Rozdział 10 - Powrót do harmonii

37 3 6
                                    

Shadow Blaze wypadł z portalu, który zaraz się zamknął, z rogiem naładowanym magią, gotowy do walki. Znalazł się dokładnie w tym samym pomieszczeniu, w którym wcześniej portal pochłonął go. Po Supint nie pozostał nawet ślad, nie było żadnych przeciwników. Poza Shadowem w królewskiej sypialni była jedynie Emily Rainbowheart. Dalej leżała bez życia na łóżku tak samo jak wcześniej.
- Emily! – zawołał Shadow na widok klaczy. – Emily, mam książkę! Wracamy do Equestrii i przywracamy szczęście całemu światu!
- Książkę? – zapytała klacz obojętnie odwracając głowę do ogiera.
- Tak! Mam ją tutaj – odpowiedział Shadow triumfalnie wskazując na naszyjnik, który cały czas był na jego szyi.
Emily spojrzała na złoty łańcuszek ze zwisającą małą książeczką. Potem powoli podniosła wzrok na twarz uśmiechniętego ogiera.
- To jest naszyjnik – powiedziała i jej twarz znów wylądowała między poduszkami.
- No tak teraz tak, ale to jest ta książka właśnie. Użyłem na niej prostego, to znaczy dla mnie prostego zaklęcia transfiguracji odwracalnej. Kiedy wrócimy do Equestrii zamienię ten naszyjnik z powrotem w książkę i zakończę moją misję!
- Po co w ogóle próbować? I tak się nie uda...
Shadow przymknął delikatnie oczy. Zachowanie przyjaciółki zaczynało go powoli irytować.
- Po prostu chodź – powiedział i magią podniósł klacz z łóżka.
Emily zrobiła dwa kroki i nagle jakby straciła czucie w nogach. Kolana jej się ugięły i położyła się na ziemi wzdychając z bólem. Shadow tylko przewrócił oczami i własnokopytnie złapał klacz. Trzymając ją wyleciał z wieży przez otwarte okno i zaczął kierować się w stronę Equestrii. Klacz była cięższa niż się spodziewał, lub może on sam był słabszy niż mu się wydawało. Tak czy inaczej z tego względu już po paru minutach powiedział:
- Też mogłabyś trochę pomachać wiesz? Musimy dostać się do Equestrii, tam ci się poprawi, a ja tak daleko nie dam rady cię donieść.
- Nieważne... – mruknęła obojętnie klacz i zaczęła powoli machać skrzydłami.
Przez pierwsze kilka sekund utrzymywała wysokość, ale zaraz zaczęła powoli opadać. Shadow złapał ją więc i pomógł utrzymać wysokość.
- Emily, wiem, że beznadziejnie się czujesz ale proszę, proszę! Przynajmniej utrzymuj się w powietrzu samodzielnie. Dalej to już ja mogę cię pociągnąć, ale musisz trochę pomachać skrzydłami.
W odpowiedzi klacz przymknęła delikatnie oczy i wzruszyła ramionami.
- To jak? Dasz radę przynajmniej tyle zrobić?
I znów takie samo, obojętne wzruszenie ramion. Mimo to Shadow Blazeowi aż przybyło wigoru. Nie powiedziała „nie" albo „jaki to ma sens" więc było nieco lepiej niż wcześniej. Nieco pocieszony rzucił zaklęcie, które sprawiło, że klacz oplotło błękitne lasso z magii. Drugim końcem obwiązał się sam i holując przyjaciółkę poleciał dalej w stronę Equestrii.
Droga mijała bezproblemowo i raczej powoli. Ciężko było rozwinąć jakąś większą prędkość zwłaszcza, że Emily tylko i wyłącznie machała skrzydłami i nie starała się nawet utrzymać równowagi co było konieczne przy większej prędkości.
W końcu niezwykle zmęczony Shadow wylądował na trawie należącej już do granic Equestrii i padł na ziemię dysząc ciężko. Tymczasem Emily wylądowała dwa metry za nim, jeszcze w granicach ziemi północnych smoków. Magiczna lina oplatająca oboje zniknęła.
- Emily podejdź tu do mnie... – błagalnym tonem poprosił Shadow.
- Po co... – jęknęła klacz i osunęła się na ziemię.
- No błagam, masz dwa kroki do przejścia!
W odpowiedzi klacz tylko jęknęła żałośnie.
- Dobra... – powiedział Shadow dysząc ze zmęczenia i irytacji.
Jego róg zaświecił się, a magia otoczyła klacz i powoli przeniosła ją przez granicę na zieloną, Equestriańską trawę. Emily przez chwilę jeszcze wzdychała ciężko. Potem nastała zupełna cisza. Nie było nawet widać jak jej klatka piersiowa się unosi i opada przy oddechach. Wstała bez choćby jednego słowa. Na jej ustach w końcu zagościł delikatny uśmiech, a w oczach miała łzy szczęścia. Dalej milcząc zbliżyła się do Shadowa i przytuliła go tak ciepło jak nikt nigdy wcześniej.
- Dziękuję... – szepnęła delikatnym głosem.
- Wracajmy do Villepon – odpowiedział Shadow z ulgą.
Na początku podróży Emily niedużo się odzywała. Głównie dlatego, że Shadow na jej prośbę opowiadał co działo się z nim gdy zniknął w portalu. Z czasem jednak nieco się rozkręciła, a potem znowu zamilkła na dłuższy czas. Widać było po niej wyraźnie, że pogrążona jest w głębokich rozmyślaniach.
- Wiesz co? – odezwała się w końcu, a ton miała poważny, nieskory do żartów. – Zawsze wyróżniałam się moim optymizmem i nie rozumiałam dlaczego inni tacy nie mogą być. Patrzyłam na wszystko z jak najlepszej strony, na siłę szukałam pozytywów i zawsze jakieś znajdowałam. Zawsze byłam szczęśliwa, bez względu na to co się działo. Tak przynajmniej pamiętałam moje całe życie... Gdy znalazłam się na ziemi smoków wróciły do mnie dawne wspomnienia. Wspomnienia, które wypchnęłam z mojej świadomości, bo były na tyle bolesne, że nie chciałam ich pamiętać, potraktowałam je jakby nigdy nie istniały i zmieniłam swoje własne wspomnienia. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale zależy mi na tym żebyś wiedział, że ostatnie wydarzenia mnie zmieniły. Przez prawie całe moje życie chodziłam jak z zamkniętymi oczami i cieszyłam się tylko z tego że mogę chodzić. A kiedy spotykałam kogoś z jakimś problemem, to próbowałam mu pomóc mówiąc żeby też cieszył się, że może chodzić tak jak ja. Byłam świadoma tego że ma problem, ale nie widziałam go więc tak na prawdę nie traktowałam tego poważnie... Pozbyłam się swoich złych wspomnień i problemów, przez co przestałam tak naprawdę rozumieć problemy innych. Zawsze wydawały mi się błahe i głupie... Teraz nareszcie, po ostatnich wydarzeniach moje oczy są nareszcie otwarte. Moje zachowanie do tej pory było po prostu głupie...
- Och Emily... Twoje zachowanie nie było głupie. Robiłaś to co podpowiadało ci serce, a to dobrze. Poza tym nie robiłaś przecież nic złego. A jeśli to cię nie przekonuje, to i tak nie masz czym się przejmować. Każdy kucyk popełnia błędy i chyba każdy żałuję przynajmniej kilku rzeczy ze swojej przeszłości.
- Łatwo ci tak mówić... Ile błędów popełniłeś?
- Setki, tysiące, jak nie miliony. Więcej niż pamiętam, to na pewno.
- Mówisz tak tylko żebym lepiej się poczuła... Przecież we wszystkim jesteś świetny, najlepszy!
- Mówię to żebyś lepiej się poczuła, ale mówię samą prawdę. A to, że dzisiaj jestem dobry w różnych rzeczach to skutek wielu, wielu lat ciężkiej pracy.
Emily nic nie odpowiedziała. Jedynie zgarbiła się trochę i westchnęła ciężko.
- Wiesz? Miałem dużo czasu na rozmyślania i mam podejrzenia, że możesz być przedstawicielką elementu harmonii dla tego świata.
Klacz delikatnie uniosła głowę i z zaciekawieniem równym zdziwieniu spojrzała na Shadowa.
- W świecie z którego przychodzę istnieje sześć elementów harmonii: magia, szczodrość, lojalność, dobroć, szczerość i śmiech. Każdy element ma swoją przedstawicielkę. Podobnie było w tym świecie, ale z tych przedstawicielek pozostała tylko klacz reprezentująca magię. Jednak elementy są wieczne, a ich nowi przedstawiciele z czasem pojawiają się na świecie. Mam bardzo głębokie podejrzenia, że ty reprezentujesz element śmiechu, lub teraz raczej element optymizmu. Możliwe też, że dzięki temu, gdy Sombra masowo okradał Equestrię ze szczęścia, na ciebie nie miało to żadnego wpływu.
- Jest jakiś sposób na potwierdzenie tego, że ja reprezentuję ten element?
- Ja wiem? Raczej ciężko tak po prostu to sprawdzić, zwłaszcza, że nigdy nie miałaś kontaktu z elementami. Gdyby zebrać wszystkich obecnych przedstawicieli to może wtedy elementy pojawiłyby się? Ale odkrycie tego pozostawiam tobie. Jedyne co mogę zrobić żeby ci tu pomóc to powiedzieć, że prędzej czy później wszystko samo się ułoży. Po prostu rób to co uważasz za słuszne.
- Skoro tak mówisz! – zaśmiała się Emily i znów rozpromieniała radością.
Znów nastała cisza i znów widać było, że klacz rozmyśla, ale teraz uśmiechała się, chwilami nuciła wesołe melodie i co jakiś czas robiła beczkę śmiejąc się, albo inne powietrzne akrobacje. Shadow Blaze podzielał jej entuzjazm, ale w nieco inny sposób. Spieszyło mu się do Canterlotu, żeby tam, w centrum Equestrii rzucić zaklęcie przywracające szczęście wszystkim stworzeniom, więc zamiast robić akrobacje nadawał szybkie tempo lotu. Wiedział, że jest to już koniec jego misji w tym świecie, a kiedy ją ukończy będzie mógł nareszcie spotkać się z Tempest Shadow, zakładając, że wahania czasowe zadziałają bardzo mocno na jego korzyść, ale był dobrej myśli. Tak minął cały dzień. Noc była ciepła i pogodna więc przespali ją na miękkich chmurach pod gwiazdami. Następnego dnia większość czasu lecieli nad białymi, ale gęstymi chmurami, gdzie wiał sprzyjający im wiatr. Gdy obłoki nieco się przerzedziły oboje, w tym samym momencie dostrzegli Canterlot.
- Będę pierwsza! Łuuu! – zawołała Emily i dała nura w chmury.
- Nie na mojej warcie! – zawtórował jej Shadow i tak samo zniknął w chmurach w pogoni za klaczą.
Emily zdążyła już rozwinąć dużą prędkość i oddalała się coraz bardziej. Shadow mógł w każdej chwili skorzystać z magii i przeteleportować się nawet aż do samego miasta, ale wtedy ten wyścig nie byłby sprawiedliwy. Dlatego postawił jedynie na swoje umiejętności, znajomość pozycji skrzydeł i zasad aerodynamiki, czyli lekcje teorii od Twilight, oraz lekcje praktyczne Rainbow Dash. Pikując udało mu się rozwinąć dużą prędkość i zaczął powoli zbliżać się do Emily. Gdy się zrównali i klacz zorientowała się, że zaczyna przegrywać zakręciła skrzydłami w taki sposób, że nie tracąc prędkości zaczęła lecieć pionowo w dół, nabierając coraz większą prędkość dużo szybszym tempie. Potem znów zwiększyła kąt i mimo, że w pierwszej chwili została nieco w tyle, to zaraz dogoniła i wyprzedziła Shadowa. On natomiast wykorzystał przewagę wysokości i skierował się prosto w stronę klaczy. Stopniowo, ale stale przyspieszał i znów zaczął doganiać Emily. Nawet nie wiadomo kiedy ledwo widoczne dachy budynków stały się na tyle duże, że widoczne były wszystkie dachówki. Dwójka znów się zrównała.
- Kto pierwszy na Placu Przyjaźni! – zawołała klacz i odbiła w prawo, znikając za wieżą.
Shadow poleciał dalej prosto przed siebie, próbując przypomnieć sobie czym jest wspomniany Plac Przyjaźni. Nie trwało to długo i zaraz również odbił w prawo kierując się na zachód Canterlotu. Leciał tuż nad dachami, zrywając z nich tumany pyłu. Nagle gdzieś niżej między budynkami mignęła mu postać klaczy. Była kilkadziesiąt metrów przed nim i wtedy odezwała się w nim żyłka sportowca. Aby nabyć jeszcze trochę prędkości obniżył lot i pędził zaledwie kilka metrów nad ulicą. Sporo ryzykował tą decyzją, bo zderzenie się z kimś przy tej wielkiej prędkości jaką osiągnął mogło skończyć się co najmniej połamaniem, nie wspominając już o nie wyrobieniu się na jakimś zakręcie. Mimo to zależało mu po prostu na wygranej i tylko o tym myślał. Ulice na szczęście nie były zbyt ruchliwe a kucyki już z daleka widząc rozpędzonego alicorna odchodziły na bok. Shadow zaczął jeszcze raz doganiać Emily, która zaczynała już zwalniać, żeby zdążyć zatrzymać się na placu. Ale ogier nie miał zamiaru się zatrzymywać. Emily była jeszcze kilkanaście metrów przed nim gdy zobaczył Plac Przyjaźni. Minęło jeszcze ledwie kilka sekund i Shadow dogonił klacz, równo z nią lądując na placu. Klacz przejechała na kopytkach kilkanaście metrów i zatrzymała się. Shadow próbował tego samego, ale nagle potknął się o jakiś wystający kamień, a przez wielką prędkość przeleciał jeszcze kilkadziesiąt metrów i znów zaczął hamować. Jednak po chwili zaczął mu się kończyć plac, a marmurowa barierka, za którą było jeszcze kilka metrów ziemi, a potem przepaść, była coraz bliżej. Widząc, że nie da rady zwolnić, w ostatniej chwili nawet nie machnął skrzydłami, a tylko nastawił je odpowiednio i uniósł się tuż nad marmurem. Przeleciał te kilka metrów ziemi i zniknął za krawędzią gruntu. Emily wszystko widziała, ale w pierwszej chwili uznała reagowanie za zbędne. Minęło jednak kilka sekund, a Shadow nadal się nie pokazywał, więc klacz podleciała nad klif w poszukiwaniu przyjaciela, ale niczego nie znalazła.
- Shadow? – zawołała z ledwo wyczuwalnym zaniepokojeniem.
- Lecimy jeszcze raz? – odezwał się nagle ogier za plecami Emily dysząc ze zmęczenia i śmiejąc się jednocześnie.
- Och, na grzywę!... – zawołała przestraszona Emily. – Nie strasz mnie tak! I w ogóle skąd ty się tu wziąłeś, widziałam jak spadasz.
Shadow wskazał na swój róg.
- Magia – powiedział. – Dopiero gdy zacząłem spadać przypomniałem sobie, że mogę z niej korzystać, bo wyścig zakończył się remisem, więc przeteleportowałem się. Swoją drogą jesteś świetną lotniczką!
- Dzięki. Ty też daję radę.
- Daję radę? No wiesz co... – z udanym oburzeniem zapytał Shadow.
- No koniec końców byłeś w tyle większość, jak nie cały czas – odpowiedziała Emily udając wyniosłość.
- Bo wystartowałaś wcześniej i wyznaczałaś trasę!
Emily tylko się roześmiała, a Shadow zaczął śmiać się razem z nią.
Nagle tuż obok nich huknęło i błysnęło fioletowe światło. W ułamek sekundy później w tym miejscu stała klacz o fioletowej maści. Była to oczywiście Twilight Sparkle.
- Opuściłaś swój schron – zauważył Shadow.
- Co? Ach tak – odpowiedziała szybko Twilight i trochę nerwowo rozejrzała się dookoła.
- Wszystko dobrze? – zmartwił się ogier.
- Tak, to znaczy nie... To znaczy... Ech... Wybacz mi Shadow, nie wiem co się ze mną dzieje. Od momentu gdy Sombra mnie opuścił czuję się jakoś dziwnie... Jakby mi go brakowało, ale jednocześnie chcę o nim zapomnieć raz na zawsze. Boję się, że wróci i jednocześnie jakby... oczekuję tego?
- Sombra nie wróci – uspokoił ją Shadow. – Jest uwięziony w Limbo i do puki nikt nie otworzy portalu na wystarczająco długo to będzie tam wiecznie. A jestem pewien, że nikt w całej Equestrii i poza jej granicami nie ma na tyle mocy i nawet nie wie jak to zrobić. Więc możesz być spokojna. Sombra nie wróci.
- Skoro tak mówisz... – Twilight uspokoiła się trochę, ale nadal była nerwowa.
- A teraz jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym przywrócić szczęście całemu światu i w końcu wrócić do domu.
- Odzyskałeś książkę?
W odpowiedzi Shadow zdjął naszyjnik, a jego róg zaświecił się. Naszyjnik zakręcił się szybko w powietrzu, błysnął białym światłem i gdy się zatrzymał był już książką.
- Zajmijmy się tym od razu – powiedział Shadow otwierając czarnobrunatną książkę.
- Dasz radę wykonać to zaklęcie? To potężna czarna magia – zmartwiła się Twilight.
- Dam sobie radę i to raczej bez większego problemu. Ale na wszelki wypadek możesz rzucić jakieś proste zaklęcie stabilizujące. Tak dla pewności.
- Jasne.
- A ja mam coś robić? – zapytała Emily, która jak do tej pory stała cicho z boku.
- Nie, Emily. Gdybyś mogła korzystać z magii to może, ale jesteś pegazem.
- No tak! – zaśmiała się klacz i odeszła kilka kroków do tyłu, żeby dać więcej miejsca do pracy.
Shadow odnalazł w księdze stronę z zaklęciem i przygotował jego odwróconą wersję. Już chciał je rzucić, gdy nagle przyszła mu do głowy jedna myśl. Ostatnio książkę w posiadaniu miał przecież nikczemny Sombra, posiadający władzę nad potężną energią. Uwielbiał on różnego rodzaju pułapki, potworne podstępy, przekręty i różne inne nikczemności, więc czemu nie miałby nałożyć jakiegoś zaklęcia-pułapki też na książkę? Z tego powodu zamiast rzucić zaklęcie, którego oczekiwali inni, Shadow utworzył dookoła książki niewielką, żółtawą bańkę, w której książka zaczęła się unosić.
- Co ty robisz? – zdziwiła i zaniepokoiła się Twilight.
- Sprawdzam, czy rzucenie zaklęcia jest na pewno bezpieczne. Sombra uwielbia zostawiać pułapki, więc chcę się upewnić, że gdy rzucę to zaklęcie to książka nagle nie wybuchnie, albo zrobi coś jeszcze gorszego.
Twilight nic nie odpowiedziała więc Shadow zabrał się do skanowania książki. Kręciła się w bańce przez kilkadziesiąt sekund, a Shadow co chwila rzucał jakieś kolejne zaklęcia, po których kolor bańki zmieniał się. Przy każdej zmianie mruczał coś do siebie, czasem jakby triumfalnie, czasem zmartwiony, a czasem zdziwiony.
- No i? Możesz bezpiecznie wykonać to zaklęcie? – zapytała zniecierpliwiona Twilight.
Shadow przebił bańkę i złapał książkę kopytkiem, a potem powiedział:
- Sprawa wygląda tak: książka jest dużo potężniejszym i bardziej złożonym pod względem magicznym artefaktem niż mi się z początku wydawało. Nie będę wdawać się zbytnio w szczegóły, czego się dowiedziałem, bo nie ma to sensu, ale wiedzieć musicie, że można tę książkę porównać do worka. Im czegoś w worku jest więcej tym łatwiej o wysypanie tego, prawda? Podobnie jest i w tym przypadku. Im więcej szczęścia jest zgromadzonego tym łatwiej o uwolnienie go. I ta zależność jest dość kluczowa, bo obecnie ten worek jest dość szczelnie zasznurowany i jedyny sposób na rozwiązanie go, to wpakowanie tam jeszcze większej ilości szczęścia.
Twilight od razu zrozumiała o co chodzi i spojrzała z lekkim żalem na Emily. Shadow obdarzył ją takim samym spojrzeniem, ale klacz nadal nie rozumiała o co chodzi.
- Coś nie tak? – zapytała zmieszana.
- Emily, jeśli mam skutecznie wykonać to zaklęcie to muszę najpierw odebrać twoje szczęście... – z żalem stwierdził Shadow.
- Och... Och... em... – zająknęła się klacz.
- Nie musisz tego robić. Jestem pewien, że jest nawet kilka innych możliwości. Mógłbym odebrać szczęście sobie, ale niestety to zaklęcie nie działa w ten sposób. Ale zawsze mogę zacząć pracę nad jakimś innym zaklęciem! Chociaż przy złożoności struktury magicznej i tym typie wiązań zajęło by mi to może nawet kilka lat... Zwłaszcza, że są tu wykorzystane nieznane mi konfiguracje, a zaklęcia polihybrydowe są dość trudne do łamania już same w sobie. Ech... Głębokie studiowanie czarnej magii zawsze mnie odstraszało. Dużo mogę przez te kilka lat stracić w moim świecie, ale trudno. Harmonia tego świata jest dużo ważniejsza.
- Nie. Wiesz co? Możesz odebrać mi to szczęście. I tak celem tego wszystkiego jest przywrócenie szczęścia więc wszystko wróci do normy. Odbierz mi szczęście i wracaj do swojego świata.
- Problem tylko jest taki, że z jakiegoś powodu to zaklęcie nie zadziałało na ciebie gdy używał go Sombra. Czy to przez brak znaczka, czy przez to, że możesz być elementem nie ma znaczenia. Coś sprawiło, że zaklęcie użyte na skalę światową nie miało na ciebie żadnego wpływu. Dlatego nie jestem pewien jak zareagujesz na to zaklęcie gdy będzie skierowane bezpośrednio na ciebie.
- Dobra już nie gadaj tylko zaświeć tym swoim rogiem i dawaj to zaklęcie zanim się rozmyślę! – klacz miała minę istnie bojową.
- Mogę poświęcić swój czas, straciłbym tak na prawdę najwyżej tylko kilka miesięcy...
- Mniej gadania więcej czarowania! – zawołała z entuzjazmem.
- Czy ona jest szalona? – szeptem zapytała Twilight.
Shadow kątem oka spojrzał na Emily, lub raczej żywy wulkan radości i entuzjazmu. Potem spojrzał na Twilight wzrokiem mówiącym „nie mam pojęcia".
- Jesteś pewna swojej decyzji? – zapytał się klaczy, która aż nie mogła ustać w jednym miejscu.
- Już daj spokój. Jeżeli dzięki mnie wszyscy na świecie zaczną czuć szczęście to mogę się nawet poświęcić.
Shadow i Twilight wymienili spojrzenia.
- Skoro tak... – niepewnie powiedział Shadow i otworzył książkę na stronie z zaklęciem odbierającym szczęście. „Och na Equestrię, niech wszystko zadziała tak jak powinno" - pomyślał z niepokojem.
Nagle jego róg i oczy ogarnęła czarna magia o fioletowo zielonkawych płomieniach, i usłyszeć można było syczenie, jakby kropla wody spadła na rozgrzaną powierzchnię i natychmiast wyparowała. Twilight odsunęła się aż o kilka metrów, a w jej oczach dostrzec można było strach. Mina Emily za to wyglądała jakby miała zaraz stoczyć w pojedynkę wielką bitwę z całą armią i była absolutnie pewna że wygra choćby oczy miała zasłonięte, dwa kopytka związane i nie mogła latać. Nagle z ziemi wyłoniły się jakby macki czarnej magii i złapały klacz. Minęło kilka sekund i macki zniknęły, a magia jak gęsty dym zaczęła lecieć do Shadowa, który od raz zamknął ją w książce. Gdy czarna magia zniknęła z jego rogu i oczu jednym kopytkiem pomasował się po skroni. Tymczasem Emily zaczęła słaniać się na nogach więc usiadła, a potem położyła się na ziemi.
- Emily wszystko dobrze? Jak się czujesz? – zapytał Shadow podchodząc do przyjaciółki.
- Nieszczęśliwa – odpowiedziała Emily z wielkim grymasem na twarzy.
- W takim razie natychmiast przechodzimy do fazy drugiej. Twilight jak będzie z tym zaklęciem stabilizacyjnym? Dasz radę?
Twilight nic nie odpowiedziała. Gdy Shadow odwrócił się do niej zobaczył, że cała się trzęsie skulona, a twarz ma ukrytą w kopytkach.
- Twilight wszystko dobrze? Co się dzieję? – zapytał ogier czym prędzej podchodząc do niej.
Twilight podniosła drżącą głowę. Ledwo powstrzymywała łzy cisnące się do zaczerwienionych oczu.
- Już... dobrze... – wyjąkała. – Jego nie ma. On nie wróci. Sombra nie wróci prawda? Powiedz że nie!
- Jestem w stu procentach pewien, że Sombra nie wróci – powiedział Shadow tak pewnym tonem jak tylko mógł.
- A jeśli wróci?! – po policzkach Twilight popłynęły dwie grube łzy.
- Nie wróci. Żeby mógł wrócić musiałby się otworzyć portal do Limbo, a to nie jest możliwe bez elementów harmonii i ich przedstawicieli. Ty reprezentujesz element magii więc do puki sama nie zechcesz to portal do Limbo nie zostanie otwarty za twojego życia.
- N-naprawdę?
- Wież mi. Wiem co mówię. Zaraz poczujesz się lepiej. Gdy tylko uwolnię to szczęście z książki. I daj sobie już spokój z tym zaklęciem stabilizującym. Bez niego też dam radę. Po prostu będzie odrobinę trudniej.
Twilight pokiwała głową. Shadow dłużej już nie czekał. Położył książkę na ziemi i odszedł kilka kroków. Zamknął oczy, a jego róg zaczął świecić się intensywnie zwykłą, equestriańską magią. Przez kilka sekund gromadził energię, a gdy miał jej wystarczająco wystrzelił krótką, pojedynczą wiązkę w książkę. Po dwóch sekundach książka gwałtownie zaczęła świecić intensywnie żółtawym światłem. Uniosła się około półtora metra nad ziemię i nagle otworzyła się. Strony zmieniały się w tempie tak wielkim, że po mniej niż sekundzie książka powinna już się zamknąć, ale zamiast tego strony leciały dalej, a na dodatek widoczne stały się przeróżne imiona. Bez problemu można było każde odczytać, mimo że zmieniały się w zawrotnie wielkim tempie. Kilkanaście kucyków będących akurat na placu na pierwszy rzut oka mogło ocenić, że działała niezwykle potężna magia. Wtem książka cała jakby zamieniła się w światło. Imiona dalej się zmieniały w coraz szybszym tempie aż nagle wielki wybuch światła wypuścił we wszystkie strony falę złocistej magii, która zaczęła rozchodzić się we wszystkie strony. Zaczęła się w ten sposób tworzyć kopuła z magii, a im była większa tym szybciej się powiększała. Gdy fala przeszła przez Shadowa przeszedł go straszliwy dreszcz i do puki był w kontakcie z magią czuł niewyobrażalne szczęście. Inne kucyki natomiast też dostawały dreszczy i prawie wszystkie przecierały się po skroniach jakby się uderzyły. Potem niektóre zaczynały się po prostu uśmiechać, a inne rozglądały się dookoła jakby nie wiedziały gdzie są. Patrzyły na otaczający je świat w zupełnie inny, nowy sposób. Twilight nie wyglądała na szczęśliwą, ale za to była teraz zupełnie spokojna. Kompletnie inaczej było z Emily. Gdy magia jej dotknęła z przeraźliwym piskiem zerwała się z miejsca i poleciała w górę zataczając ogromne koło śmiejąc się cały czas. Shadow widząc, że wszystko wraca do prawowitej normy odetchnął z wielką ulgą. Nagle gdzieś głęboko poczuł, że jego misja się wykonała. Naprowadził Equestrię na najlepszą drogę do pełnej harmonii. Mógł spokojnie wracać do świata Rodzimego i z tą myślą ponownie odetchnął.
- Udało się, udało! Ha, ha! – Emily wylądowała obok Shadowa i uścisnęła go.
- Tak. Bez dwóch zdań.
- I co teraz będzie? – nagle odezwała się Twilight.
- Teraz, moja droga obejmiesz w Equestrii władzę i będziesz wiodła szczęśliwe życie.
- Ja? – Zdziwiła się klacz. – Myślisz, że powinnam? Przez wiele lat byłam przecież okropnym władcą jako Sombra.
- Właśnie! Jako Sombra – podchwycił Shadow uwalniając się od uścisku Emily. – Ale Sombry już nie ma. Myślę też, że w najbliższym czasie przybędzie delegacja z Kryształowego Imperium. Zawsze możesz oddać władzę im, lub przynajmniej poprosić o pomoc.
- Stosunki z Imperium od czasu secesji nie są najlepsze. Co jeśli zaatakują?
- Nie zaatakują. Zaraz mogę wysłać list do... zaufanej osoby. Ona zadba żeby nie doszło do kolejnej wojny i postawi ciebie w jak najlepszym świetle przed władzą Imperium. Nie masz o co się martwić.
- Myślisz, że będę dobrą władczynią?
- Nawet więcej. Jestem tego pewien. I ponadto tobie powierzam sprawowanie pieczy nad harmonią, bo jesteś przecież przedstawicielką elementu magii.
- A co ze mną? – wtrąciła się nagle Emily.
- Ja wiem? Nie mam chyba dla ciebie żadnego zadania. Możesz... uczyć inne kucyki optymizmu! Albo lepiej poznać Twilight. Mogłybyście się zaprzyjaźnić.
- Niby tak... – trochę nieśmiale powiedziała Twilight.
- Tak!!! Przyjaciółka! – Emily zaczęła aż przebierać kopytkami.
- A co będzie ze smokami? Co jeżeli one zaatakują? – przypomniała sobie nagle Twilight.
- Myślę, że to zaklęcie przywracające szczęście podziałało również na nie, przynajmniej trochę. Poza tym jestem prawie pewien, że Lord Obsydoks nawet nie będzie chciał atakować po spotkaniu ze mną. A jeśli się mylę to przecież w Equestrii i Kryształowym Imperium są żołnierze gotowi do walki. Smoki w walce wręcz nie mają sobie równych, ale ich ochrona przed magią jest raczej słaba. Mogę zostawić ci kilka bardzo skutecznych zaklęć na wszelki wypadek. A teraz czas na mnie. Załatwię te kilka ostatnich spraw i znikam stąd.
- A gdybym potrzebowała pomocy? Mogę się jakoś skontaktować z tobą?
- Niestety nie jest to możliwe – powiedział Shadow po chwili namysłu. – Ale jestem pewien, że dasz sobie radę.
- Mam nadzieję... – westchnęła klacz.
- Twilight rozchmurz się! Wkrótce wszytko wyjdzie na prostą i zobaczysz, że Equestria wróci do stanu jak z twoich najodleglejszych wspomnieniach.
- Shadow Blaze? – wtrąciła się nagle Emily. – A czy ja nie mogłabym... no wiesz... pójść z tobą gdziekolwiek idziesz?
- Do mojego świata? Przykro mi Emily, ale nie. W tym świecie masz teraz bardzo ważne zadanie.
- Uczyć innych optymizmu? Oni sami się nauczą! – machnęła kopytkiem klacz.
- Emily posłuchaj. Chętnie zabrałbym cię ze sobą, ale to nie byłoby... bezpieczne. Poza tym musisz nauczyć inne kucyki optymizmu. Wszyscy mogą teraz odczuwać szczęście, ale nikt wcześniej go nie znał, a już na pewno nikt nie potrafi się nim dzielić. Teraz tak na prawdę zależeć od ciebie będzie przyszłość całego świata, a przynajmniej Equestrii.
- Brzmi poważnie – lekko zmartwiła się Emily.
- Tak, ale na twoje szczęście, jeśli masz wykonać to zadanie dobrze to powaga nawet nie jest wskazana – zaśmiał się Shadow.
- Uuu! Przynajmniej tyle – zachichotała Emily.
- A teraz jeśli mogę, to chciałbym napisać ten list i zabierać się stąd. To wszystko zajęło dużo więcej czasu niż powinno.
Nagle z niewielkim błyskiem pojawiło się pióro do pisania, atrament i zwój. Shadow uniósł to wszystko magią i zaczął pisać:
„Spike, przyjacielu!
Wiem, że nie wspominasz Twilight najlepiej, ale jako, że jesteś obecnie w Kryształowym Imperium i władze zaufały Ci, muszę poprosić o przysługę.
Pewnie zauważyłeś, że szczęście wróciło do świata. Oznacza to nie więcej niż tyle, że udało mi się wykonać moje zadanie, a Twilight przynajmniej trochę pomogła mi przy nim.
Przedtem była kontrolowana przez ducha Sombry, którego udało mi się wygnać do Limbo. Jest teraz dużo lepszym kucykiem i wybrałem ją na władczynię Equestrii. Ma już nieco doświadczenia i jest przy tym świetną organizatorką, więc na pewno da radę, sam ją znasz. Właśnie dlatego chcę żebyś zaufał mi i przekonał władze Kryształowego Imperium do zawarcia paktu pokojowego z Equestrią. Od Ciebie może teraz zależeć przyszłość całego świata. Należy też spodziewać się ataku smoków z północy, choć wcale nie mówię, że faktycznie atak będzie.
Nie musisz wracać do Twilight, ale pokój i współpraca między Kryształowym Imperium i Equestrią są bardzo ważne, zwłaszcza teraz, gdy Equestria przechodzi swoje odrodzenie.
Głęboko wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję i moja praca nie pójdzie na marne.
Shadow Blaze
PS W najbliższym czasie wracam do siebie więc nie spotkamy się już."
List został zapieczętowany i wysłany tym samym zaklęciem, z którego korzystała zawsze Celestia, wysyłając listy do Twilight. Dzięki temu miał pewność, że list dotrze bezpośrednio do Spike'a w krótkim czasie.
- I ten jeden list ma załatwić całą sprawę? – powątpiewała Twilight.
- Jestem praktycznie w stu procentach pewien, że załatwi sprawę. A jeśli nie i zacznie dziać się coś tak złego, że nie będziecie mogli sobie z tym poradzić to się po prostu pojawię.
- Naprawdę? – ucieszyła się Emily.
- Tak, ale uwierz mi: nie chcesz mnie więcej widzieć. Moja obecność jest zawsze związana z jakimś światowym kryzysem.
- Czyli, że jak będzie działo się coś złego to się pojawisz?
- Jeśli będzie się działo coś naprawdę złego. Ale nawet nie myśl o wywoływaniu problemów, bo to nie jest jedyny świat nad którym sprawuję pieczę. Poza tym takie prowokacje i tak nie dałyby żadnych efektów.
- Szkoda.
- Może i szkoda, a może i nie. Jedno jest pewne: moja misja kończy się tutaj i teraz – powiedział Shadow sucho. Nigdy nie lubił pożegnań.
- To... już idziesz? Teraz? – zmartwiła się Emily.
- Byłem tu wystarczająco długo zwłaszcza, że tak naprawdę nigdy nie powinno mnie ty być.
- Dlaczego?
- Bo podróżowanie między światami nie powinno być dla nikogo dostępne. Bardzo łatwo można strasznie namieszać...
- A jednak przybyłeś tu z innego świata, tak?
- No tak, ale ja przybyłem żeby naprawiać błędy.
- Och... rozumiem.
Róg Shadowa błysnął mroczną magią i otworzył się powoli wirujący portal do Void.
- No to żegnam was i życzę powodzenia – uśmiechnął się Shadow sztucznie.
Już chciał wejść do portalu, ale Emily rzuciła mu się na szyję z ciepłym uściskiem. O mało się nie przewrócili.
- Będę tęsknić – szepnęła.
- Och Emily, ja też! – Shadow przytulił mocno przyjaciółkę powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
Klacz tylko zaśmiała się czule. Twilight natomiast stała obok i przyglądała się tej scenie uśmiechając się ukradkiem. Gdy Shadow zauważył to, przyciągnął ją magią i również przytulił, mimo że próbowała zachować powagę. Trochę się broniła, ale zaraz ustąpiła.
Gdy w końcu wszyscy się puścili i Emily otarła kilka łez, które wdarły się do jej oczu Twilight powiedziała:
- W imieniu Equestrii i całego świata dziękuję ci za przywrócenie szczęścia.
- Cała przyjemność po mojej stronie – zasalutował Shadow.
Twilight odsalutowała z uśmiechem, a Emily pomachała na pożegnanie. Shadow jeszcze tylko uśmiechnął się i wskoczył do portalu, który zamknął się zaraz za nim. Znalazł się w czarnej otchłani Void i zaraz potem w multiwersum. Chciał jak najszybciej wrócić do świata rodzimego, ale nagle zamiast przy przejściu do swojego świata znalazł się przy Rdzeniu.
- Co do... – zaklął pod nosem bo taka sytuacja zdarzyła mu się pierwszy raz.
Spojrzał na Rdzeń i spostrzegł, że coś się w nim zmieniło. Wada, która jak do tej pory uniemożliwiała poprawne funkcjonowanie była teraz niewidoczna. Na dodatek rdzeń zdawał się pracować tak jak powinien. Shadow dotknął bardzo delikatnie jego kryształowej powierzchni, w nadziei, że odezwie się na swój specyficzny sposób, ale nic nie usłyszał.
„Rdzeń się naprawił?" – pomyślał z niedowierzaniem.
Samoistna naprawa Rdzenia wydawała się raczej niemożliwa, choć badania Shadowa nad tą niezwykłą strukturą w multiwersum były mimo wszytko bardzo powierzchowne. Po wypadku, który doprowadził do uszkodzenia go zaprzestał badań. Teraz też nie miał zamiaru nic robić, żeby znowu czegoś nie zepsuć. Pozwolił sobie jedynie na szybki skan, który wykazał tylko tyle, że do naprawy użyta była potężna magia. Pełen był niepokoju i ciekawości, ale miał związane kopytka. Nie było sposobu, żeby dowiedzieć się kto i jak dokonał naprawy.


[MLP:FiM] - Shadow Blaze (Nigdy Niedokończona Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz