#3

22.2K 667 358
                                    

Mocne uderzenie w brzuch natychmiastowo mnie obudziło. Złapałam się ręką za Bolące miejsce i spojrzałam na mężczyznę, który stał przede mną. Obok niego dostrzegłam talerz z czterema kanapkami i butelkę wody. Ten widok jeszcze bardziej narobił mi głodu.

Ale kto wie co chce ze mną zrobić?
Zabiję? Skoro jeszcze żyje musi czegoś Ode mnie chcieć.

Zauważyłam, że już kilka minut tak się gapie na kanapki.
Idiotka...

— Aż taka głodna jesteś? — uśmiechnął się.

Nic nie odpowiedziałam.

— No dalej, powiedz coś. Chcę sprawdzić czy umiesz mówić. — skryżował ręce. — Umiesz czy nie?

— Tak... — Szepnęłam

— Nie słyszałem.

— Tak! Umiem mówić! Zadowolony!? — Wrzasnęłam się.

Od razu pożałowałam.Zacisną ręce na mojej szyji i przycisną do ściany, uderzając o nią głową. Syknęłam z bólu.

— Więc, moja szara myszka potrafi mówić. — poluźnił ucisk.

Opadłam na kolana kaszląc przy tym. Do moich oczy nabrały się łzy, którym nie dałam spłynąć. Zauważyłam jak mężczyzna przysuwa do mnie talerz i butelkę. Spuściłam wzrok. Nie chciałam by widział jak słaba jestem, choć i tak udowodnił to wczoraj.

— Zjedz trochę.

— Nic od ciebie nie chcę... — Szepnęłam.

— Czy ja cię pytałem o zdanie?

Już nie odpowiedziałam. Nie chciałam go niepotrzebnie denerwować. Wzięłam pierwszą kanapkę i zaczęłam ją jeść. Czułam jak mężczyzna bacznie mnie obserwuje. Nie lubię gdy ktoś patrzy jak jem...

Kiedy skończyłam mężczyzna osunął się na ziemię i na mnie popatrzył. Ja wciąż trzymałam z dala nasz kontakt wzrokowy. Wystarczy, że czułam na sobie jego wzrok.

— Chyba pora wyjaśnić ci o co chodzi.

Kiwnęłam twierdząco głową i czekałam.

— Więc, chodzi o to, że twój tatuś trochę sobie u mnie nagrabił. Głównie chodziło tu o pracę – morderstwa.

— M-Morderstwa...? — wydukałam.

— Ta, morderstwa. To było dawno temu. Wycofał się z tego wszystkiego jakiś rok temu. Chciał odejść i nie mieć nic z tym wspólnego. —  Z kieszeni wyjął nóż. Zamarłam. — Tyle, że on po odejściu, zawiadomił policję. Próbował mnie zapuszkować, ale jak widać nie udało mu się....Później dowiedziałem się, że ma żonę i córeczkę. Ten stary dziad chciał ochronić siebie i rodzinkę tyle, że coś mu to nie wyszło. Pewnie pomyślał, że za to wszystko będę chciał go zabić.
Ale pożaluje za to co zrobił...

Powoli zaczęłam się trząść. Moje powieki cały czas były rozszerzone. Wtedy też popatrzył na mnie z uśmiechem od ucha do ucha. Serce podskoczyło mi do gardła.

— Teraz należysz do mnie.

Z moich oczy wypłynęły łzy. Wstałam i zaczęłam się cofać, dopóki nie natrafiłam na ścianę. Mężczyzna wstał i ruszył w moją stronę wciąż trzymając w ręce nóż.
Mój oddech przyspieszył i trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy, moje dłonie zacisnęły się w pięści. W moim gardle pojawiła się gula nie do przełknięcia. Trudno było mi wmówić jakiegokolwiek słowo.

— ...Proszę....Proszę wypuść mnie. Ja nie mam z tym nic wspólnego...Ja nic nikomu nie powiem...O-obiecuję!

— Kochanie, chyba źle mnie zrozumiałaś. — Położył rękę na moim policzku i zaczął go gładzić. — Teraz jesteś MOJĄ własnością.

Po moich policzkach zaczęły nieustannie wypływać łzy. Chłopak uśmiechnął się na ten widok.

Naprawdę go to bawi? Mój ból, trach, łzy? Boję się... Nie chciałam mu tego pokazywać, ale to było nie do ukrycia.

— Wiedz tylko, że nie toleruję nieposłuszeństwa.

Nie, nie, nie, ja tu nie zostanę!!
Odepchnęłam od siebie mężczyzne i zaczęłam biec w stronę wyjścia. Na moje nieszczęście, dogonił mnie i powalił na ziemię. Usiadł na moich plecach okrakiem i jedną ręką trzymał nadgarstki. Zaczęłam się szarpać. Krzyczałam, błagałam, ale to i tak na nic.

— Chyba będę musiał nauczyć się posłuszeństwa...

— P-proszę....Z-zostaw mnie...

Usłyszałam westchnięcie mężczyzny. Poczułam jak zimne ostrze dotyka mojej skóry na karku i schodzi coraz niżej.

On mnie zabije...Zaraz umrę...

— Co tu teraz z Tobą zrobić, hm? — zaczął jeździć ostrzem po moim ciele.Po chwili mężczyzna zszedł ze mnie i oparł się o ścianę. — Dziś dam ci spokój. Może jednak nauczysz się do mnie szacunku.

Odetchnęłam z ulgą, ale ten podszedł do mnie, uklęknął i ujął mój podbródek tak, bym patrzyła prosto w jego oczy. Mój oddech się wstrzymał.

— Ale wiedz, że jak sytuacja się powtórzy to nie będę tak miły jak dziś... — Szepnął z powagą. Po chwili odsunął się Ode mnie i ruszył w stronę wyjścia. — Bądź grzeczną dziewczynką, dobrze?

Wyszedł zamykając szczelnie drzwi.
To co teraz czułam było nie do opisania. Czułam strach jak i nienawiść do tego człowieka. Ludzie to nie są przedmioty, które można nazywać własnością.

Jakim prawem on nazywa mnie swoją własnością?

Nie powinnam odpowiadać za coś co zrobił mój ojciec. On zawsze wyjeżdżał za granicę, mówił, że musi zarabiać, ale Przecież nie jest mordercą. Przynajmniej mam taką nadzieję. Może jest złym ojcem i mężem, ale na pewno nie zajmuje się zabijaniem ludzi.
Jestem pewna, że policja już mnie szuka i niedługo odzyskam wolność, a tego psychola wsadzą do więzienia.

Zmęczona położyłam się na zimnym betonie. Chciałam jak najszybciej zasnąć co nie chciało nastąpić. Po paru minutach udało mi się zasnąć, pomimo zimna i bólu jaki odczuwałam.
Nigdy nie widomo co może stać się jutro.

Please, Kill Me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz