Rozdział 4 - Powrót Tantabusa

102 7 9
                                    

Minęły już dwa tygodnie od kiedy książę Shadow Blaze rozpoczął głębsze studiowanie mrocznej magii w Ponyville. Jak do tej pory wykorzystywał ją prawie jej nie znając. Tworzył zaklęcia, które jak okazało się w czasie jego badań były jeszcze bardziej skomplikowane i nieosiągalne dla zwykłych jednorożców. Z każdym nowym odkryciem przekonywał się jak mało wie na temat tej niezwykłej energii i jak wielki ma potencjał. W tym czasie napisał wiele różnych zaklęć, a inne zmienił lub udoskonalił. Jego dokonania rzuciły nowe światło na dziedzinę magii. Chwilami było o nim głośno w gazetach, a nawet zdarzało się, że Shadow przechadzając się wśród innych kucyków słyszał jak ktoś rozmawiał o nim właśnie choć mało kto miał na tyle odwagi by do niego podejść.
Dnia siedemnastego z samego rana do zamku księżniczki Twilight Sparkle zapukała Derpy Hooves będąca listonoszką. Otworzyła jej Twilight. Odebrała cztery listy i zaraz, gdy zamknęła drzwi przejrzała je szybko. Pierwsze dwa były do niej, trzeci do Spikea, a czwarty do Shadow Blazea. Zaraz poszła przekazać korespondencję dalej stwierdzając, że swoją przeczyta później. Poszła z listami do Spikea, a potem do Shadow Blazea.
Tymczasem Shadow pracował intensywnie już od pewnego czasu. Jego pokój, zawsze uporządkowany i czysty, służący głównie jako tylko sypialnia był od dwóch dni zamieniony w pracownię, w której rządził pozorny chaos. Prawie wszędzie leżały jakieś papiery, otwarte książki, zwoje z zaklęciami, wykresy, szkice przedstawiające różne symbole, a czasem postaci lub przedmioty. Były na ścianach, podłodze, zasłaniały prawie całe okno, nie wspominając o niewielkim biurku, które zginęło gdzieś pod stertą tego wszystkiego. Książę pracował bez chwili wytchnienia od tych dwóch dni. Mało jadł i prawie nie spał, a powodem tego wszystkiego było jedno z jego odkryć. Dopracowując zaklęcie abscondii pozwalające otworzyć portal do tak zwanego „schowka" będącego w rzeczywistości niewielką częścią Voidu zauważył możliwość stworzenia nowego zaklęcia. Pozwalałoby otwierać przejście do samego Voidu. Nie tylko do jej części, ale do całego. Chciał się tam dostać tylko z jednego powodu: linie czasu. Kiedy tam był miał dostęp do linii czasu rzeczywistości, w której obecnie się znajdował, ale czuł, że jest ich więcej i gdyby je znalazł miałby dowód na istnienie innych, równoległych rzeczywistości. Od dwóch dni próbował otworzyć portal choć ciągle mu się nie udawało. Mimo to nie poddawał się, bo czuł, że jest na skraju odkrycia czegoś wielkiego.
Cały czas robił nowe zapiski przechodząc z miejsca na miejsce i był bardzo głęboko zamyślony. Nie chciał, żeby ktokolwiek mu przeszkadzał, bo mógłby zgubić jakąś ważną myśl. I właśnie z tego powodu pukanie, do drzwi które usłyszał wprawiło go wręcz we wściekłość.
- Chwilę! - Warknął przez zamknięte drzwi.
Shadow dokończył szybko ostatnią notatkę i przyczepił ją nad biurkiem zaraz pod jednym ze szkiców. Uspokoił się trochę i otworzył drzwi. Stała w nich Twilight z listem.
- Tak? - Zapytał opryskliwie Shadow Blaze i natychmiast zdał sobie sprawę, że nie tak miało to brzmieć.
- Jeśli przeszkadzam to mogę przyjść później. - Odpowiedziała powoli Twilight zanim Shadow zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.
- Przepraszam, zostań. - Powiedział zupełnie już spokojnym tonem książę. - Trochę ostatnio nie panuję nad swoimi emocjami, ale to przez to jedno zaklęcie.
- To czym ty się tak właściwe zajmujesz? - Zapytała z wielką ciekawością Twilight.
- Wejdź to wszystko wyjaśnię.
- Ale na pewno ci nie przeszkadzam?
- Nie, nie... I tak mam... przerwę.
Twilight weszła ostrożnie tak, żeby nie zdeptać którejś z leżących na ziemi kartek i stanęła na środku, a Shadow obok niej i zaczął wyjaśniać.
- Jak już wiesz dwa dni temu wpadłem na nowe zaklęcie, które może zrewolucjonizować nasz światopogląd. - Nagle jakby przypomniał sobie o czymś, gdy zobaczył, że Twilight poruszyła lekko skrzydłami. - Tylko pilnuj... skrzydeł. Może mój pokój wygląda jak chaos, ale uwierz mi, tu jest porządek, który nie może zostać zniszczony za wszelką cenę.
- Och, tak jasne. Doskonale cię rozumiem. - Odpowiedziała lekko zakłopotana i przycisnęła skrzydła do boków na znak, że będzie się pilnować.
- Dobrze. Więcej jak mówiłem - Kontynuował Shadow. - wpadłem na to nowe zaklęcie, gdy próbowałem poprawić trochę zaklęcie abscondii i mówiąc dużym skrótem chyba znalazłem sposób na kontrolowane przedostanie się do Voidu. I co najważniejsze na bezpieczne dostanie się tam.
Twilight na początku zaniemówiła. Patrzyła się na Shadowa i mruczała coś pod nosem. Dopiero po chwili, gdy przetrawiła jego słowa zdała sobie sprawę z tego co on chce zrobić.
- Chcesz otworzyć przejście do Void?! A jeśli znowu tam utkniesz i stracisz pamięć? Jesteś pewien, że to bezpieczne?
- Już raz stamtąd uciekłem. Jestem pewien, że nawet jeśli tam utknę to bez większego problemu się wydostanę. Mogę po prostu zabrać ze sobą zwój z odpowiednim zaklęciem.
- Po co ty tam właściwe chcesz iść? Przecież tam nic nie ma.
- W Voidzie są linie czasu albo przynajmniej przez Void można się do nich dostać. Jeśli je znajdę możliwe, że będę mógł odkryć własną przeszłość, dowiem się czy teoria wymiarów równoległych ma jakikolwiek sens i prawo bytu!
- No przyznaję, to brzmi interesująco. Chociaż z drugiej, czy to aby na pewno jest bezpieczne? Chodzi mi o to czy nie uszkodzisz jakoś linii czasu o ile jest to możliwe.
- Raczej wątpię, ale na pewno zachowam wielką ostrożność o ile to zaklęcie właściwe zadziała.
- No właśnie. Skąd wiesz, że zadziała?
- Nie wiem. Mam nadzieję.
- A może powiesz mi jak ono ma działać?
- W sumie czemu nie. No dobra to patrz tu - powiedział Shadow z entuzjazmem i wskazał kopytkiem jedną z kartek na biurku - to jest okrojona wersja zaklęcia abscondii. Wykorzystując mroczną magię otwiera „niemy portal" który nigdzie nie prowadzi. Taka czysta energia magiczna. Jest on jak drzwi które prowadzą do innego miejsca w zależności od użytego klucza. - Mówił wskazując kolejno dwa rysunki przedstawiające drzwi i klucze z różnymi symbolami. Potem wskazał na kilka kolejnych rysunków z wzorami i przechodząc do samego końca biurka. - Więc teraz, skoro mam drzwi potrzebuję klucza. Tu sprawa nie była prosta, bo nikt nigdy w Voidzie nie był więc zaklęcia na dostanie się tam nie mógł zrobić.
- Ale masz zaklęcie abscondii prawda? Ono otwiera portal do Voidu.
- Tak, ale tylko do jego niewielkiej części. Gdyby dawało dostęp do całego byłoby zupełnie niestabilne przez swoją strukturę. Więc pierwsze za co się zabrałem to wzmocnienie portalu i zwiększenie stabilności. Trochę się z tym musiałem nagłowić, ale udało mi się połączyć zaklęcie stabilizacji magii, wzmocnienia, kontroli i blokady magicznej dzięki czemu udało mi się stworzyć nowe specjalne zaklęcie, które podnosi stabilność o aż osiemset procent. - Mówił wskazując kilka zwojów i kolejne rysunki przypięte do korkowej tablicy nad biurkiem. - Mając już stabilny portal zająłem się tworzeniem klucza. Wyciągnąłem z zaklęcia abscondii tą część, która kierowała portal do Voidu i spróbowałem użyć jej razem z dwoma pozostałymi zaklęciami. No ale są to jednak aż trzy zaklęcia na raz i ciężko je samemu rzucać, a każde wymaga mrocznej magii. Wtedy stwierdziłem, że muszę zrobić jedno większe zaklęcie. Oczywiście żeby nie było za łatwo okazało się, że nie są ze sobą kompatybilne i musiałem je przekonwertować. Niby żaden problem, ale nie każdy typ zaklęcia da się konwertować na inny. Więc kiedy dwa zaklęcia współgrały trzecie nie mogło. - Shadow i Twilight stali już przed oknem, do którego były poprzyklejane taśmą kolejne zapiski. - Po kilku godzinach udało mi się jednak połączyć wszystkie te zaklęcia, ale czar w tej formie wymagał zbyt wiele energii. Trochę go „odchudziłem" zamieniając dwa zaklęcia na łatwiejsze i dodałem kilka bardzo prostych zaklęć tak dla ochrony. No i efekt jest taki, że portal pojawia się, ale jest zamknięty. Wszystko jeszcze raz przejrzałem i doszedłem do wniosku, że dwa zaklęcia potrzebują wyzwalacza.
- I co? Udało się? - Pytała zafascynowana Twilight.
- No... Nie. Nie udało się i tu jest obecny problem. Podejrzewam, że muszę po prostu znaleźć wyzwalacz, który będzie odpowiadał do obu zaklęć na raz.
- A nie możesz zmienić tych zaklęć? Na pewno są jakieś odpowiedniki które pasują i nie wymagają wyzwalacza.
- Widzisz te wszystkie papiery na ziemi? To wszystko to różne wersje i zaklęcia zastępcze. Bez wyzwalacza są, oczywiście, ale żadne poza tymi dwoma nie pasuje. Nie mam lepszego pomysłu niż wykorzystać to co zbliża mnie najbardziej do celu.
- Sugeruję żebyś zrobił sobie przerwę od tego zaklęcia i całej magii. Nadmiar nauki jest szkodliwy. Musisz w końcu się porządnie wyspać! Myślisz, że nie wiem o twojej pracy po nocach? To niezdrowe.
- I ty to mówisz? - Powiedział Shadow z przekąsem, a zaraz potem razem roześmiali się.
- Mimo wszystko myślę, że masz rację. - Spoważniał po chwili Shadow Blaze. - Trochę odpoczynku mi się przyda. No ale ja tu gadam i gadam, a ty jednak po coś do mnie przyszłaś.
- Ach, właśnie! Już prawie zapomniałam. Mam list dla ciebie.
- List? - Zdziwił się Shadow.
- Derpy dzisiaj przyniosła więc przekazuję. - Powiedziała podając list magią.
Shadow spojrzał zdziwiony i zaraz przejął list. Kolor magii wokół niego się zmienił i zbliżył do Shadowa. Ten natychmiast otworzył go i zaczął czytać. Przeczytał pierwsze kilka zdań, a jego mina wyrażała coraz większe zdziwienie i ciekawość z każdą linijką.
- Od księżniczki Celestii. - Powiedział odkrywając wzrok od kartki.
- Od Celestii? - Zdziwiła się lekko, a potem jakby przypomniała sobie o czymś i zrobiła bardzo wymowną minę. - Ja już chyba wiem o chodzi.
- Tak? O co?
- Nic ci teraz nie będę mówiła. Wszystko masz tam napisane. - Powiedziała ostrożnie idąc do drzwi. - To przeczytaj sobie spokojnie. - Powiedziała i wyszła zamykając drzwi.
Shadow nie czekając dłużej zaczął czytać. Zżerała go wielka ciekawość, zwłaszcza że Twilight wiedziała o co chodzi i nie chciała powiedzieć. Czuł, że chodzi o coś większego.
„Drogi Shadow Blaze!
Wybacz, że nie odmieniłam twojego imienia, ale nie wiem do końca jak zrobić to poprawnie.
W ostatnim czasie odbyła się rada, w której uczestniczyłam ja - księżniczka Celestia, księżniczka Luna, księżniczka Cadance, księżniczka Twilight oraz kilku znamienitszych magów. Dotyczyła ona mówiąc prosto nadania Ci tytułu księcia magii ze względu na twoje dokonania w tej dziedzinie. W czasie, gdy uczyłeś Tempest Shadow posługiwania się magią miałam okazję spotkać się z księżniczką Twilight Sparkle. Opowiedziała mi wtedy o twoich dotychczasowych dokonaniach i zaproponowała danie ci awansu. Twierdziła, że zasługujesz na tytuł księcia magii. Przyznaję, że twoje dokonania są naprawdę imponujące, ale nie mogę od tak nadać komuś tytułu więc zwołałam radę, o której napisałam na początku. Po dość krótkiej dyskusji i przedstawieniu wszystkich za oraz przeciw postanowiliśmy o nadanie Ci tytułu księcia magii ze względu na brak faktycznego sprzeciwu. Oczywiście tytuł nie może zostać przyznany bez Twojej zgody. Jeżeli się zgodzisz oczywiste jest, że trzeba będzie to jakoś ogłosić, ale to zależy już w zupełności od Ciebie. Można zorganizować coś większego lub tylko puścić informację do prasy. Wszystko zależy od Ciebie.
Z poważaniem, księżniczka Celestia.
Ps. Gratulacje i życzę dalszych sukcesów razem pozostałymi księżniczkami."
- Książę magii - Pomyślał z dumą Shadow. - Tego się na prawdę nie spodziewałem. Szkoda tylko, że z listu nie wynika czy będę mieć jakieś dodatkowe obowiązki przez ten tytuł. Nawet jeśli coś będzie to myślę, że warto się zgodzić. Zajmowanie się magią to jest coś co lubię i myślę, że nigdy nie będzie mi tego dość. Koniec końców mam właśnie do tego talent. Trzeba teraz tylko napisać jakąś odpowiedź. A co z ogłoszeniem tego? Chyba raczej nie chcę niczego publicznego, a ta opcja z gazetami brzmi bardzo interesująco.
Jednak zanim Shadow napisał list postanowił porozmawiać z Twilight. Chciał poznać kilka szczegółów i jej opinię. Wyszedł więc z pokoju i zaraz ją znalazł na korytarzu. Pobiegł do niej truchtem i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Twilight zaczęła.
- Przeczytałeś list? - Zapytała.
- Przeczytałem i powiem szczerze, że ten awans jest niespodziewany i bardzo mnie cieszy.
- Czyli jak rozumiem przyjmujesz tytuł?
- Oczywiście. Tylko powiedz mi, jak to było? Tak dokładniej.
- Kiedy cię nie było spotkałam się z Księżniczką Celestią.
- To było w jakichś sprawach oficjalnych? - Przerwał jej Shadow.
- Nie. Od dłuższego czasu chciałam od tak spotkać się z księżniczką i akurat miała wolny termin. Tak czy inaczej opowiedziałam jej o wszystkim co zrobiłeś dokładnie i wtedy pomyślałam, że może zasługujesz na ten tytuł. Pół żartem, pół serio zaproponowałam danie ci tego awansu a Celestia podchwyciła pomysł. Zawołała tą radę, na którą pojechałam i znów musiałam wszystko opowiadać, ale myślę, że było warto. Przyjmując ten tytuł będziesz oficjalnie obrońcą magii w Equestrii i jej najwyższym urzędnikiem.
- I co to dla mnie oznacza?
- Pewnie nic. Może będziesz dostawać więcej listów i zaproszeń na jakieś posiedzenia spotkania czy coś innego, ale magią na twoim poziomie zajmuje się niewiele jednorożców. Więc nawet jeśli jakiś jednorożec będzie mieć problemy z magią co i tak jest bardzo rzadkim zjawiskiem, to pójdzie raczej do jakiegoś znajomego albo do pierwszego lepszego maga. Ja jestem księżniczką przyjaźni i mimo, że różnych mniejszych problemów przyjaźni jest sporo nikt do mnie nie przychodzi i nie pisze listów. Więc można założyć, że w twoim życiu prawie nic się nie zmieni.
- Dobra, rozumiem. A co myślisz o przekazaniu tej nowiny przez gazety?
- Tak myślałam, że wybierzesz tą opcję. Moim zdaniem to dobry pomysł, bo nadanie takiego „dodatkowego" tytułu, gdy księciem już jesteś to nic aż tak nadzwyczajnego. Gdybyśmy zrobili z tego jakąś wielką imprezę dla arystokracji czy coś to, byłoby to jak świętowanie zmiany pracy. - Zaśmiała się Twilight.
- Nie wiem, nie znam się. Ale skoro tak mówisz to jestem pewien, że chcę to zrobić przez gazety.
- Takie wieści raczej szybko się rozchodzą.
- Teraz tylko trzeba napisać list z odpowiedzią. Chyba, że może powinienem osobiście pojechać?
- Osobiście? Po co? Gdyby księżniczka Celestia chciała się spotkać osobiście to by przyjechała albo cię zaprosiła. Pewnie nie nawet czasu na spotkania. Lepiej wysłać list. Mogę ci nawet pożyczyć Spika, żeby szybciej dotarł.
- Pożyczyć? To trochę... dziwnie brzmi.
- No wiesz o co chodzi.
- Wiem, ale to nadal dziwnie brzmi... No nieważne! Napiszę ten list zaraz i poproszę Spikea o wysłanie.
Zrobił tak jak powiedział. Poszedł do biblioteki i napisał list, a potem poprosił Spikea o wysłanie. Odpowiedzi żadnej nie dostał, ale już dwa dni później w gazetach na pierwszej stronie widział swoje zdjęcie. Artykuł był prawie zawsze taki sam i bardzo krótki. Przeczytał go stwierdził, że jest bardzo dobry. Były zawarte w nim same najważniejsze informacje takie jak krótka charakterystyka Shadowa, wieść, że dostał nowy tytuł, za co go dostał i kilka innych pobocznych szczegółów. Co ciekawe dopiero teraz zaczęło mu się od czasu do czasu zdarzać, że ktoś podchodził do niego i prosił o autograf. Jednak, poza tym jego życie się nie zmieniło. Kolejny tydzień spędził na samym odpoczynku. Odpuścił sobie magię i postanowił poznać lepiej życie w Ponyville. Spędzał dużo czasu na świeżym powietrzu rozmawiając z różnymi mieszkańcami. Czasami spędzał kilka godzin gdzieś w sadzie na farmie Sweet Apple rozmyślając. Pewnego dnia, gdy tak rozmyślał dostał nagle olśnienia. Nie wiadomo skąd wpadł na pomysł jak rozwiązać problem z kluczem do jego ostatniego zaklęcia. Wręcz natychmiastowo przeteleportował się do swojego pokoju jednocześnie materializując pióro i kartkę. Pojawił się przed biurkiem i natychmiast zaczął pisać mrucząc pod nosem.
- Zaklęcie dwunaste i dwudzieste pierwsze w proporcji dwa do trzech... I jeszcze na przekór logice troszkę destabilizacji... Konwersja na połowiczność powinna wszystko stale połączyć i odwrócić właściwości polaryzacyjne dodatkowo wzmacniając połączenie, dzięki czemu czar nie rozpadnie się przy gwałtownym zderzeniu ze strukturą portalu...
- Skończył pisać, uniósł kartkę i przeczytał wszystko szybko sprawdzając czy nie ma błędu. Potem jego róg zaświecił się mroczną magią. Uniósł obok zaklęcie na portal i jednocześnie oczy Shadowa zrobiły się czarne. Oba zaklęcia spłonęły gwałtownie czarnym płomieniem i jednocześnie z ich popiołu powstał nowy zwój z pełnym zaklęciem. Shadow nie zastanawiając się stanął na środku pokoju i rzucił zaklęcie. Portal otworzył się. Jego krawędzie wyglądały jakby cały czas choć bardzo powoli płonęły niebiesko fioletowym płomieniem. Wewnętrzna krawędź tych płomieni nagle załamywała się „spływając" do wnętrza będącego czystą nieprzeniknioną czernią. Shadow patrzył zauroczony na swoje dzieło i czuł niezwykle wielką dumę. Nie trwało to jednak długo i jego radość zamieniła się w strach. Portal nagle zniknął na ułamek sekundy, a potem pojawił się z wielkim hukiem aż cały zamek zadrżał. Natychmiast rzucił zaklęcie zamykające, ale najgorsze było to, że zaczął wszystko wciągać i zanim Shadow zdążył go zamknąć był już w środku oddalając się od niego. Był już kilkanaście metrów w głąb Voidu i dopiero wtedy zaklęcie zadziałało. Portal zamknął się i Shadow Blaze, księże magii stracił kontakt z rzeczywistością.
Tymczasem w Ponyville i jego okolicach wszyscy poczuli potężne wyładowanie spowodowane działaniami Shadowa. Ziemia zadrżała, a fala magii przeszyła prawie całe Ponyville i jego okolice. Twilight będąca w tym czasie w szkole, gdy tylko poczuła uderzenie natychmiast biegiem udała się do uczniów i przez dobre dziesięć minut uspakajała ich. Potem jednak postanowiła zostawić ich pod opieką przyjaciółek, a sama poleciała do zamku, prosto do pokoju Shadowa. Domyślała się, że to właśnie z Shadowem coś się stało. Będąc kilkanaście metrów od okien przeteleportowała się do środka. Jej oczom ukazał się pusty pokój, zabałaganiony pokój. Wszędzie porozwalane były papiery i rożne przedmioty. Pokój wyglądał jak po wielkim huraganie. Nie miała jednak czasu zostawać dłużej i wszystko dokładnie oglądać. Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Już chciała ruszyć biegiem, ale ledwo zrobiła jeden krok i zahamowała gwałtownie. Zza drzwi które przed chwilą zamknęła usłyszała kilka trzasków. Gwałtownie wbiegła do środka i na środku pokoju zobaczyła portal. Nagle zamknął się gwałtownie ukazując jakąś postać w długim i poszarpanym na krawędziach beżowym płaszczu z założonym kapturem. Twilight stała nieruchomo nie wiedząc co robić.
- Atakować? A może po prostu coś powiedzieć? - Myślała Twilight chaotycznie.
Jednak zanim zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję postać zaczęła odwracać się powoli. Wyglądało to tak jakby ten ktoś się rozglądał się po swoim domu po długiej podróży. Tak jakby wrócił w miejsce, w którym już dawno nie był. Twilight obserwowała i dalej nie miała pojęcia jak się zachować. W końcu zdecydowała się coś powiedzieć.
- Mogę w czymś pomóc? - Zapytała szorstko.
Na dźwięk jej głosu głowa postaci drgnęła tak jakby miała się gwałtownie odwrócić zaskoczona. Ten kucyk wyraźnie nie chciał, żeby coś takiego jak zaskoczenie było widoczne. Po pytaniu Twilight usłyszała, jak nieznajomy nabiera powietrze a potem wypuszcza je z drżeniem. Po tym głowa powoli zaczęła się odwracać. Oczom Twilight ukazał się najpierw sam fragment pyska wystający zza kaptura, a potem z każdą chwilą zaczynała widzieć coraz więcej i zaczynała mieć coraz większe podejrzenie, że zna tego kuca.
- Shadow...? - Zaczęła w pewnym momencie, gdy wyraźnie poznała rysy kuca, ale jej głos przycichł w zwątpieniu, gdy zobaczyła oczy przybysza.
Były całe czarne przez co wyglądały jak puste. Twilight natychmiast przypomniała sobie, że widziała już Shadowa z takimi oczami, gdy używał mrocznej magii. Tyle, że wtedy właściwie korzystał z tej magii, a kiedy przestawał oczy znów robiły się normalne. Tym razem cały czas były wypełnione mrokiem co wyglądało dość upiornie w połączeniu z poszarpanym ubraniem i przez to Twilight nie była pewna czy to jest Shadow zwłaszcza, że widziała go tego samego dnia i wyglądał jak zawsze.
- Shadow Blaze? To ty? - Zapytała niepewnie.
Ogier nabrał powietrza i bardzo spokojnie, nie wyrażając żadnych emocji odpowiedział:
- Tak. Ja jestem Shadow Blaze.
- Co się sta... - Zaczęła pytać Twilight, ale Shadow przerwał jej spokojnie, lecz stanowczo tak, że natychmiast ucichła.
- Kim jestem? - Zapytał.
- Co? - Twilight nie mogła uwierzyć w to co słyszy. - Shadow nie wygłupiaj się, o co ci chodzi?
- Kim. Jestem. - Ponowił pytanie, ale tym razem z większym naciskiem.
- Ale co to znaczy kim jesteś? Nic z tego nie rozumiem. - Zirytowała się Twilight.
- Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw odpowiedz. Kim jestem? - Zapytał po raz trzeci z jeszcze większym naciskiem.
Twilight poddała się. Zirytowana powiedziała złośliwe:
- Jesteś książę magii Shadow Blaze. Tyle wystarczy?
- Czym się zajmuję w Equestrii?
- Mroczną magią. Rozbiłeś perłę, naprawiłeś róg Tempest. Wyjaśnisz mi teraz o co tu chodzi? Czemu jesteś tak ubrany i co się stało z twoimi oczami?
- Jestem w domu... - Powiedział do siebie szeptem, a potem już głośno zaczął wyjaśnienia. - Ostatnio jak tu byłem zajmowałem się zaklęciem na portal do Voidu.
- Tak, ale co to znaczy „ostatnio" przecież jesteś tu cały czas od kiedy wróciłeś od Tempest.
- Zacznę od początku. Kiedy stworzyłem to zaklęcie i otworzyłem portal coś poszło nie tak. Portal wciągnął mnie zanim zdążyłem go zamknąć i znowu w nim utknąłem. Stare zaklęcie, którego użyłem do ucieczki nie działało, a nowe było tylko na wejście. Byłem tam przez dobry rok.
- Rok!? - Przeraziła się Twilight.
- Tak. Tutaj minęło najwyżej kilka minut.
- Jak to możliwe?
- W różnych rzeczywistościach czas płynie inaczej, a moje zaklęcie spotęgowało ten efekt.
- Chcesz mi powiedzieć, że istnieją alternatywne światy?!
- Tak, jak najbardziej.
- Skąd to wiesz?
- Spokojnie, już wszystko tłumaczę. Kiedy znalazłem się w Void pierwsze co zrobiłem po próbie powrotu to dostanie się do linii czasu. Dzięki temu, że byłem sporo lepszy w magii niż za pierwszym razem, gdy byłem przy liniach udało mi się przejść do innej części Void w której znajdują się wszystkie alternatywne wszechświaty. Znalazłem się w multiwersum.
- Czyli istnieje?! - Zawołała, a potem przeteleportowała do siebie kilka piór ze zwojami i powiedziała. - Musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć ze szczegółami! Można o tym napisać całą książkę!
- Nie. - Powiedział Shadow stanowczo, a Twilight posmutniała. - O pewnych rzeczach nie mogę mówić, a poza tym napisałem już książkę na podstawie własnych badań.
- Będę mogła ją przeczytać?
- Pomyślę.
- Niech będzie. Teraz powiedz mi co się stało z twoimi oczami.
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Nadmiar mrocznej magii. Po prostu używanie jej w dużych ilościach i krótkim czasie ma taki efekt uboczny. Za jakiś czas, może nawet za kilka minut znów będą normalne.
- Ale właśnie! Nie zapytałam o najważniejsze. Byłeś w innych światach?
- Byłem. Byłem w bardzo, bardzo wielu światach. Wszystko tylko po to, żeby wrócić tutaj. Doszlifowałem swoją magię, poznałem sztuki walki, nauczyłem się bardzo wielu przydatnych rzeczy.
- I to wszystko w ciągu tylko jednego roku?
- Em... Tak na prawdę to ciężko powiedzieć. Powiedziałem rok, bo czuję jakby to był rok i tak wskazuje mój magiczny kalendarz, ale podróżując przez czas i przestrzeń doświadczałem bardzo wielu różnych rzeczy. Zdarzało się, że po wyjściu ze świata traciłem wspomnienia związane z nim a czas nigdy nie mijał, nie robiłem się starszy. Mimo to praktyczna wiedza i umiejętności pozostawały.
- To co robiłeś w tych światach? Co widziałeś?
Po tym pytaniu wyraz twarzy Shadowa zmienił się. Wyglądał tak jakby przywoływanie tych wspomnień sprawiało mu ból, a w jego oczach widać było przerażenie.
- Co widziałem? - Zapytał spuszczając głowę. - Widziałem prawie wszystko. Widziałem wojnę absolutną w której pogrążona była cała Equestria i wszystkie inne krainy. Widziałem światy rządzone przez Daybreaker, Nightmare Moon, Sombrę, Tireka, Discorda i innych, ale nie zawsze były to złe rządy. Widziałem światy, gdzie każdy jest swoim przeciwieństwem, gdzie są tylko jednorożce, pegazy lub kucyki ziemskie. Widziałem Equestrię niezamieszkaną i niepoznaną, rodzącą się do życia by stworzyć własną historię. I widziałem Equestrię stającą w płomieniach by umrzeć. Dawno już opuszczoną i zapomnianą, zamieniającą się w proch. Widziałem rzeczy, których nie chcę pamiętać, których nie powinienem pamiętać. Ale wielu rzeczy się też dowiedziałem, nauczyłem i dzięki nim moje życie jest łatwiejsze i mogę pomagać innym z większą skutecznością.
- Łał. - Tylko tyle zdołała wydusić Twilight. Potem, po chwili zapytała. - Mam nadzieję, że więcej do Voidu chodzić nie będziesz. Bo nie będziesz prawda?
- Chciałbym, ale narobiłem bałaganu i teraz muszę go posprzątać.
- Narobiłeś bałaganu? - Zdziwiła się Twilight.
- W trakcie moich badań przez przypadek uszkodziłem Rdzeń multiwersum.
- Rdzeń? - Twilight zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Rdzeń to jest takie... - Namyślał się przez chwilę Shadow jak w prosty sposób to wyjaśnić. - Takie... Wielkie drzewo harmonii tylko zamiast pilnować harmonii w jednym świecie, pilnuje, żeby harmonia była zachowana między nimi wszystkimi. Tak w dużym skrócie. Kiedy badałem ten Rdzeń używając jednego zaklęcia uszkodziłem go lekko i teraz od czasu do czasu będę musiał opuszczać nasz świat i przywracać harmonię w jakimś innym. Jeśli tego nie zrobię Rdzeń będzie usiłował przywrócić równowagę przez zmienianie innych światów.
- Ale jak będziesz podróżować? Chyba nie tym zaklęciem, przez które cię uwięziło?
- Oczywiście, że nie. Bo miesiącach badań napisałem je od początku i teraz jest w pełni bezpieczne. Korzystałem z niego mnóstwo razy i nigdy nie działo się nic złego.
Nastąpiła chwila ciszy. Ani Twilight ani Shadow nie wiedzieli co powiedzieć. Nagle, gdy Shadow mrugnął jego oczy zmieniły kolor z czarnego na normalny.
- O! Twoje oczy się zmieniły. - Powiedziała zaskoczona Twilight.
- Tak? Mówiłem, że niedługo wrócą do normalnego stanu. A tak właściwe to nie masz czegoś do zrobienia? Nie było mnie rok, ale pamiętam, że zajmujesz się szkołą. Poza tym, to nie jedyny wymiar, w którym masz szkołę.
- Właśnie! - Przeraziła się Twilight. - Muszę natychmiast iść do szkoły. Wybacz Shadow, porozmawiamy później.
- Żaden problem. - Uśmiechnął się Shadow.
Twilight wyszła w pośpiechu i pobiegła prosto do szkoły. Shadow został sam. Rozejrzał się znów po pokoju i zaczął sprzątać. W trakcie, gdy to robił dużo myślał. O tym co przeżył, jak będzie wyglądać jego życie teraz. Wieczorem napisał jeszcze list do księżniczki Celestii. Potrzebował wyjaśnień w kilku sprawach i chciał przekazać pewne dość ważne informacje. Odpowiedź dostał po czterech dniach, bo list był wysłany zwykłą pocztą. Poza sprawami oficjalnymi dostał bardzo ciekawą i zaskakującą propozycję. Księżniczka Celestia zaproponowała, albo raczej poprosiła o specjalny wykład w jej szkole. Jako książę magii miał on opowiedzieć o swoich odkryciach na jej temat i na temat Voidu który także jest bardzo mocno z magią powiązany. Shadow przystał na propozycję głównie ze względu na to, że prośba pochodziła od księżniczki. Ciężko mu było odmówić. Mimo że do wykładu miał cały miesiąc od razu zaczął przygotowania i poprosił o pomoc Twilight, bo wiedział, że ma już w tym doświadczenie.
Po miesiącu świetnie przygotowany Shadow Blaze razem z Twilight byli już w Sali wykładowej, gdzie trwały ostatnie przygotowania. Po godzinie wszyscy zaczęli się już zbierać czekając na rozpoczęcie. Gdy sala była pełna i przyszła umówiona godzina rozpoczęcia Shadow Blaze zaczął wykład. Mimo, że był zestresowany swobodnym krokiem przeszedł na środek sali. Zatrzymał się, rozejrzał po siedzących i na końcu sali zobaczył księżniczkę Celestię. Był zaskoczony, ale nie dał tego poznać po sobie i zaczął mówić.
- Witam wszystkich serdecznie. Jak pewnie wiecie jestem Shadow Blaze. Książę magii. Jakiś czas temu księżniczka Celestia poprosiła mnie o poprowadzenie wykładu ma temat magii i moich odkryć w tej dziedzinie. Zastanawiałem się długo o czym tak naprawdę mógłbym mówić, bo przecież mam tu do czynienia z wykształconymi magami. Pomyślałem, że może najlepiej będzie zająć się magią od samych podstaw. No bo czym tak na prawdę jest magia? Niektórzy naukowcy i wynalazcy uważają magię za bzdurę. Mówią, że magia jest nauką, a nazywamy ją tak tylko dla tego, że nie wiemy co robimy. Może podam prosty przykład. Zaklęcie transfiguracji. Nauka mówi, że pod wpływem tego zaklęcia nie dzieje się magia. Tak na prawdę przedmiot zmienia swoją strukturę molekularną za czym idzie kolor, kształt, właściwości fizyczne i tak dalej. To wszystko to prawda, ale teraz pojawia się pytanie czemu się tak dzieje? I na to pytanie nauka nie jest w stanie odpowiedzieć. Magia jest energią wypełniającą każdą istotę choć nie każda z niej korzysta. Zwierzęta, gryfy, hipogryfy, oczywiście kucyki i wszystkie inne rasy. Ale o tym pewnie większość wie. Całe życie i funkcjonowanie Equestrii jest uzależnione od magii. Ale nie wszędzie magia jest taka sama. Podróżowałem między alternatywnymi rzeczywistościami i w niektórych z nich magia wygląda inaczej.
Po tych słowach w całej sali rozległy się szepty. Nagle ktoś wzburzony słowami Shadowa zapytał:
- Czyli chcesz nam powiedzieć, że teoria wymiarów równoległych jest prawdziwa?
- Jak najbardziej.
- Więc jak to wygląda? Gdzie znajdują się te wszystkie rzeczywistości? - Zapytał ten sam kuc z powątpiewaniem w głosie.
- Multiwersum znajduje się w Void. W jego odpowiedniej części umieszczone są wszystkie światy według pewnego schematu. - Powiedział podnosząc magią kredę i na środku tablicy znajdującej się za nim narysował sześciokąt. - W środku multiwersum znajduje się Rdzeń. Jest to coś w rodzaju wielkiej struktury pilnującej harmonii i równowagi w światach i między nimi. Dookoła niego znajduje się pierwszy pierścień światów kanonicznych. - Mówił dalej rysując kilka kółek dookoła Rdzenia. - W jego połowie władzę mają osoby dla których ważne jest dobro innych tak jak księżniczka Celestia, Cadence, Luna, różne gryfy za dawnych czasów, hipogryfy i rożne inne, a w drugiej połowie władzę mają istoty dbające tylko o siebie takie jak Sombra, Nightmare Moon, Tirek, Discord, Chrysalis - Potem rysując więcej kółek porozrzucanych po całej tablicy mówił dalej. - Według tych światów powstają wszystkie inne wymiary nazywane światami AU. Im dalej znajdują się od rdzenia tym bardziej się różnią od światów kanonicznych. Nasz świat znajduje się w kategorii pierwszej co oznacza, że nie zalicza się do światów kanonicznych, ale nadal jest bardzo podobny. Ale wracając do głównego tematu tego wykładu. Podstawy magii. Od zawsze uważano, że equestriańska magia jest pierwszą podstawową formą magii. Otóż nie. Magia, której używany jest tylko pochodną.
I znów po sali rozeszły się szepty konsternacji, ale Shadow zignorował je i mówił dalej.
- Pierwszą i podstawową formą magii, na bazie której powstały inne rodzaje jest mroczna magia, energia Voidu. Mroczną magią spośród wszystkich światów mogę posługiwać się tylko ja, a przynajmniej nie spotkałem kogoś kto też mógłby to robić. Mroczna magia jest pierwotną formą nie ograniczoną przez nic co sprawia, że jest najpotężniejszym rodzajem magii. Bez niej nie może istnieć żaden inny rodzaj. W magii białej i czarnej, magii artefaktów i podmieńców, w każdej jest cząstka mrocznej magii.
- Czyli każdy z nas korzysta częściowo z tej mrocznej magii, ale nikt nie może używać tylko jej? - Zapytał ktoś z końca sali.
- Tak.
- Ale książę może. Jak to możliwe?
- Przez bardzo długi czas byłem uwięziony w Void. Straciłem pamięć z tamtych czasów, ale zapewne byłem tam setki jak nie tysiące lat. Po tak długim czasie moje ciało nasiąknęło mroczną magią.
- A czemu byłeś tam uwięziony?
- Jak już mówiłem straciłem pamięć i nie wiem czemu tam byłem. Chociaż podczas podróży między światami spotykałem się z sytuacjami w których czczono mnie jak bóstwo lub opowiadano legendy, które pasują do mnie. Nazywano mnie władcą cieni, mroku, ciemności, czarnego płomienia, wybrańcem, odmieńcem, panem z niczego, zwiastunem księżyca, nocy, czarnych czasów i wiele innych. Możliwe, że moje pochodzenie jest bardziej skomplikowane niż się wydaje, ale nadal jestem w trakcie badań.
W tym momencie drzwi otworzyły się i jakiś strażnik wpadł do środka w pośpiechu. Gdy zobaczył Shadowa stanął na baczność, ukłonił się szybko i powiedział:
- Księżniczka Luna prosi pilnie księcia Shadow Blazea o rozmowę w jej komnatach.
- Teraz? - Zdziwił się Shadow.
- Tak, teraz. Księżniczka prosiła mnie o natychmiastowe przeprowadzenie księcia do niej.
- Jestem w środku wykładu...
- Bardzo mi przykro, ale sprawa wygląda dość... poważnie. - Mówił cicho strażnik tak, żeby nikt poza Shadowem nie słyszał.
Po tej informacji wzdychając zwrócił się do Twilight siedzącej w pierwszym rzędzie
- Twilight mogłabyś dokończyć wykład? Pomagałaś mi przy przygotowaniach i masz nieco pojęcia. Na biurku masz cały tekst.
- Żaden problem. - Odpowiedziała i wyszła na środek.
- Księże Shadow Blaze, jeśli można. - Powiedział strażnik wyraźnie dając do zrozumienia, że trzeba iść.
- Już, oczywiście.
Shadow prowadzony przez strażnika biegł przez Canterlot prosto do wieży Luny. Nie pytał o nic, bo nie było na to czasu i domyślał się, że strażnik niewiele wie. Gdy byli już przed drzwiami pokoju Luny strażnik złapał oddech, zapukał i otworzył drzwi. Wszedł do środka, stanął na baczność salutując i powiedział donośnym tonem:
- Przyprowadziłem Księcia Shadow Blazea wedle rozkazu!
- Dziękuję - Odpowiedziała gdzieś ze środka księżniczka. - Możesz odejść, a ty Shadow wejdź. Mam do ciebie sprawę.
Strażnik wyszedł, a Shadow który jak do tej pory stał na zewnątrz, wszedł powoli do środka.
- Wybacz, że musiałam przerwać ci wykład, ale jesteśmy w dość poważnym niebezpieczeństwie.
- Ech... żaden problem, Twilight go dokończy. To co chodzi?
- Wiesz czym jest Tantabus?
- Trochę mi się obiło o uszy. Pokonałaś go dość dawno temu.
- Tak mi się tylko wydawało. Z jakiegoś powodu stał się niezależny ode mnie i znów rośnie w siłę. Na początku musiał być zbyt słaby, żeby podróżować między snami, ale ostatnio go zauważyłam i nie wyglądał na słabego. Boję się podróżować między snami, bo mógłby gdzieś uciec, a wtedy szanse na znalezienie go byłby znikome.
- No dobrze, ale jak mam pomóc? Sny to twoja działka.
- Podobno nie masz sobie równych w magii. Chcę żebyś pomógł mi pokonać Tantabusa raz na zawsze. Koniec końców jest istotą w pełni magiczną.
- No tak to ma sens.
- Stworzę dla naszej dwójki wspólny sen, znajdziemy w nim Tantabusa i zniszczymy go.
- Jak zgaduję chcesz się tym zająć właśnie teraz.
- Nie przeszkadzałabym ci, gdyby sprawa nie była na prawdę poważna. Przez Tantabusa nie mogę wykonywać mojej pracy, a nadmierne koszmary u kucyków, mimo że powoli będą Tantabusa zasilać. Prędzej czy później się wydostanie, a wtedy dobrze wiesz co się stanie.
- Tak. Wiem. To zaczynamy od razu?
- Chyba, że potrzebujesz się jakoś przygotować. Jeśli nie, zaczynamy.
- Myślę, że jestem gotów.
Luna zasłoniła wszystkie okna tak, że zrobiło się ciemno, ale nadal wszystko było dość wyraźnie widoczne.
- Połóż się w moim łóżku, a ja stworzę sen. - Zakomenderowała księżniczka.
- Mogę? - Zdziwił się Shadow.
- Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci leżeć na ziemi? - Uśmiechnęła się Luna. - Poza tym jesteś przecież księciem.
- Jaki tam ze mnie książę?
- Taki sam jaka ze mnie księżniczka. - Odpowiedziała rozbawiona.
Shadow przekonany tymi słowami bez słowa położył się i używając zaklęcia zasnął natychmiast. Kiedy Luna zobaczyła, że śpi, tak jak kiedyś stworzyła wspólny sen.
Shadow Blaze na pierwszy rzut oka myślał, że się obudził. Leżał sam na łóżku w pokoju Luny w Canterlot. Pamiętając, że miał znaleźć się we śnie wstał i podszedł do okna. Odsłonił zasłony i wyjrzał. Widok, który zobaczył upewnił go, że jednak jest we śnie. Świat wyglądał jak za rządów Discorda. Latały budynki i zwierzęta, z pojedynczych chmur z waty cukrowej padał czekoladowy deszcz, a ziemia, trawa i inne rośliny były całe w kratkę. Shadow zasłonił okno i zaczął rozglądać się za Luną. Nagle w najciemniejszym miejscu w pokoju zobaczył jak najpierw pojawia się sam zarys księżniczki, a po chwili Luna jakby „wyrwała" się z ciemności. W cieniu, z którego wyszła została jasna plama w jej kształcie. Zupełnie tak jakby ta powierzchnia była dobrze oświetlona choć wszędzie indziej było ciemno.
- Musimy tu znaleźć Tantabusa. - Zaczęła Luna bez owijania w bawełnę.
- Ty wiesz, jak wygląda ten świat? To jest istny chaos! Jak my tu mamy znaleźć cokolwiek?!
- Chodź. - Powiedziała księżniczka obojętnie.
Shadow bez dalszego oporu poszedł za księżniczką w stronę drzwi. Domyślał się, że Luna zaraz zrobi, albo już zrobiła z tym snem coś dzięki czemu znalezienie ich celu będzie dużo łatwiejsze.
- Pewnie zaraz wyjdziemy, a tam będzie idealny porządek, albo jakaś wielka polana czy inne miejsce, gdzie nie można się schować. - Pomyślał i zaraz przekonał się, że miał rację.
Gdy zbliżyli się do drzwi, te same się otworzyły prowadząc na polanę w pobliżu Ponyville. Kiedy przeszli przez próg i stanęli na trawie usłyszeli za sobą skrzypienie drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. Shadow odwrócił się gwałtownie i zauważył, że drzwi zniknęły.
- Sny... - Mruknął pod nosem przewracając oczami, a potem zapytał głośno. - Skąd wiesz, że Tantabus jest tutaj?
- To jedyny sen do jakiego ma dostęp. Jedyną lokacją jest teraz Ponyville, więc musi być właśnie tu.
- A ten Canterlot przed chwilą? Ten chaos, który widziałem?
- To był twój własny sen. Kiedy ja się w nim pojawiłam zastąpiłam go własnym.
- Acha, okej. To rozdzielamy się jakoś czy co?
- Lepiej trzymać się razem.
- Więcej czasu nam zajmie szukanie.
- Jak będziemy rozdzieleni ciężko będzie się spotkać na wypadek znalezienia Tantabusa.
- Też racja. To, gdzie zaczynamy? - Zapytał Shadow i spojrzał na Lunę.
- Myślę, że nie musimy już go szukać. - Odpowiedziała Luna z lękiem w głosie.
Shadow zdziwiony tonem księżniczki spojrzał się znów przed siebie i aż mu się grzywa zjeżyła. Zobaczył Tantabusa który przyjął kształt Nightmare Moon. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że stoi przed nim prawdziwa Nightmare Moon. W czasie, gdy podróżował między światami tylko raz spotkał się bliżej z Panią Nocy jak to kazała siebie nazywać. Spotkanie to wspominał bardzo źle i miał nadzieję nigdy więcej jej nie spotykać.
Tymczasem Tantabus wydawało się, że mierzył wzrokiem swoich przeciwników, mimo że nie było wyraźnie widać, czy ma oczy.
- Co robimy? - Zapytał szeptem Shadow nie ruszając głową.
- Nie wiem. - Odpowiedziała Luna również szeptem. - Kiedy ostatnio go widziałam był bezkształtny. Musiał od tamtego czasu zdobyć bardzo dużo siły, ale skąd?
- Może ode mnie? - Powiedział Shadow nieśmiało, dalej szeptem.
Luna chciała szybko zaprzeczyć, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć zastanowiła się. Wyglądało to jakby nagle się zacięła i dopiero po chwili powiedziała:
- To właściwe ma sens. Musiał zaczerpnąć energię od ciebie.
- No tak... Ale jestem tu, żeby go teraz pokonać i jestem pewien, że razem damy radę.
- To masz jakiś pomysł? Tantabus dalej nic nie robi, to zaczyna być niepokojące.
- A to na pewno jest właśnie Tantabus? Nie jakaś atrapa, która ma odwrócić naszą uwagę? Jesteśmy przecież we śnie, wszystko jest możliwe. - Powiedział Shadow i dość pewnym krokiem zaczął zbliżać się do przeciwnika. Gdy był w połowie drogi Tantabus drgnął. Jak do tej pory stał dumnie wyprostowany, ale teraz zmienił minimalnie pozycję. Stanął w większym rozkroku, minimalnie uginając kolana i opuścił głowę tak jakby spodziewał się ataku. Całą swoją uwagę skupił na Shadowie przez co nie zauważył, że Luna zniknęła. Nagle, gdy Shadow zastanawiał się co ma robić usłyszał potężny wystrzał magii i prawie natychmiast zobaczył jak Tantabus „rozpływa się", a z jego środka leci wiązka energii prosto na niego. Na szczęście w ostatniej chwili przeteleportował się obok. Wtedy zobaczył księżniczkę kilka metrów za Tantabusem. To właśnie ona strzeliła.
- Luna! - Krzyknął z wyrzutem Shadow. - Prawie mnie trafiłaś!
- Ups. - Uśmiechnęła się w zakłopotaniu, ale zaraz jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej gniewny. - To jeszcze nie koniec! Tantabus wraca do siebie i chyba jest gotów do walki.
Miała rację. Przez chwilę potwór przywracał swój wcześniejszy kształt, a kiedy skończył ruszył w stronę rozmawiających. Szedł pewnym krokiem i wyglądał na dość rozgniewanego. Nagle wystrzelił wiązką magii celując prosto w Lunę, ale Shadow rzucił szybko zaklęcie ochronne i dookoła nich pojawiło pole. Magia była tego samego koloru co Tantabus przez co wyglądało to jakby strzelał częścią masy, z której zbudowane było jego ciało.
- Masz jakieś zaklęcie, które go zniszczy prawda? - Zapytała księżniczka Luna.
- Mam, ale żeby zadziałało muszę się bardzo zbliżyć do Tantabusa. We śnie moja magia jest słabsza. Proponuję go osłabić, a potem odwrócisz jego uwagę żebym mógł się zbliżyć.
- Brzmi sensownie, ale czy zaklęcie na pewno zadziała?
- Moje zaklęcia zawsze działają. - Powiedział z nutą dumy w głosie Shadow Blaze.
Nagle promień energii który cały czas próbował przebić się przez osłonę zniknął razem z Tantabusem.
- Gdzie on jest? - Zapytała zaniepokojona Luna.
- Spokojnie, do puki jest tarcza jesteśmy bezpieczni. Pewnie ukrył się, żeby zaatakować jak tylko zdejmę tarczę. Zrobimy tak: policzę do trzech, a jak powiem „trzy" opuszczę tarczę. Wtedy natychmiast odskoczysz w prawo, a ja w lewo. Gotowa?
- Jasne.
- Raz... dwa... trzy!
W momencie, gdy Shadow wymienił ostatnią liczbę, jednocześnie, razem z księżniczką odskoczyli przez jeszcze znikającą tarczę. Prawie natychmiast w miejscu, gdzie przed chwilą stali nastąpiła eksplozja. Tantabus zmaterializował się kilkanaście metrów od przeciwników i wolnym krokiem zbliżał się do nich przygotowując kolejny atak. Luna straciła na chwilę równowagę po skoku, a Shadow, gdy tylko zobaczył wroga zaczął szarżować na niego ładując energię rogu. Biegł na niego, a jego róg dawał coraz mocniejsze światło. Gdy był w odległości dwóch metrów Tantabus stworzył przed sobą czarną tarczę najeżoną kolcami spodziewając się ataku, ale Shadow przeteleportował się zaraz za przeciwnika. Zaskoczony, w ostatniej chwili stworzył pole siłowe, ale zdołało jedynie zamortyzować część siły uderzenia księcia, który chciał ogłuszyć Tantabusa podwójnym kopnięciem. Cios go sięgnął, ale na tyle osłabiony, że natychmiast zdołał wywołać eksplozję dookoła siebie, która odrzuciła kuca. Przez chwilę dochodził do siebie, a w tym czasie do akcji weszła Luna. Pikując atakowała dając czas swojemu towarzyszowi. Kilka z jej promieni przeszyło ciało Tantabusa tworząc otwory które po kilku sekundach regenerowały się. Tantabus próbował strącić Lunę z nieba i mimo, że jej nie trafił, sprawił, że straciła równowagę i wylądowała twardo.
Shadow Blaze widząc, że wróg kieruje się w stronę Luny, aby na dobre ją unieszkodliwić skorzystał z faktu, że jest we śnie i dodał sobie kilka zdolności do swojego arsenału. Tupnął potężnie aż ziemia popękała pod kopytami Tantabusa. Ten, aby uniknąć ataku zmienił swoją formę z Nightmare Moon do ducha jakim był na początku swego istnienia i uniósł się nad ziemię. W odpowiedzi Shadow wywołał niewielkie choć silne tornado, które co chwilę raziło błyskawicami. Tantabus próbował odlecieć od niego, ale nie dał rady. Znajdując się w epicentrum był kilka razy rażony błyskawicą i za każdym błyskiem był widoczny tylko cień potwora próbującego zmieniać formę by się wydostać.
- Luna? Skąd ty tu? - Zawołał nagle Shadow za którym księżniczka wyrosła jak spod ziemi.
- Sen Shadow, sen.
- Wygląda na to, że trzymamy Tantabusa w szachu. - Zmienił temat książę. - Ale to nie pozwala mi się do niego zbliżyć.
- Jak zgaduję masz już jakiś pomysł.
- Mam. Za chwilę przerwę ten huragan i wtedy Tantabus powinien polecieć na ziemię. Gdy tylko się zatrzyma strzel w niego obojętną wiązką magii, bez żadnego zaklęcia.
- Co? - Zdziwiła się Luna. - Mamy go pokonać, a czysta magia nic mu nie zrobi.
- Zaufaj mi, wiem co robię.
- Ale co chcesz zrobić?
- W skrócie sam nadam zaklęcie twojej magii. Nie ma czasu na więcej wyjaśnień.
- Co? Jak? - Zadawała kolejne pytania Luna, ale Shadow ignorował je. Miał coraz większe problemy z utrzymaniem tornada.
- Gotowa? - Zapytał tylko i zaraz wiatr ustał, a Tantabus wyleciał z wielką prędkością i uderzył w jeden z budynków który aż o dziwo stał dalej nienaruszony.
Gdy tylko Tantabus się zatrzymał Luna zgodnie z planem wystrzeliła w niego obojętną magią. Zanim doleciała do celu w połowie drogi pojawił się okrąg stworzony z świetlistych run. Shadow stał obok księżniczki, a jego róg i oczy były czarne od mrocznej magii. Gdy magia przeszła przez runiczny okrąg Shadow dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Gdy wiązka magii sięgnęła Tantabusa Shadow pojawił się obok niego tak jakby wyszedł z tej wiązki. Jego róg zaświecił się mroczną magią i zanim przeciwnik zdążył cokolwiek zrobić wbił go w ramie Tantabusa i jednocześnie zawołał nadzwyczaj donośnym, niskim głosem „retro abire non!". Biało światło rozeszło się we wszystkie strony, ale nikogo nie oślepiło. Luna i Shadow widzieli wyraźnie jak Tantabus zaczął zanikać. Robił się coraz mniejszy aż został z niego tylko mały płomyczek, który po chwili zrobił się cały biały.
Luna podeszła bliżej, żeby się dokładniej przyjrzeć. Shadow zakończył zaklęcie i wyprostował się.
- C-co to jest? - Zająknęła się księżniczka widząc biały ognik, który jakby radośnie latał pomiędzy nią, a Shadowem.
- Pozbawiłem Tantabusa wszystkiego co było w nim złe i zostało tylko to. Nadzieja.
- Nadzieja? Chyba nie rozumiem.
- Tantabus był zbudowany z twoich złych wspomnień i emocji, ale tworząc go chciałaś, żeby jego obecność nie pozwoliła ci na przemianę w Nightmare Moon w realnym świecie. Miałaś nadzieję, że on ci w tym pomoże. I ten płomyk to właśnie ta mała, cicha nadzieja.
- Czyli udało się?
- No myślę, że Tantabus już nigdy nie wróci, chyba, że znów go stworzysz. Ale nie rób tego.
- Nie mam zamiaru.
- Jeśli jednak jakimś cudem znów wróci daj znać.
Nagle Luna zmieniła temat.
- Wiesz, że śpimy już sześć godzin?
- Co? - Zdziwił się Shadow. - Tak długo? Przecież sen trwa jakieś dwadzieścia minut.
- A jednak śpimy od sześciu godzin. Powinnam zająć się moją pracą. Kucyki same od koszmarów się nie uratują.
- A ja powinienem pójść do Twilight. Możesz mnie obudzić?
- O właśnie! Zaraz cię obudzę, ale nie opowiadaj nikomu o tym co tu zaszło.
- Czemu?
- Po prostu... Po prostu nie. Taka przyjacielska prośba.
- „Przyjacielska..." - Pomyślał Shadow i zaraz głośno powiedział. - Zgoda. Nie powiem nikomu.
- Nawet Celestii.
- Nawet księżniczce Celestii.
Dalej Shadow nie pamiętał co się działo. Kiedy się obudził zobaczył jak księżniczka Luna właśnie podnosi księżyc. Nie chciał jej przeszkadzać, więc poczekał aż skończy i dopiero wtedy się pożegnał. Noc spędził w Canterlot, a następnego dnia poleciał razem z Twilight do Ponyville. Mimo jej nalegań i próśb Shadow nie powiedział co się wydarzyło we śnie zgodnie z prośbą księżniczki Luny. Żeby odejść od tematu jego wezwania, Shadow zaczął pytać o wykład. Okazało się, że Twilight po prostu przeczytała cały przygotowany tekst. Nikt o nic nie pytał, a jak ktoś jednak zaczynał to zaraz przestawał, bo Twilight nie zawsze znała odpowiedź.
W zamku Shadow Blaze dowiedział się od Spikea, że w między czasie był listonosz. Miał list dla Shadowa, ale dostał polecenie „przekazać do kopytek własnych" przez co nie mógł go zostawić w dłoniach lub kopytkach innych niż Shadow Blazea. Wyglądało to na coś ważnego i poufnego. Natychmiast zajął się tą sprawą. Kiedy w końcu dostał list okazało się, że jest on od Tempest. Kiedy się zorientował ucieszył się niezwykle i gorączkowo otworzył go zaczął i czytać.
„Drogi Shadow Blaze!
Odstawmy na bok te formy grzecznościowe. Nigdy nie byłam dobra, jeśli chodzi o pisanie listów. Na wstępie chcę zaznaczyć, że wysyłam ten list z Griffonstone, a niedługo będę lecieć sama do tak zwanych zewnętrznych krain. Poczta między nimi a Equestrią i krainami okolicznymi nie kursuje więc nie będziemy mieć kontaktu. Pewnie teraz zastanawiasz się czemu napisałam, że lecę sama. Otóż Star Swirl stwierdził, że nie może mnie dalej uczyć, bo po prostu nie jest w stanie. I tak nauczył mnie już niezwykle wielu zaklęć. Mówił, że jestem niezwykle zdolna, bo każdy czar przychodził mi raczej z łatwością. Ale i tak będę mieć czego się uczyć. Cały czas nie zaczęłam nawet nauki twoich zaklęć z mroczną magią, które mi zostawiłeś. Nie miałam na to czasu, ale teraz kiedy jestem sama na pewno się tym zajmę. Przyznaję, że nawet cieszę się, że Star Swirl pojechał. Jego niektóre zachowania potrafiły być... irytujące.
Gdybyś musiał mnie znaleźć będę najpewniej gdzieś na południu za morzem lub na południowym zachodzie od wyspy Storma. Zwróć uwagę, że piszę „gdybyś musiał". Krainy są tam bardzo nieprzyjazne, a przynajmniej tak je zapamiętałam. Szukanie mnie byłoby dla Ciebie po prostu bardzo ryzykowne nawet z uwzględnieniem twoich zdolności więc proszę nie szukaj mnie. Prędzej czy później wrócę i pierwszym miejscem jakie odwiedzę w Equestrii będzie zamek Twilight w którym mieszkasz. Chociaż tak szczerze to czuje, że zapowiada się na później niż prędzej.
Jeśli myślisz teraz o pisaniu do mnie listu to odpuść. Nie ma sensu. Kiedy to czytasz jestem już pewnie daleko od Griffonstone. Nie podam ci żadnego adresu, na który możesz wysłać list, bo po prostu nie ma takiego adresu.
Mam nadzieję, że trzymasz się tam jakoś i nie tęsknisz za mną za bardzo. Ja tęsknię. Brakuje mi Ciebie. Ale pociesza mnie myśl, że jeszcze na pewno się zobaczymy tylko nie wiadomo, kiedy.
Tempest Shadow"
Shadow czytał list i wręcz pochłaniał każde słowo. Kiedy dowiedział się, że szybko z Tempest się nie zobaczy posmutniał bardzo. I znów zaczęło mu się nasuwać pytanie czy on coś do niej czuje. A jeśli czuje, to co? Książę miał bardzo dużo czasu do rozmyślań, bo nie zapowiadało się na szybkie spotkanie. Nie miał nawet teraz żadnych planów. Nikt nie potrzebował jego pomocy, sam też nic nie miał do zrobienia. Jedyną nadzieją był dla niego Rdzeń, który mógł go wezwać do pomocy w każdej chwili. Ale nawet on milczał teraz.


[MLP:FiM] - Shadow Blaze (Nigdy Niedokończona Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz