Rozdział 7. Niebiańskie doznania i wodne zwierzęta

3K 12 4
                                    

Szybko doszłam do siebie po całej tej akcji, pomocne w postawieniu mnie na nogi okazało się zmieszanie tabletek na depresję mamusi i nalewki od wujka Heńka, arghh (do tej pory jak o tym myślę to czuje jak moje gardło wysyła sos, ale nie czosnkowy, tylko ten barbeque, ten ostry taki :/). O 18 pod moim domem miał podjechać Eskaban, niewolnik Harego. Dochodziła 16 a ja wciąż byłam w proszku. Dosłownie, miałam na sobie proszek do prania, bo jakiś debil postawił go przewróconego w kredensie i gdy sięgałam po pysznego czekoladowego batonika, to całe to gówno sie na mnie wywaliło i nic nie widziałam i chciało mi się kichać, i jak kichnęłam to dostałam takiego odrzutu że mnie przerzuciło przez cały dom i grzmotnęłam plecami w drzwi od ogrutka :/. Ale dobra, nie ma czasu na głupoty (i gadki o blastermasterze). Pobiegłam do łazienki żeby sb zgolić co nie co. Maszynka robiła bzzz, a moje futro pod pachami spadało na podłogę. W pewnym momencie maszynka nie wytrzymała z powody natężenia owłosienia i explodowała. Dokończyłam więc robotę ręczną i poszłam ogarnąć outfit. Wybrałam na tę okazję małą żółtą i czarne pantofelki. Pokropiłam się jak zwykle perfumami z ejwony, odwaliłam mejkap i założyłam outfit. Wyglądałam... tak sb ;/.

"Nie." - Pomyślałam. "Tak być nie może."

Zanurkowałam w szafie i wyłowiłam: 4 puszki po konserwie, scyzoryk i piękną, axamitną czarną sukienkę.

- OOOO JEZUUUUUUU ^^ - krzyknęłam. - SUKIENKA PO ZMARŁEJ PRABABCI KUNEGUNDZIE AAAA.

W istocie, sukienka była jak nowa, gdyż prababcia miała ją na sb tylko raz, na swoim pogrzebie. Odkopałam ją 2 dni po całej imprezie, bo sb myśle "a co sie bd na trupie marnować cnie" i wyprałam ją w perwolu i nawet nie śmierdzi tak bardzo tym płynem do kowersacji zwłok. Przejrzałam się w lustrze. Teraz wygładałam bosko.

- Wyglądasz bosko! - powiedział jakiś głos z głowy.

- Dzięki. - odparłam sama z sb. Lel.

W tym momencie luknęłam na zegarek i zobaczyłam że to już 17:30! OMG, ZA PÓŁ H PRZYJEDZIE PO MNIE KARAWANA DO HAREGO! AAAA. Postanowiłam że grzecznie usiądę w salonie i bd sb czekać. Siedziałam tak i siedziałam. Mijały wieki.

"Co ten eskabut sie spóźnia, przecież już chyba dochodzi 22." - pomyślałam. Jednakże zegar wskazywał 17:32.

Dla zabicia czasu poszłam pograć we wspinanie się na dach. Niestety spadłam do krzaków i potargałam sb moją piękną suknię. Wzięłam więc taśmę klejącą i podkleiłam ją sb.

"Nówka sztuka nieśmiegana" - pochwaliłam siebie w myślach.

Nagle usłyszałam dzwonek.

"OMG TO PEWNIE PIZZA!" Radosna pobiegłam do drzwi. Niestety, czekał tam tylko Eskaban. Byłam zawiedziona :/.

- Pan Harry czeka już na panią, zapraszam. -powiedział otwierając mi drzwi do czarnej limuzyny.

Elegancko wsiadłam do samochodu. Wnętrze było bogate. Skórzane fotele i machoniowy stolik stały sb w środku. Na stoliku z kolei stał szampan i leżały gazetki z gołymi paniami z żabki. Zrobiłam dziwną minę. Jednakże przeczytałam szampana i wypiłam sex-magazyny. W międzyczasie napisałam do Nati że "OMGJADE W LIMUZYNIE ALE JAJA" i strzeliłam sobie selfiaczka na publiczne story na snapie żeby ludzie myśleli że jestem bogata. Moja karoca w końcu dojechała. Stanęłam przed najbardziej luksusową restauracją w Zadupiu, tylko vipy mają tu wstęp, i ogólnie jest na bogato. Zimny pot oblał mi skórę że znowu wezmą mnie za transa, ale Eskaban wysiadł, wziął mnie za rękę i zaprowadził do drzwi. Czułam się wyróżniona. Gdy dotarłam do wejścia, od razu zza rogu wyłonił się kierownik sali (salowy hehe).

- Pani Parkinson?

- Tak.

- Pan Styles już na panią czeka. - po tych słowach zaswędział mnie odbyt. Coś się święci.

Plastikowa Łopatka (remastered)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz