To będzie miły dzień. Pierwszy dzień wakacji, rodzice wyjechali z naszej willi na weekend w jakiejś super ważnej sprawie więc będę mieć spokój. Jakbym powiedział, że za mną nie przepadają to bym skłamał. Oni mnie nienawidzą. Jestem dla nich bezwartościowy. Wielokrotnie mi to pokazywali i mówili. Gdyby nie ich ukochana córeczka i moja siostra Mabel, która na ten moment jest moją najlepszą przyjaciółką, już dawno bym stąd uciekł, jednak obiecałem jej, że tego nie zrobię mimo tego wszystkiego. Parę razy porządnie oberwało mi się od ojca, a poza tym prawie codziennie razem z matką na mnie krzyczą i wyzywają. Podejrzewam, że najchętniej już dawno oddaliby mnie pod opiekę wujkom, ale oni wciąż są na swojej morskiej wyprawie. Jutro jedziemy do Nowego Yorku na wakacje, może tam będą dla mnie milsi. Dzisiaj muszę się tylko spakować i mam wolne, więc pewnie spędzę trochę czasu z siostrą.
Sięgnąłem po sporą walizkę i zacząłem pakować do niej pierwsze lepsze ciuchy, słuchawki, ładowarkę, moje rzeczy do rysowania i parę innych drobiazgów. Po niecałej godzinie byłem gotowy do jutrzejszej podróży, a mój pokój lśnił czystością. Nie lubię nieporządku. Zadowolony ruszyłem do pokoju Mabel. Miałem nadzieję, że pogadamy, albo pójdziemy się przejść. Rodzice rzadko pozwalają mi wychodzić gdzieś indziej niż do szkoły, więc nauczyłem się poruszać cicho niczym ninja i wspinać. Moja chuda sylwetka pozwalała mi na przeciskanie się przez okno w moim pokoju, które otwierało się tylko trochę, zapewne w obawie przed złodziejami...albo żeby mi coś nie odwaliło. Heh. Zapukałem do różowych drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedłem do brokatowej jaskini mojej bliźniaczki. Na podłodze było mnóstwo ciuchów a Mabel siedziała na środku pokoju pomiędzy dwiema walizkami wypchanymi czymś... wole nie wiedzieć czym.
-Dipper! Super, że jesteś! Pomóż mi z tymi walizami!-to sobie poszliśmy na spacer...
-Okej, co mam robić?-zapytałem, nie chcąc być nadgorliwym i pchać łap tam gdzie nie trzeba. Ojciec mnie tego nauczył.
-Usiądź na tej torbie-wykonałem polecenie jednak zbytnio nie pomogłem przez swoją niedowagę.-Dobra to ja usiądę a ty spróbuj zapiąć.
Tym razem poszło szybko i sprawnie. Pomogłem wybrać siostrze ciuchy którymi zapełniła kolejną walizkę,(nie wiedzieć czemu według niej mam świetny gust) i ją również zamknęliśmy. Trochę nam zeszło, co wywnioskowałem po tym, że za oknem było już ciemno. Zeszliśmy więc na dół na truskawki i kakao, czyli moje 2 ulubione rzeczy do jedzenia i picia. Gadaliśmy i śmialiśmy się przez dobre parę godzin, zawsze tak jest kiedy rodziców nie ma. To naprawdę miła odskocznia od szarej codzienności, chyba dzięki takim chwilą i dzięki Mabel jeszcze nie zwariowałem. Całą zabawę zepsuło głośne trzaśnięcie drzwi. Wrócili. Mabel też za nimi nie przepadała, dawali jej wszystko co chciała, traktowali jak księżniczkę, jednak ona widziała nie raz co mi robią, dlatego ich nie lubiła.
-Mason przyjdź tu natychmiast i zawołaj Mabel!-ojcowski ryk było pewnie słychać w całym domu. Posłusznie wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę rodziców. Moja matka była nadzwyczaj szczęśliwa, nawet się do mnie uśmiechnęła, co było ogromną rzadkością.
-Mason, idź z ojcem, ma dla ciebie ważne zadanie-hmm ciekawe co tym razem wymyślili. Mycie podług szczoteczką do zębów? Pomaganie służbie? Zaciekawiłem się-A ty kochana chodź ze mną. Kupiłam ci śliczną sukienkę, idealną na wakacje.-zachichotała moja rodzicielka i odeszła zabierając moją siostrę na górę posiadłości. Zostałem sam na sam z tym potworem, który do tej pory nie raczył obdarzyć mnie nawet spojrzeniem.
-Chodź-mruknął nieprzyjemnym, szorstkim tonem i skierował swoje kroki do pokoju w którym był jego gabinet. Usiadł na wielkim fotelu i nakazał mi zająć miejsce na przeciwko, piorunując mnie wzrokiem. Wykonałem polecenie i czekałem na rozwój wydarzeń, mając wrażenie jakby moje serce zaraz miało na zawsze przestać bić. -Jutro o 8 masz być gotowy do podróży. Będziemy jechali samochodem, więc trochę to zajmie. W Nowym Yorku będziemy około czwartej popołudniu. O 20 pójdziesz ze mną w jedno miejsce, a twoja matka zostanie z Mabel. To tyle możesz iść.
To tyle? O-okej, miałem dużo pytań, ale dla własnego dobra nie wypytywałem o nic ojca.
-Dobrze ojcze. M-mogę już iść-zapytałem podnosząc wzrok który wcześniej miałem skierowany na podłogę. Ten tylko pokiwał głową. Wyszedłem z gabinetu i spojrzałem na zegarek, było już grubo po północy. Wróciłem do pokoju i poszedłem wziąć szybki prysznic w swojej własnej łazience. Czysty ułożyłem się na dużym łóżku i nastawiłem budzik, a następnie udałem się w objęcia Morfeusza.
***
Do moich uszu dobiegł nieprzyjemny dźwięk budzika, który od razu wyłączyłem. Porozciągałem się jeszcze chwilę na łóżku i wstałem, biorąc przyszykowana wczoraj ciuchy z krzesła czyli granatową bieliznę, czarne jeansy z wąskimi nogawkami, koszulę i granatowy sweterek. Udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i umyłem zęby. Spojrzałem w lustro i poprawiłem jeszcze wystający z pod sweterka kołnierzyk białej koszuli. Próbowałem jakoś ogarnąć swoje nieokiełznane włosy, jednak one żyją własnym życiem, a ja nic na to nie poradzę. Ułożyłem je tylko na szybko tak, aby zasłaniały znamię którego nienawidzę. Wziąłem walizkę i zszedłem z nią na dół. Do wyjazdy było jeszcze 10 minut jednak wszyscy ubierali już buty. Poszedłem w ich ślady i założyłem czarne trampki. Bagaże zabrała służba i spakowała je do naszego środka transportu, do którego się udaliśmy. Mój ojciec prowadził, a obok siedziała jego żona. Ja i Mabel siedzieliśmy z tyłu. Nikt się nie odzywał, i dobrze, nie mieliśmy nawet tematów do konwersacji. Oparłem głowę o szybę i z racji na to iż było jeszcze wcześnie a podróż miała być długa postanowiłam się przespać.
-------------------------------
Jak wam się podoba pierwszy rozdział?
710 słów -Krótki, wiem, ale tak miało być
Spokojnie, zabawa się niedługo rozkręci kochani ;D
bye
CZYTASZ
Sprzedany
FanfictionCo to za rodzina, dla której jesteś tak bezwartościowy i zbędny, że postanawiają się ciebie pozbyć w taki sposób? Odpowiedź jest prosta! To moja rodzina. Od tego wszystko się zaczęło, ale to nie koniec. ,,Mam te moc" nabiera dla mnie nowego znaczen...