dzień czwarty

315 47 9
                                    

pulling the sweater off my head
looking in the mirror, seeing dark circles
lying down on an old bed
please give me a second to breathe

"Jak to jest być tym wycofanym?
Tym bojaźliwym?
Zmagającym się codziennie z aspołecznością?
Wyśmiewanym i poniżanym przez rowieśników?
Jak to jest, kiedy nie umiesz poradzić sobie ze samym sobą?
Może nam opowiesz?"

Czwórka wciąż żywych mężczyzn w ciszy odczytuje wiadomość. Tym razem nie są w stanie skierować na siebie wzroku. Są bezsilni. Ciężka atmosfera panująca w pokoju jest wyczuwalna na odległość. Bezszelestnie kuląc się na łóżkach, wyczekują, aż któryś zacznie mówić.
Po kilku minutach można usłyszeć głębokie westchnięcie. W końcu jeden z nich zabiera głos.

-Od zawsze byłem pośmiewiskiem w szkole. Oni mnie nienawidzili. Bili, poniżali, uprzykrzali każdy dzień. Czemu? Do dziś zadaje sobie jedno i to samo pytanie. Nie różniłem się od nich w żadnym calu. Byłem cichy, wycofany, nikomu nie wchodziłem w drogę. Ale oni obrali sobie mnie za cel. Stwierdzili, że będzie zabawnie, jeśli zniszczą mnie psychicznie. Codziennie rano wymiotowałem, histerycznie krzycząc, że nie chcę iść do szkoły. Matka była nieporadna. Twierdziła, że przesadzam. Że każdemu dokuczają. To nie była prawda. Byłem jedynym kozłem ofiarnym. Jedynym przegranym. Każdy dzień był dla mnie udręką. Ukrywałem się w szatni, w bibliotece, w toalecie, ale oni zawsze mnie znajdywali. Zabierali pieniądze, jedzenie, potrafili się posunąć do przywłaszczenia sobie mojego telefonu czy zegarka. Nikt nie chciał mi pomóc. Udawali, że po prostu tego nie widzieli. Myślałem, że wszystko się zmieni w liceum. Byłem w błędzie. Tam już mnie znali, jako tego "którego można dręczyć, bo nie poniosą żadnych konsekwencji". Żaden człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie piekła, przez które przeszedłem. Moją jedyną ucieczką były treningi. Spędzałem na skoczni całe dnie. Tam byłem bezpieczny. Otoczony sztabem, trenerem, rodzicami. Tam nie mogli mnie dopaść. Przeliczyłem się. Pewnego dnia zostałem na skoczni dłużej niż zazwyczaj. Nie miał mnie kto odebrać, więc czekałem na autobus. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i zaciągnął na bok. To byli oni. Próbowali mnie zgwałcić. Twierdzili, że sobie na to zasłużyłem. Że taki śmieć jak ja nie ma prawa istnieć. Krzyczałem, starałem się wyrwać z ich uścisku. Gdyby nie jakiś mężczyzna przechodzący niedaleko w tamtym momencie, zrobiliby to. Tak po prostu. Nie zważając na to co czuję. A teraz widzę ich na trybunach. Nienawidzę konkursów w moim własnym kraju. Nienawidzę tu przyjeżdżać. Nienawidzę skakać w ich obecności. Ciągle mam wrażenie, że spróbują posunąć się do tego, co robili mi w szkole. Wiem, że jestem bezpieczny, ale nie mogę odsunąć od siebie tej myśli. Każdego dnia walczę sam ze sobą, próbuję wmówić sobie, że nic mi się nie stanie. Nie radzę sobie. Boli mnie to, że mają czelność pokazywać się na zawodach. Chlubią się tym, że mnie znają. Zgrywają wspaniałych przyjaciół, jakbyśmy od zawsze byli najlepszymi kumplami. Ale nie to niszczy mnie najbardziej. Dlaczego wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie reagował? Nikt nie starał się mi pomóc? Zamknąłem się sam w sobie. To dlatego po wejściu do kadry A było mi tak ciężko się odnaleźć. Dlatego z nikim nie chciałem rozmawiać, nie wychodziłem z wami na imprezy, rzadko udzielałem wywiadów. Męczyła mnie obecność zbyt dużej ilości osób. Bałem się, że wśród nich jest któryś z moich prześladowców.
Zapada głęboka cisza. Oczy mężczyzny zaszły łzami, a ręce zaczęły drżeć. Stara się uspokoić, lecz emocje biorą nad nim górę.
-Mam dość swojego życia. Myślałem, że dzięki skokom uda mi się zapomnieć o przeszłości. Nie zdawałem sobie sprawy, że wszystko będzie powracać ze zdwojoną siłą. Chcę już umrzeć. Odpowiedź to strach.
Pada kolejny strzał. Oczy zamykają się.
Stephan nie żyje.

escape room || {team germany}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz