15. Teraz macie się grzecznie wyluzować!

134 15 28
                                    


Słówko od Dolly~

Tak tak, wiem, zaniedbałam tego fanfika, wybaczcie ;-; Piszę jak mam wolną chwilę... Myślę nad kolejnymi, nieco bardziej serwerowymi rozdziałami, a póki co - mam nadzieję, że sobie śmiechniecie z tego rozdzialiku xD 
Miłego czytania <3
~~

Parę ostatnich dni kwietnia (a także pierwszych dni maja) było dla mnie jedną, wielką bieganiną. Ludzie na serwerze jakby uwzięli się, żeby co chwilę robić coś w ich odczuciu... "zabawnego" i trafiali do zoo jak 500+ do wielodzietnych, samotnych madek (albo rolników z oborą pełną krów). To znaczy szybko i w ilości większej niż raz. A to wcale nie polepszało mojej sytuacji.

- Rany, to całe gotowanie już mnie dobija... - mruknęłam, wchodząc do salonu arystokracji. Od dobrych dwóch dni nie wychodziłam z kuchni, przygotowując żarcie dla wygłodniałych gości, którzy mieli pojawić się na próbie traw Geralta. Miałam jednak wrażenie, że zamiast kilkunastu osób, przyjdzie cała armia... Wymęczona, lecz z pozytywnym nastawieniem, stanęłam w progu i rzuciłam za siebie szmatkę, w którą wycierałam ręce. - No więc, jak sobie radzicie, kochani?

- DOLLY!

Ten okrzyk rozpaczy wyrwał się z ust zarówno Alduina, jak i szefcia. A, właśnie.

Od paru dni siedzieli skuleni w kącie i gorączkowo przeglądali podręczniki, robili notatki i powtarzali informacje. Kąt salonu powoli zaczynał żyć własnym życiem – wieżowce kartek powoli odgradzały maturzystów papierowym murem, a oni sami mamrotali do siebie, jakby od tego zależała ich przyszłość. No, właściwie to zależała.

Wśród porozrzucanych próbnych arkuszy maturalnych pojawił się obraz nędzy i rozpaczy. Kto wie, ile kaw i energetyków wypili. W tej chwili nawet nie byłam pewna, czy w ogóle kładli się spać. Miałam przeczucie, że już czwartą dobę uczą się, nakręceni jak katarynki.

- Oto ja?... - odparłam niepewnie. Obaj mieli spojrzenie pełne bólu i rozpaczy, które mogło oznaczać tylko jedno.

Matematyka.

- Dolly, ty już zdawałaś maturę, czemu ona jest tak straszna?! - jęknął Aldu, załamując ręce.

Westchnęłam ciężko i usiadłam między nimi, rzucając przelotne spojrzenie na resztę pomieszczenia. Kimoki i Vanish właśnie dogadywały się co do karaoke, ignorując przekleństwa i błagania o litość dochodzące z maturalnego imperium, VanDer zmył się na praktyki a Geralt z miną godną zabójcy potworów, próbował właśnie zjeść swoją rękę. Standard.

- Najgorsza jest ta oficjalna otoczka, same egzaminy nie są aż tak trudne... - zaczęłam. - Właściwie, z czego wybraliście rozszerzenie?

Caton podsunął mi kilka arkuszy z wybranych przedmiotów. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się pod nosem.

- No, nie jest tak źle... Przynajmniej nie katujesz się rozszerzoną matmą. A ty, Aldu?

W moje ręce wpadły arkusze z rozszerzonej biologii i chemii.

Spojrzałam niepewnie na tygrysa. Potem na arkusze. Jeszcze raz na tygrysa i znowu na arkusze.

- Jesteś masochistą? - zapytałam.

Alduin jęknął w poczuciu beznadziei.

- Przecież ta chemia cię dobije...

- E tam, chemii się nie boję. Gorzej z biolcią...

Westchnęłam ciężko.

- Niepotrzebnie się tak zamartwiacie. Przecież wszystko macie w małych paluszkach, nie musicie się niczego obawiać... Ta oficjalna otoczka całego wydarzenia robi więcej szkody niż pożytku, więc...

Mordercza Arystokracja - Antologia OpowiadańWhere stories live. Discover now