Rozdział II.I

2K 105 64
                                    

/Ogólna perspektywa\

Następnego dnia z samego rana doktor Jennifer siedziała na tarasie jadalnym z innymi pracownikami oczekując śniadania. Wpatrując się z góry na jadalnie, w której pojawiały się już stwory dopatrywała creepypast z rezydencji. W niedużych ławkach zaczęły siadać gromady potworów zaobrączkowane specjalnie naelektryzowanymi bransoletami na obu nadgarstkach. Służyły one w razie potrzeby, gdyby bójka stworów za bardzo wymknęła by się z pod kontroli. Nagle kobieta zauważyła znajome dwie czarne czupryny. Właśnie wprowadzono do sali Jeffa i Jane związanych łańcuchami. Ochroniarze przy wejściu przypięli im na ręce bransolety i zdjęli niepotrzebne łańcuchy. Po chwili zaczęła pojawiać się cała grupka z rezydencji. Mimo to, że byli już zaobrączkowani nadal czekali przy wyjściu. Nagle pojawiła się wysoka postać w białej jak swoja skóra koszuli, spodniach od garnituru i eleganckich lekko obdartych butach. Był cały obwiązany, a jego szyja była przykuta do łańcucha. Jeden z żołnierzy trzymał go za "smycz", a drugi z boku na wszelki wypadek, gdyby chciał się wyrwać. Humanoid nawet nie próbował. Pani doktor cały czas patrzyła na niego uważnie. Mimo to, że nie miał twarzy po jego mimice ciała zrozumiała, że jest całkowicie spokojny w porównaniu do reszty jego rodziny. Tak samo jak innym przypięli mu bransolety, ale obroże zostawili, gdyż była również pod ładunkiem. Kiedy stanęli wszyscy razem zaczęli rozglądać się po całym wielkim pomieszczeniu. Mała Sally, która najwidoczniej była przerażona chwyciła rękę Slendermana.

[Slender] - Nie bój się Sally.

[Jason] - Na jej miejscu też bym tak zrobił. Czuję się tu nieswojo.

[Masky] - A kto by się czuł?

[Slender] - Uspokójcie się. Zostaliśmy złapani, ale to nie oznacza, że od razu mamy wszyscy panikować. Musimy być czujni i zachować nerwy na wodzy. Nie chcemy na siebie zwrócić uwagi.

[Toby] - Operatorze, pan niektórych z nich zna?

[Slender] - Nie. Nie zauważyłem nikogo takiego.

[Jeff] - Walić! Usiądźmy gdzieś, bo czuję się obserwowany - Slenderman widocznie miał podobne odczucia, ponieważ zaczął rozglądać się na wszystkie strony. Kiedy podniósł głowę zorientował się, kto jest ich obserwatorem.

[Slender] - To nie potwory.

[Jeff] - Jak to? - na te słowa wszyscy spojrzeli w stronę tarasu i zauważyli doktor Jennifer. 

[Slender] - To ta kobieta.

[Sally] - Oo! To ta pani doktor co wczoraj mnie opatrzyła!

[Clockwork] - Ona?

[Slender] - To chyba wszystko wyjaśnia.

[Sally] - Pani Jennifer! Halo! Dzień dobry! - krzyczała dziewczynka. Pani doktor uśmiechnęła się promiennie i odmachała dziecinie. 

[Jeff] - Po co to zrobiłaś?! - spytał naburmuszony.

[Sally] - Była bardzo dla mnie miła i dała mi cukierka!

[Jeff] - Dzieci...

[Slender] - Dosyć! Siadamy! - pokazał na jedną z pustych ławek. Kiedy wszyscy usiedli Slenderman i jego proxy poszli po talerze z jedzeniem dla każdego.

W tym samym czasie do pani doktor dosiadł się jeden z pracowników imieniem Michael i dowódca John.

[John] - Jak tam twoje creepypasty się sprawują?

[Jenny] - Tak jak za pierwszym razem u każdej z nich. Zdezorientowane.

[Michael] - Czyli norma. Były spokojne?

Creepypasty doktor Jennifer Bellares (Slenderman love story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz