7

86 7 11
                                    

 Dis oraz Thorin III stali wmurowani w ziemię, nie wierząc własnym oczom. Przed nimi stali czarodziej Gandalf, Bilbo Baggins oraz... trzy żywe trupy, a mianowicie Kili, FIli i Thorin Dębowa Tarcza. Wszyscy stali cicho nie mając odwagi się odezwać jako pierwszy. Pełną napięcia ciszę przerwał bieg małych stópek, kiedy pomiędzy krasnoludami przeciskał się mały Durin. Bez słowa wpakował się pod kołdrę starca i przytulił go. Pierwsza otrząsnęła się Dis, której łzy powoli zaczęły spływać, gdy ostrożnie zbliżyła się do Filiego i Kiliego, którzy tak jak zawsze byli blisko siebie. Drżącymi dłońmi dotknęła ich policzków. 

- Wy żyjecie, naprawdę tu jesteście - powtarzała po cichu, gdy wyczuła, iż ich policzki są ciepłe od krążącej krwi. Następnie bardzo mocno przytuliła ich obu, co wyglądało trochę śmiesznie, gdyż była drobnej postury. Oboje odwzajemniali jej gest.

  Gandalf i Bilbo stali blisko otwartych na oścież drzwi, mimo iż całość działa się w środku pomieszczenia. Wiedzieli, że to sprawa rodzinna i nie powinni się wtrącać.

- Bracie - kobieta zwróciła się do Thorina. - Dziękuję - podeszła i również go mocno objęła.

- Przepraszam,że przerywam tak piękny moment, ale chciałbym się dowiedzieć co się właściwie tutaj dzieje?!? Jakim cudem wy tu jesteście? Przecież byliście martwi!

- Gandalf - powiedzieli chórem nowo przybyci, a wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na wspomnianego czarodzieja, który jako jedyny był opanodwany.

                                                                                      ***

- On co zrobił?! Nie mogę w to uwierzyć! Jak Gandalf mógł postąpić tak lekkomyślnie! Co on sobie wyobraża?! Przecież to może się skończyć katastrofą! Radagaście weź cos zrób.

- Nie mogę moja droga. To nie moja decyzja, nie mogę niestety nic zrobić.

- Pierdolisz głupoty. Przecież jesteś czarodziejem.

-Dla twojej wiadomości, jesteśmy w lesie. Stąd nic nie zrobimy.

- Mam tu sprowadzić tego idiotę czy ciebie do niego?

- Dobrze wiesz, że ciężko znoszę podróże powietrzne. To żle wpływa na mój żołądek.

-Ugh! Sprowadzę tego skończonego debila. Daj mi dwa dni. Ale najpierw powiedz mi gdzie on jest.

- Asteri, czy to nie oczywiste? Kierunek Erebor.

                                                                                     ***

- Co wyście zrobili?! Czy do reszty oszaleliście? Jestem wam bardzo wdzięczna za to co zrobiliście, ale czy choć trochę pomyśleliście p przyszłości?

-Dis, kochanie, nie wyrażaj się przy młodym - przytuliłem ją od tyłu i starałem uspokoić.

- A czy ty mamo zwariowałaś wychodząc za rudego? - oburzył się Fili.

- Nie mów mi jak mam żyć. To było nieodpowiedzialne z twojej strony Gandalfie, a do tego nie spodziewałabym się zwłaszcza po panu, panie Baggins. Myślałam, że pan jest mądrzejszy.

- Ale nie obrażaj w mojej obecności Bilba droga Dis - wtrącił się czarodziej.

- Dla własnego zdrowia lepiej już nic nie mów.

- Ja kobiet się nie boję - oświadczył z kpiną.

- Ach tak? Lepiej się bój.

- Wierz mi na słowo. Lepiej się zamknij - rzekł Trzeci.

- Dzięki skarbie.

- Pantofel - burknął do brata Kili, lecz dotarło to do uszu Dis.

-Żebyś się przypadkiem nie rozpędził mój drogi. Nie bądź taki chop do przodu, zresztą obydwoje - zagroziła im palcem matka.

- Moi drodzy - rzekł w końcu Dain przerywający ich kłótnię, która trwała już od ponad godziny - Jesteście w większości rodziną, nie kłóćcie się moi mili. Co było już się nie zmieni, nie możecie cofnąć czasu. Uspokójcie się, proszę was na moje serce.

- To jest szantaż emocjonalny, ojcze - odpowiedział Trzeci, gdy wszyscy zamilkli. - Ale niech będzie według twojego słowa.

- Dobrze, a więc zacznijmy na spokojnie, od początku... Gand...

    Lecz nagle przerwał mu dziwny odgłos dochodzący z dworu.

- Cóż znowu? Czy to nie za dużo jak na jeden dzień?

    Nagle wielkie okno, przez które słońce oświetlało całe pomieszczenie zostało stłuczone przez smoka, który zaraz zmienił się w człowieka.

- Przepraszam za okno. Na koszt Gandalfa.Przyszłam tylko po dwie osoby i jak widać dobrze trafiłam. Baggins, Gandalf, proszę do mnie, ale to już! - przez jej ton głosu oraz mord w oczach nikt nie odezwał się nawet słowem, a oboje podeszli do niej ze spuszczonymi głowami, widząc,że nie mogą protestować -Dziękuję za gościnę i do widzenia - złapała ich za karki i odleciała zmieniając się w smoka.

                                                                                 ***


- Panie mój Thranduilu! Nasi zwiadowcy w Ereborze widzieli żywego Króla Gór! Czarodziej miał użyć kwiatu do eliksiru dla swojego ciężko rannego przyjaciela a on wykorzystał go do bardzo czarnej magii.

Król leśnych elfów przechadzający się wokół swojego tronu widocznie zmienił swój nijaki, ale łagodny wyraz twarzy na dosłownie wymalowaną na twarzy wściekłość.

- Przygotuj armię ... - powiedział po czym odszedł w kierunku zbrojowni.

Niechciany Dziedzic  [wolno pisana] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz