Rozdział IX

1.6K 94 18
                                    

Tak jak obiecałam wcześniej creepypastom co dnia do nich przychodziłam, a w szczególności do Slendermana. Oczywiście stało się to czego się spodziewałam. John obiecał, że wyśle zastępstwo za mnie do humanoida, co nie było prawdą. Okazało się, że istota w ogóle nie jest wypuszczana z klatki i opatrunek na jej plecach jest niewymieniany. Dodatkowo zauważyłam, że mimo iż nie może wychodzić nikt nie ma zamiaru przynieść mu choć trochę jedzenia. Zrozumiałam wtedy, że John ponownie pod moją nieobecność stara się osłabić "swojego przeciwnika". Na szczęście mimo zakazów przesiadywałam w jego klatce większość czasu i starałam się nim opiekować. Z jedzeniem była dość trudna sytuacja. Kiedy zgłosiłam Johnowi, że humanoid nie ma co jeść zaprzeczył próbując mi wmówić, że po prostu istota kłamie. Wiedząc, że nikt inny mi nie pomoże postanowiłam, że sama się dla niego poświęcę. Za każdym razem gdy była pora obiadowa i inne tego typu, przynosiłam swoją porcję Slendermanowi by się z nim podzielić. Czasem oddawałam mu całą tacę wmawiając, że już jadłam na jadalni. Nie chciałam mu mówić, bo wiedziałam, że by odmówił.

Tego dnia wychodząc z jadalni ponownie wyniosłam tacę ze swoim jedzeniem by oddać je Slendermanowi. Byłam głodna i było mi trochę słabo, ale starałam się zbagatelizować to uczucie. Kiedy weszłam do klatki mężczyzny ten siedział na materacu. Zauważywszy mnie odsunął się na jedną stronę materaca by zrobić mi miejsce. Położyłam tacę na jego kolanach i usiadłam obok niego.

[Slender] - To wszystko dla mnie? - spojrzał zdziwiony.

[Ja] - Tak.

[Slender] - Na pewno pani doktor nie chce trochę?

[Ja] - Nie, dziękuję.

[Slender] - Na pewno? Wygląda pani dzisiaj jakoś... dziwnie. Pani twarz jest bladsza niż zwykle.

[Ja] - Jesteś bardzo spostrzegawczy.

[Slender] - ... - spojrzał na mnie podejrzliwie.

[Ja] - Jedz - na to humanoid chwycił widelec i zaczął powoli zjadać sałatkę warzywną. Kiedy powoli próbował stek i pieczone ziemniaki, które tak bardzo uwielbiałam zaczęło mnie skręcać. Przyznam, że tym razem patrzenie jak on je było dla mnie okropne. Chwyciłam się za brzuch i wstałam by nie wzbudzić w nim podejrzeń. Zaczęłam chodzić po pokoju, aż zatrzymałam się tuż przy szybie klatki. Westchnęłam ciężko. Byłam już naprawdę przemęczona. W pewnej chwili poczułam jak wielka rękach chwyta mnie za ramię. 

[Slender] - Doktor Jennifer. 

[Ja] - Wszystko jest w porządku! - uśmiechnęłam się do niego słabo, ale on nie wydawał się być przekonany.

[Slender] - Nie muszę pani nawet czytać w myślach, by znać prawdę.

[Ja] - ... - zerknęłam gdzieś w bok zawstydzona. Slenderman zaciągnął mnie na materac, na który ponownie usiedliśmy. Chwycił tacę, którą wcześniej odłożył na bok i dał mi swój widelec.

[Slender] - Widzę, że pani jest osłabiona. Niech pani doktor zje choć trochę.

[Ja] - No dobrze - w końcu dałam się namówić i zjadłam wszystko co znajdywało się na tacy mimo to, że posiłek był bardzo syty. Humanoid odłożył tacę za materac.

[Slender] - Mam nadzieję, że jest pani najedzona.

[Ja] - Tak. Ale co z tobą? Przecież będziesz głodny!

[Slender] - I dlatego dawała mi pani całe swoje jedzenie? Bo bała się pani doktor, że będę głodny? Ja nie mam tak szybkiego odczucia głody. Po za tym jestem bardzo wytrzymały.

[Ja] - Wiem, ale po prostu martwiłam się o ciebie.

[Slender] - Na razie to pani powinna martwić się o siebie. Przez chwilę myślałem, że pani mi tu zemdleje, a nie chciał bym powtórki z rozrywki. 

[Ja] - Przepraszam, że tak cie martwię - powiedziałam trochę zaczerwieniona.

[Slender] - Niech pani się położy. Jest pewnie pani zmęczona. Przykro mi, że tylko to mam do zaoferowania...  - oznajmił rozbawiony pokazując na materac. Momentalnie po tych słowach wstał i zanim zdążyłam odpowiedzieć już zostałam położona przez istotę.

[Ja] - Hej!

[Slender] - Ja też się położę - po czym zobaczyłam jak kładzie się za mną, po drugiej stornie. Nagle poczułam na swoich plecach jego ciepłe ciało. Trochę się wzdrygnęlam, że jest mnie tak blisko.

[Ja] - Slendermanie? - na to humanoid się odsunął.

[Slender] - Przepraszam. Naruszyłem twoją prywatność, prawda?

[Ja] - Nie, tylko... dziwi mnie to, że potrafisz być tak blisko mnie bez żadnych obawy!

[Slender] - Po prostu jestem pewny.

[Ja] - Czego?

[Slender] - Że nic mi nie zrobisz. Zaufałem ci. 

[Ja] - Wiem. Jeżeli chcesz to możesz się nawet do mnie przytulić.

[Slender] - To nie będzie ci przeszkadzać?

[Ja] - Nie, skąd. Wręcz miło było gdy byłeś tak blisko mnie - na te słowa poczułam jak moje plecy stykają się z jego ciepłą skórą. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Jego ręka lekko mnie objęła. W końcu oboje odpłynęliśmy w objęciach Morfeusza.


Kiedy się obudziłam był już wieczór. Slenderman jak się okazało nie spał, ale nie wstał z materaca, bo po prostu nie chciał mnie obudzić. Po dość krótkiej rozmowie pożegnałam się z nim i wyszłam z klatki. Miałam zamiar iść, jednak usłyszałam jak ktoś woła mnie po imieniu.

[Slender] - Jennifer, jeżeli mogę tak do ciebie mówić, dziękuję ci za wszystko - powiedział stojąc tuż przy szybie zamkniętej celi.

[Ja] - Nie ma za co. Ja również ci dziękuję - przyłożyłam swoją rękę do szyby i promiennie się do niego uśmiechnęłam. Wtedy stało się coś naprawdę słodkiego. Slenderman przyłożył swoją wielką rękę na szkle klatki w miejsce mojej. Poczułam delikatne ciepło jego ręki. Byłam cała czerwona, ale nie mogłam oderwać od niego oczu. Trwaliśmy tak zahipnotyzowani przez dłuższą chwilę. W końcu oderwaliśmy się od dzielącej nas szyby. Pomachałam mu na pożegnanie i poszłam do swojego pokoju by ponownie się położyć i zasnąć.

..................................................

~Goldis

Creepypasty doktor Jennifer Bellares (Slenderman love story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz