17. "JAK?!" - Mordercze Porządki - Part 1

129 14 19
                                    

Słówko od Dolly~

Oj, kochani. Musiałam rozdzielić ten rozdział na dwie części, bo razem wyszło mi sześć tysięcy słów :'D
Od dawna chciałam napisać o renowacji salonu, dodać coś od siebie... Jest chyba raczej śmiesznie, szczerze mówiąc jestem z tego dumna xD

Zabijecie mnie wszyscy. 

Enjoy.

===

Wiecie, co cieszy mnie najbardziej na świecie? EVERYONE. Chyba, że moim oczom ukazuje się jakże przykry komunikat "oznaczyć 200+ osób?", wtedy czuję wewnętrzny smutek. Dlatego, żeby ulżyć sobie w cierpieniu, pingnęłam wszystkich w salonie arystokracji.

- Kto wzywał? - Aliczii wyszła ze swojej doniczki.

- No jak to kto? - Aldu przewrócił oczami i przeciągnął się, ziewając potężnie. - Jest tylko jedna osoba, która to robi bez skrupułów przed szóstą rano.

- Dokładnie! - oznajmiłam radośnie. - Cieszcie się, że nie jest czwarta, zdarzyło mi się już odpisywać o tak wczesnej porze. A więc! Słuchajcie mnie teraz uważnie: mamy sporo pracy, ponieważ...

- Zaczekajcie na mnie!

Potargana Kimoki wystawiła głowę ze studni. Rozejrzała się po zebranych, definitywnie szukając osoby, która wyrwała ją ze słodkich snów. Jej potargana fryzura i mętny wzrok mówiły jasno, że nie chciała już rozpoczynać dnia... skierowała swoje mordercze spojrzenie na mnie.

- Ah, to ja wracam do swojego snu... Dolly, śniłaś mi się!

- Tak? - zapytałam podejrzliwie.

- Byłaś ty, i szefcio, i ja też byłam, i były macki i one potem...

- Wiesz, chyba nie chcę znać szczegółów... - powiedziałam szybko.

- Catlly is reeeeeal - szepnęła Aliczii teatralnie.

- Z jakiej paki budzicie mnie tak wcześnie?

W drzwiach pojawił się Caton. Wystarczyło pobieżne zerknięcie i już wiedziałam, że mam przerąbane. Złoty szlafrok narzucony w biegu. Fioletowe papcie z króliczymi uszkami. W ręku kubek z napisem "I AM THE BOSS" z czymś, co chyba było zrobioną na szybko kawą. I mord w oczach.

Bogowie miejcie nade mną litość.

- Eee... - zaczęłam jakże elokwentnie.

- TO DOLLY PINGNĘŁA! - powiedziała Kim i schowała się w studni.

Wiedziałam, że podgląda - widziałam jej łapki zaciśnięte na kamieniach okalających wejście do głębi. I chrupała popcorn.

- Skoro mamy nowych modów... - ręką zrobiłam jakiś nieokreślony gest, starając się wyglądać na tyle naturalnie, na ile może lalka - ... pomyślałam, że trzeba tutaj zrobić małe... Przemeblowanie.

- ...Masz na myśli remont? - Caton o dziwo był spokojny. Jeszcze.

- Taaaak, remont...

- TYLKO NIE REMONT!

Rubel jak zwykle pojawił się nie wiadomo skąd i jak - nie na darmo miał przydomek "Tajemniczy". Zaczął krążyć w tę i we w tę po salonie, robiąc swoisty slalom między arystokracją. Sprawnie omijał wszelkie przeszkody w postaci pustych butelek po remnancie, papierów zapisanych obliczeniami matematycznymi i narzędziami, które powinny poukładane spoczywać w warsztacie, ale VanDer nie zdążył ich schować przed swoim... ekhm, odejściem. W dodatku Rubluś gestykulował, więc co chwilę ktoś musiał się schylać, aby uniknąć ciosu. A rękę to miał ciężką.

Mordercza Arystokracja - Antologia OpowiadańWhere stories live. Discover now