
On uśmiechnął się tylko lekko i zniknął wsród podwórkowej ciemności.
.......................................................................
Jak się podobało, kamyki?
CZYTASZ
Miłość dawnych lat || Kamienie na Szaniec
RomanceKlaudia ma 20 lat i zaczęła studiować polonistykę w okupowanej Warszawie. Jest urodziwą, szczupłą szatynką o jasnoniebieskich oczach, które przyciągają uwagę. Przez swój olśniewający wygląd, wiele mężczyzn traci dla niej głowę, lecz ona wytrwale cze...