dzień ósmy

247 41 9
                                    

my dad once told me
to be a good man
be a good brother and a son
hold on,
but why aren't you
a good dad?

"Jakie to uczucie dusić w sobie wszystkie możliwe emocje?
Jak to jest nie mieć nikogo, komu można się zwierzyć?
Jak to jest mieć przyjaciół, którzy są przy tobie tylko wtedy, kiedy czegoś od ciebie potrzebują?
Jak to jest codziennie mówić sam do siebie, bo nikt nie chce Cię słuchać?
Jak to jest, kiedy najbliżsi batagelizują twoje problemy?
Jak to jest?
Może nam opowiesz?"

Markus i Richard spoglądają na siebie, dokładnie wiedząc, po kogo śmierć przyszła jako ostatniego. Wiedzą, który z nich przeżyje, wiedzą, że są to ostatnie spędzone wspólnie chwile, że zaraz umrze ostatni z nich. Nie ma na co czekać. Niech to się już po prostu stanie.

-Wiesz co? - mężczyzna śmieje się. - To wszystko jest takie paradoksalne. Ludzie patrzą na ciebie, widząc cię jako wspaniałego człowieka, wspaniałego sportowca, wspaniałego syna. Wszystkim wydaje się, że jesteś idealny, tak samo jak twoja rodzina. Uśmiechasz się do kamer, udzielasz wywiadów opowiadając o tym jaki jesteś szczęśliwy, a po zgaśnięciu fleszy wreszcie możesz wypuścić nieświadomie wstrzymywany oddech. Idziesz do pokoju i znowu płaczesz. Z bezsilności, z samotności, z wszystkiego i z niczego. Musisz przygotować się na następny dzień, wrzucić nowe zdjęcie na instagrama, przegadać z trenerem treningi. Musisz po prostu żyć. Wiesz jaki to będzie szok dla społeczeństwa, kiedy okazuje się, że wcale nie jest tak, jak myślą? Że od dziecka zmagasz się z problemami, ale nie uzyskujesz żadnej pomocy? Codziennie zakładałem na siebie maskę mówiącą "wszystko jest okej, chętnie Ci pomogę". To prawda, pomagałem innym. Ale dlaczego nikt nie pomógł mnie? Nie potrafię i nigdy nie potrafiłem sobie z tym wszystkim poradzić. Osoby, które miałem w zwyczaju nazywać przyjaciółmi, były przy mnie tylko wtedy, gdy same sobie z czymś nie radziły, a ja byłem ich jedyną ucieczką. Potrafili wypłakiwać się na moim ramieniu godzinami, wykorzystywać mnie kiedy tylko chcieli, a potem gdy sam krzyczałem z bólu, odwrócili się ode mnie plecami zatykając uszy. Co z rodziną? Nic. Zawsze zajęci sobą i swoją karierą. Starałem się z nimi rozmawiać, ale oni nie chcieli mnie słuchać. I tak przez kilkanaście lat dusiłem w sobie wszystkie emocje. Otaczałem się tymi ludźmi, którzy śmiali twierdzić, że są moimi przyjaciółmi. Ojciec i matka przed kamerami udawali przykładne małżeństwo, oraz wspierających rodziców. Z tym drugim nie mogę się spierać - tak było. Ale jedynie w przypadku mojej siostry. Ja byłem dla nich powietrzem. Duchem. Niczym. Jakbym nigdy się nie urodził, po prostu nie istniał. Mijali mnie w korytarzu, jakbym był niewidzialny. W końcu zacząłem coraz częściej się z nimi kłócić, wyrzuciłem wszystkie swoje żale i złość skierowaną w ich stronę. Nigdy nie potrafili zrozumieć tego co czułem. Twierdzili, że jestem sam sobie winien. Wszystko się spierdoliło. W szkole nauczyciele chcieli mnie udupić, z domu jak najszybciej wyrzucić. Byłem dla nich ciężarem. Niepotrzebnym śmieciem. Nie wiem czym jest miłość, bo nigdy jej nie doznałem. Dlatego tak cholernie cieszyłem się, kiedy cię poznałem i chciałeś mnie słuchać. Nigdy nie powiedziałem ci wszystkiego, ale wcale nie musiałem. Ty to po prostu wyczułeś. - mężczyzna przerywa na chwilę, głęboko spoglądając w oczy drugiego. - Jestem ci wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłeś, ale ja nie chcę być już na tym świecie. Chcę umrzeć, pozbyć się tego ciężaru. Mam nadzieję, że kiedy w końcu się to stanie, to oni zrozumieją, co mi zrobili. Kariera i sława to nie wszystko. Odpowiedzią jest odrzucenie.
Pada ostatni strzał. Ciało opada na kamienną posadzkę i a oczy unoszą po raz ostatni ku górze. Serce przestaje bić.
Richard nie żyje.

escape room || {team germany}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz