Nowe miasto, nowa uczelnia, nowe życie. Victoria naprawdę dawno nie obawiała się czegoś tak bardzo jak tego. Z resztą... Wynajęła sobie mieszkanie. Pierwszy raz będzie zdana tylko i wyłącznie na siebie. No, z małą pomocą, albowiem by nie płacić tak wiele, znalazła sobie współlokatora.
Mężczyzna, lat 22. Poeta, pianista. Dziewczyna wiedziała, że to strzał w dziesiątkę. W końcu to napewno lepszy wybór niż jakiś akademik z niewiadomo kim, dodatkowo co noc jakieś żałosne imprezy. A tu? Cisza i spokój... No, może jakaś melodia zagrana na pianinie przez młodego pianistę? Urocze.
***
Stojąc pod mieszkaniem, dziewczyna wyjęła swoją komórkę. Chcąc nie chcąc, musiała poczekać na spóźnionego chłopaka trochę dłużej niż się spodziewała. Aż 40 minut spóźnienia? Przesada.-Panna Lee? - u stóp Victorii znalazł się zdyszany, estetycznie ubrany mężczyzna. Opierając dłonie na kolanach z gracją, nie dał sobie zniszczyć reputacji.
Przystojny, schludny, miły.
-Pan Jung? - spytała zaskoczona pięknem uderzającym od mężczyzny ciemnowłosa.
-Miło mi Ciebie poznać. - podniósł się, kiedy bez wahania chwycił za dłoń dziewczyny i ucałował ją, kłaniając się lekko.Victoria była cała w skowronkach. Spodziewała się normalnego pianisty, który obrzuci ją stosem wierszy, a spotkała nieprzyzwoicie estetycznego mężczyznę. Cholera, to był facet ze snów. Beżowy płaszcz okrywający jego idealną sylwetkę, dołeczki komponujące się idealnie z tym pięknym uśmiechem czy nawet szczupłe, perfekcyjne dłonie. Czy charakter byl równie idealny?
Otworzywszy drzwi, dwójka zastała nieduży, jednak nowoczesny apartament. Usatysfakcjonowana dziewczyna rzuciła się na niewiarygodnie wygodne łóżko w jednym z pokoi, oczywiście w tym większym.
-Myślę, że ten pokój powinien być mój. - syknął poeta, opierając się o drzwi - Potrzebuję rozłożyć gdzieś moje pianino elektryczne, a w tym małym pokoju nie ma miejsca. Oczywiście, jeśli Ci to nie przeszkadza, ślicznotko.
Nie myśląc wiele, Victoria ulotniła się z pokoju zalewając się czerwienią. Czy on właśnie nazwał ją ślicznotką?Usiadłszy na łóżku w swoim nowym pokoju, nie zastała ani minuty spokoju.
-Chyba czegoś zapomniałaś. - cichy, przyjemny chichot rozprzestrzenił się wraz z echem w niemal pustym pokoiku. Jaehyun, bo tak brzmi jego imię, przyniósł dziewczynie wszystkie cztery, wielkie walizy na własnych barkach.-Nie musiał Pan... - wysepleniła zawstydzona, że wystawiła przystojnego mężczyznę na taki trud.
-Nie Pan, Jaehyun. - wyszczerzył ząbki, stawiając bagaże w rogu pokoju.
Cholera, jaki on jest uroczy.***
Pod wieczór, obydwoje rozpakowali się i wspólnie urządzili wystrój w wspólnym saloniku. Dzięki takiej zabawie mogli choć odrobinę się poznać i pośmiać się. Mimo wszystko, póki co ich charaktery naprawdę sobie przypasowały. Jednakże, nawet nie minął jeden dzień.Ale co mogłoby pójść nie tak?