13. Co mnie ominęło?

128 14 68
                                    

Słówko od Dolly~
Jak wiecie kochani, nie było mnie na serwie przez jakiś czas... (Prawie cały luty - SZCZEGÓŁ :'D) 
Ten rozdział dotyczy mojego powrotu na serwer i stworzyłam go, żeby znów wrócić do wprawy B)
Mam też do Was OGROMNĄ prośbę. Wiem, że na serwie działo się mnóstwo fajnych rzeczy, kiedy mnie nie było. Napiszcie mi w komentarzu lub na discordzie propozycje, o czym napisać kolejne rozdziały B) (Sama miałam parę planów, ale się pogubiłam :'3 Oh well...)
WIĘC. Bez zbędnych przedłużeń - zapraszam do czytania :D
===


Wszystko potoczyło się inaczej, niż to sobie zaplanowałam. Znaczy, jasne, od samego początku mówiłam szefciowi, że pewnego pięknego dnia nadejdzie moment, gdy zniknę na jakiś czas i wrócę niebawem. Miałam zamiar spędzać na serwerze więcej czasu, wszystkiego doglądać, być nieco bardziej aktywna niż byłam... Niestety.

Geralt okazał się być... specyficznym dzieckiem.

Jak na noworodka miał zadziwiające pokłady siły, a do tego całkiem pojemne płuca (co nieraz udowodnił, krzycząc głośniej niż syrena strażacka albo rzesza psychofanek widząca Catona). Nieprzespane noce były ledwie namiastką tego, co szykowała przyszłość, bowiem wkrótce uznał, iż sen jest dla słabych i stawał się coraz bardziej aktywny w ciągu dnia. Lada chwila miał zacząć polowanie na potwory...

Uznałam to za odpowiedni moment, żeby przedstawić młodego morderacji i szefciowi.

Uprzedzając Wasze pytania - nie, jakoś się nie obawiałam Catona i jego morderczych zapędów. Mały miał zbyt cwany wyraz twarzy – wiedziałam, że wszystkich do siebie przekona.

Tak więc zapakowałam Geralta w nosidełko i hajda, nadeszła pora, by oficjalnie powrócić na serwer!

===

Szłam korytarzami, co jakiś czas mijając nowszych użytkowników. Fakt - Mięso Armatnie często wędrowało pomiędzy pokojami, zanim sobie znalazło miejsce. Chat ogólny to inna sprawa. Oczywiście podczas mojej nieobecności zdarzyło mi się zerknąć to tu, to tam (bardzo tęskniłam za wsadzaniem do Zoo i miałam szczerą nadzieję, że niedługo dane będzie mi do tego powrócić), zakończyć jakąś kłótnię czy po prostu zwrócić komuś uwagę na nieodpowiednie zachowanie... (O tym, że wkurzyłam się po pewnej akcji na artach, nie muszę wspominać. Aczkolwiek po tamtym wydarzeniu ludzie zyskali żywy przykład, co miałam na myśli mówiąc o niektórych ludziach "dzbany").

Choć oficjalnie mnie nie było na serwerze, zdarzało mi się wpadać z wizytą na chat ogólny... Tęskniłam za ludźmi, ich wybrykami, różnymi ciekawymi sytuacjami nadającymi się głównie na kanał Roleplay, czy po prostu nowinkami.

Dziarsko otworzyłam kopniakiem drzwi do salonu arystokracji.

- WRÓCIŁAM, DZIUBKI! - oznajmiłam radośnie.

Zebrani odwrócili głowy w moją stronę. Aldu siedział właśnie na kanapie. Z miną ucznia biol-chemu wkuwającego do sprawdzianu z układu nerwowego mruczał pod nosem coś, co brzmiało jak przekleństwa. Prawdopodobnie kierował je w stronę ludzi, którzy kłócili się o jakąś głupotę i nie zamierzali przestać. VanDer grzebał coś przy czołgu, jednocześnie opowiadając modom o planach dotyczących funkcjonowania niektórych kanałów. W momencie, gdy podniósł głowę, smar trysnął mu na policzek, ale szybko wytarł go rękawem. Kimoki i Vanish robiły właśnie jakąś rozpiskę - prawdopodobnie karaoke, bo wspominały coś o piosenkach.

Ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu, pojawił się również... Januz. Siedział pod ścianą ze słuchawkami na uszach, w jednej ręce trzymając shake'a, a w drugiej nadgryzionego Big Maca. Nie zwrócił jednak na mnie uwagi – nie mogę powiedzieć, żeby mnie nie cieszył ten stan rzeczy. Nie żyliśmy ze sobą w najlepszych stosunkach.

Mordercza Arystokracja - Antologia OpowiadańWhere stories live. Discover now