Rozdział IX

881 53 16
                                    


Witam, kryzys twórczy dopadł także mnie, ale zaczynam powoli powracać do żywych

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Witam, kryzys twórczy dopadł także mnie, ale zaczynam powoli powracać do żywych. Bardzo przepraszam, za tak długą nieobecność, oraz zapraszam na rozdział. Krótki, trochę pogmatwany, ale w końcu się pojawił. Zapraszam do lektury 

*************


Magnus

Po rozstaniu z Camille nękała mnie jeszcze przez tydzień telefonami i nachodziła w pracy. Nie ukrywam było to bardzo męczące. Wiedziałem, że próbuje wyprowadzić mnie z równowagi, ale nie zamierzałem na to pozwolić. Branie mnie na litość też nie wchodziło w grę, choć wydzwaniała do mnie po pijaku płacząc w słuchawkę.

Siedząc w domu i patrząc w ścianę coraz bardziej tęskniłem za Alexandrem. Nawet nad tym jak zrzędził albo za coś mnie opieprzał. Minął prawie miesiąc odkąd nie dał znaku życia. Byłem coraz bardziej poirytowany.

- Napijesz się czegoś?- Zapytałem blondyna siedzącego na kanapie. Byliśmy w moim domu rodzinnym. Mieliśmy zamiar sprawdzić jego pokój i komputer. Prawda była taka, że mogliśmy zrobić to wcześniej, dużo wcześniej.

- No, zrób mi jakiegoś drinka. Idę po jego laptop.- Dźwignął się z sofy idąc na górę.

Wzruszyłem ramionami wyciągając szklankę z barku i nalewając do niej whisky. Sam byłem tak zdenerwowany, że nie przełknąłbym żadnego alkoholu. Myślenie o Alecu i warunkach, jakich może żyć przyprawiało mnie o dreszcze. Nie będę ukrywać, to moja wina. Jestem beznadziejny gdybym się wtedy nie napił to wszystko byłoby dobrze. Świadomość tego, że może mi nie wybaczyć i wyrzucić za drzwi też nie ułatwiała mi sprawy.

- Mam!- Przyszedł uradowany z siwym komputerem w ręku.- Wiesz, dziwi mnie to, że prawie nic nie zabrał. Większość osób zabrałaby wszystkie rzeczy i jeszcze coś ukradła. On zostawił komputer, biżuterię i nawet część ubrań!- Wyglądał na naprawdę zdziwionego.

- To jest właśnie Alec. Zawsze mówił, że nie potrzebuje niczyjej łaski. Najczęściej mówił to do mnie.

Postawiłem szklankę przed nim. Obserwując, co robi.

- Bingo!- Zaśmiał się.- Nie ma hasła.

- To nie ociągaj się tylko sprawdzaj.- Mruknąłem zakładając ręce na piersi.

- Przeglądał naprawdę dużo ofert..., Ale tylko jedną dodał do ulubionych. Matko, jaka klitka! Jeśli on naprawdę tam mieszka to naprawdę współczuję.

- Masz adres?- Pochyliłem się nad nim.

- Co ty taki w gorącej wodzie kąpany...- Prychną.- Jest.- Wskazał palcem.

- Jedziemy, ruszaj się!- Poszedłem od razu do korytarza.

- Ale nawet drinka nie dopiłem!- Jęknął zrezygnowany. – Czemu ja zgodziłem się Ci pomagać, co?

I Don't Wanna Let You Go cz.IIWhere stories live. Discover now