Rozdział XI

380 26 7
                                    



Magnus

Obudziły mnie denerwujące promienie słońca. Mruknąłem coś cicho pod nosem przekręcając się na drugi bok. Uchyliłem delikatnie oczy. Czyli to nie był sen. Uśmiechnąłem się lekko widząc słodko śpiącego Aleca. Moje najdroższe słońce spało wtulone w poduszkę jak małe dziecko. Taki widok rozczulił nawet mnie.

Na wspomnienie wczorajszej nocy zrobiło mi się gorąco. Nigdy nie spodziewałbym się tak odważnego kroku ze strony Młodszego. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Byłem zadowolony jak mały dzieciak, który dostał długo wyczekiwaną rzecz.

Złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach. Śpioch zmarszczył nos i ani myślał wstać. Nie chciałem go jeszcze budzić. Zwlokłem się z łóżka przeciągając. Przeniosłem się do kuchni wstawiając wodę na kawę.

Moją głowę zalały niekontrolowane myśli, jakby to powiedzieć... nie były zbyt grzeczne. Jednak trudno, żeby były grzeczne po takiej nocy jaką przeżyłem, na którą czekałem. Czekała mnie jeszcze bardzo ciężka rozmowa z Alexandrem na temat tego, że najprawdopodobniej znalazłem jego rodzoną siostrę.

Na wspomnienie twarzy jego siostry stwierdziłem, że oboje są tak samo piękni i tak samo wyszczekani. Zatonąłem we własnych myślach nie słysząc nawet gotującej się wody.

- Dlaczego nie wyłączysz tego okropnego czajnika...- Z letargu wyrwał mnie głos Aleca. Rzeczywiście czajnik wydawał z siebie drażniący dźwięk od dłuższego czasu.

- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - Uśmiechnąłem się przepraszająco w stronę zaspanego chłopaka. Młodszy kiwnął tylko głową siadając na wysokim krześle za blatem.

- Ja też chcę...- Mruknął pod nosem.

- Buziaka? - zadrwiłem, na co chłopak spłonął rumieńcem.

- Kawę kretynie...

- Ech... jak zwykle nie jesteś dla mnie zbyt wyrozumiały. - Teatralnie westchnąłem i odwróciłem się wyjmując z szafki filiżankę.

- A ty jak zwykle robisz sobie żarty.

Nie odezwałem się już słowem nie chcąc drażnić mojego kochanka z samego rana.

- Co do wczorajszej nocy...- Postawiłem przed nim filiżankę,

- Nic nie mów...- Zmarszczyłem brwi.

- O co Ci chodzi? - Nie rozumiałem o co mu chodzi w tym momencie. Źle mu było?

- To był błąd...

Poczułem się jakby ktoś mnie uderzył w twarz. Jaki kurwa znowu błąd?

- O czym ty pierdolisz Alec?!- Uniosłem głos. Na co chłopak się skulił. - Wczoraj mówiłeś, że mnie kochasz, że nie będziesz już ode mnie uciekał i co? Odwołujesz to wszystko od tak? Jesteś pijany? Nie wiem, masz gorączkę?

- Ja... Ja przemyślałem to wszystko. - Mruknął pod nosem.

- Alexander...-Przymknąłem oczy, żeby się trochę uspokoić. - Alec, spójrz na mnie. - Zero odzewu. Zagotowało się we mnie do tego stopnia, że uderzyłem otwartą dłonią w blat i moje plany bycia opanowanym legły w gruzach. - Kurwa mać patrz na mnie jak do Ciebie mówię!

Uniósł na mnie przerażony oczy.

- Co przemyślałeś? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

- Nie możemy, to złe... Jesteśmy rodzeństwem. - Powiedział drżącym głosem.

- Teraz nagle Ci to przeszkadza? Jakoś wczoraj nie miałeś nic przeciwko!

I Don't Wanna Let You Go cz.IIWhere stories live. Discover now