Jace od razu po telefonie Magnusa pojechał do jednego z klubów nocnych. Zastukał w drzwi od magazynu. Nie był zbyt zadowolony z rozwoju sytuacji. Nie chciał też zbytnio się wtrącać w nieswoje sprawy. Jednak nie miał wyjścia. Magnus był jego najlepszym przyjacielem, który pomógł mu w ciężkich chwilach, dał prace, dlatego chciał być mu wierny. Miejsce, w którym się znajdował nie wiązało się dla niego ze zbyt dobrymi wspomnieniami, mimo, że nikt mu tu krzywdy nie zrobił, był tu wcześniej własnej woli.
- Kto tam?
- Jace...- Mruknął i wsunął dłonie w kieszenie kurtki. Na dworze było naprawdę zimno. Drzwi stanęły przed nim otworem.
- Nie wierzę, że pojawiłeś się tutaj...- Zaśmiał się napakowany mężczyzna stojąc przed nim.
- Mogę się widzieć z twoim szefem?
- Ależ proszę, jest w gabinecie, uważaj ma towarzystwo. - Ostrzegł go wpuszczając do środka.
Podążył długim korytarzem mijając nadzieje, że załatwi to wszystko szybko i bez zbędnych problemów. Zapukał do pokoju.
- Mówiłem żebyście mi nie przeszkadzali. - Usłyszał groźny głos zza drzwi. Przełknął głośno ślinę, a włoski zjeżyły mu się na karu. Otworzył powoli drzwi. Za biurkiem siedział mężczyzna po 40, dobrze zbudowany, a między jego nogami siedziała blond dziewczyna poruszając energicznie głową.
„Mogłem się tego spodziewać, dalej tak samo obrzydliwy." przeleciało Jace'owi przez myśl.
- Jace...- Uśmiechnął się odpychając od siebie z impetem dziewczynę, która wylądowała kawałek dalej. Zapiął rozporek wstając zza biurka. - Wiedziałem, że prędzej czy później wrócisz w me łaski.
- Nie wróciłem, mam interes. - Oparł się o ścianę zakładając ręce na piersi.
- Ty? Interes do mnie? Zamieniam się w słuch.- Jace spojrzał się na dziewczynę w kusej sukience z uniesionymi brwiami. - Wypierdalaj. - Mężczyzna rzucił w nią woreczkiem z białym proszkiem. Dziewczyna zebrała się i opuściła pomieszczenie. Starszy wskazał krzesło przed biurkiem. Blondyn niepewnie usiadł obserwując byłego szefa.
- Dalej można was wynająć? - Zapytał bez owijania w bawełnę.
- Można... - mruknął będąc zajęty wysypywaniem amfetaminy na biurko niż swoim rozmówcą. - Kreseczkę?
- Nie dziękuję...
- Kiedyś byś nie odmówił. No dobrze... kontynuuj.
- Mój przyjaciel potrzebuje ludzi do rozwalenia jakiejś chińskiej szajki. Oboje wiemy, że można liczyć na was. Jesteście sumienni.
- Ile?
- Pół miliona dolarów, może i więcej.
- Kiedy?
YOU ARE READING
I Don't Wanna Let You Go cz.II
Fiksi PenggemarCo się stanie jeśli, wszystko co było wcześniej okaże się snem i nieprawdą? Alexander Gideon Lightwood 23 letni służący w domu prezesa Bane. Rodzice oddali go do domu dziecka. Państwo Bane adoptowali go w wieku 10 lat. Jednak nie po to by był rodz...