the fear's creeping around me
putting my instincts into a deep sleep
where are you, my dear, where are you?
asked right before it knocked on the doorZostało ich tylko dwóch. Dwóch bezsilnych, bezbronnych chłopców. Tutaj nie są mężczyznami. Tu są po prostu dziećmi. Mogą zachowywać się jak chcą, być kim chcą, robić co chcą. Mogą wyżyć się na sobie, w ostatnich dniach swojego przepełnionego bólem życia. W ich wnętrzach ciąży jedna myśl. Przetrwa tylko jeden. Kto okaże się tym silniejszym?
Uciążliwa atmosfera panująca między przyjaciółmi nasila się z sekundy na sekundę. Żaden z nich nie jest w stanie nawet otworzyć ust. Nie wiedzą, o czym mają mówić. Obrócić całą tą sytuację w jakiś nieśmieszny żart? Łudzić się, że to tylko koszmar, z którego zaraz się wybudzą? Wspomnieć swoich nieżywych już kolegów? A może wyręczyć oprawcę w swoich czynach i odebrać samym sobie życie?
Richard i Markus od zawsze byli ze sobą zżyci. Starali się wspierać w złych chwilach, cieszyli się z sukcesów drugiego, słuchali siebie nawzajem. Myśleli, że są na tyle blisko, aby wiedzieć o sobie wszystko. Teraz, siedząc w już prawie pustym kamiennym pokoju, zdają sobie sprawę, że wcale tak nie jest.
Byli dla siebie najbliższymi ludźmi. Oboje czują się, jakby byli sobie w tym momencie obcy.
Z ekranu wydobywa się szum, co oznacza połączenie z oprawcą.-Myślałem, że ten po którego śmierć przyszła jako ostatnia, sam odbierze sobie życie. Jak widać jesteś silniejszy niż myślałem. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak podać wam ostatnią z zagadek. W głębi duszy myślę jednak, że doskonale wiecie, o którego z was chodzi, nieprawdaż?
Richard unosi podkrążone oczy i spogląda w stronę ekranu.
-Mógłbyś łaskawie oszczędzić sobie zbędnej gadaniny i przejść do rzeczy? Zaraz stracę resztki rozumu i silnej woli. - mówi zaciskając pięść. Oprawca chwilowo milknie. Markus pogrążony w swoich myślach zupełnie ignoruje całą tę sytuację.
-Dobrze. Pojawia się za sprawą osób trzecich. Jednego dnia wszystko jest jak w bajce - następnego masz po prostu ochotę umrzeć. Nie wiesz, dlaczego tak się dzieje, z jakiej przyczyny. Szukasz odpowiedzi, lecz jesteś zbyt słaby i naiwny, aby ją odnaleźć. Jesteś na każde zawołanie, lecz nikt nie jest na twoje. Zatracasz się w bezsilności, lecz z drugiej strony nie możesz tego przerwać. Nie chcesz zostać kompletnie sam. Masz dość, ale nie przestajesz. Zasad chyba nie muszę wyjaśniać. Widzimy się za dwadzieścia cztery godziny.
Tik, tak, tik, tak. Znowu ten cholerny zegar. Znowu te cholerne dwadzieścia cztery godziny. Znowu ta cholerna broń. I dlaczego tak się dzieje? Dlaczego muszę przeżywać swoją własną śmierć w taki sposób? Dlaczego siedzę w tej pieprzonej sali i nie mam żadnego pola manewru?
//przepraszam za wszelkie opóźnienia i za krótkie rozdziały, mam ostatnio tyle rzeczy na głowie że nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć:(