6

89 4 3
                                    

Po kilku tygodniach prawie bez snu Dis miała dość tego, że jej dziecko za bardzo upodobniło się do swojego tatusia. Tylko drze jape, je na potęgę i całe dnie leni się w łóżku. Jednak trzy dni temu Dain, który ma już swoje lata, zachorował i ledwie trzyma się przy życiu.

- Czy możesz chociaż raz siedzieć cicho? Tak tym razem mówię do ciebie Thorin! - wykrzyczała to na cały Erebor, a nawet usłyszałoby to połowa Śródziemia.

- Słuchaj co ty się tak denerwujesz, co? Okres masz? - odpowiedział ze spokojem.

- Jeszcze raz powiesz coś takiego to jutro będzie twój pogrzeb! Zająłbyś się swoim dzieckiem, a nie tylko leżysz na łóżku i służba przynosi ci górę jedzenia!

- Dobra, już spokój. Spokojnie mućka już dobrze.

Dis nie miała siły już odpowiadać , wyszła trzaskając drzwiami. Kto by się spodziewał, że pójdzie w tym kierunku. Mimo tak wielkiej jeszcze żałoby musiała się tam znaleźć.

- Jakby tylko Durin był taki jak wy moi chłopcy, a on jest całkowicie bezużyteczny. Wasz wujek umiał was wychować, a ja? Ja nie umiałam sobie poradzić ze wstaniem z łóżka.  

Podeszła do szklanych gablot gdzie leżał jej starszy brat. Wyglądał jak zawsze, ta sama surowa twarz, ale mimo tego miał w sobie dużo miłości.

- Żebyście tylko mogli żyć... - powiedziała i z ciężkim sercem wyszła z pomieszczenia. Gdy tylko zniknęła z widoku z klatki piersiowej Filiego uniósł się obłok niebieskiego dymu, który wywołał smukły i mały człowiek z filarem. Gdy tylko zniknął usta zmarłego poruszyły się.


                                                                           ***


- Dis! Dis, gdzie ty do cholery jesteś, gdy cię potrzebuję?

- Czego znowu?

- Bo wiesz co... Durin gdzieś zniknął, ale nie krzycz. Na chwilę tylko zamknąłem oczy to on jak zwykle gdzieś łazi jak ty.

- Gorszego debila w życiu nie znałam. Jesteś jego ojcem. Rusz dupę i go szukaj!!!

- Dobra to ja poszukam na zewnątrz - ruszył swoim powolnym krokiem.


W tym samym czasie


Radosny młody krasnolud biegał po głębszych  korytarzach Samotnej Góry. W pewnym momencie usłyszał ciężkie kroki wskazujące na mężczyznę. Jak najszybciej schował się w pudle stojącym obok wrót do sali. Nie zdawał sobie sprawy gdzie tak naprawdę jest. Po chwili usłyszał głośny krzyk, ktoś wybiegł z komnaty, ale nie zauważył ściany, co wydało się bardzo dziwne, i uderzył w nią głową. Jednak nic mu się nie stało. Trzymając się za nią wrócił jednak do miejsca skąd wybiegł. Durin był zbyt ciekawy, wyszedł ze skrzyni, stanął koło drzwi i starał się podglądać. Nie zauważył jednak postaci stojącej przy filarze będącym blisko. Jego brązowe warkocze z rudym połyskiem zostały pociągnięte tak, żeby znalazł się w pomieszczeniu razem z obcymi.

- Patrzcie kto podsłuchiwał! Chyba przydałby ci się mój pierścień, bo inaczej marnie skończysz.

- Zaraz chwilka co to za skrzat ?? Kim jesteś i jakie masz zamiary?? Mów! - niecierpliwił się brązowowłosy nieznajomy.

- Cisza! Choć raz pomyśl zanim coś powiesz! - zganił go starzec w szarym kapeluszu. - Od waszej śmierci minęło kilka lat, w których bardzo wiele się wydarzyło.

Niechciany Dziedzic  [wolno pisana] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz