Rozdział 4

54 4 0
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne. To nie był dobry znak. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.50.
-Ugh!
Już widziałam, że nie zdążę. Szybko się zerwałam i pobieglam do szafy. Wyciągnęłam czarne spodnie i białą koszulę i w ekspresowym tempie zadzwoniłam po taksówkę. Pod budynkiem byłam dziesięć minut później. W tablicy informacyjnej w holu sprawdziłam, gdzie znajduję się mój wydział. Szybko się tam udałam. Nie widziałam nigdzie pani Tammy i kiedy zamierzałam do jej biura, wpadłam na kogoś. Była to średniego wzrostu blondynka z kocimi okularami.
- Ugh, przepraszam Cię bardzo. - powiezislaam i pomogłam pozbierać dokumenty, które wypadły z jej teczki.
- Nic się nie stało. - powiedziała słodkie głosem. - jesteś tu nowa?
- Owszem. Porozmawiałabym dłużej, ale muszę znaleźć panią Tammę.
- W gabinecie jej nie ma, poszła na poranną kontrolę. - zasmiala się. - Usiądź tutaj, powinna niedługo być.
- Dziękuję Ci bardzo.
Uśmiechnęła się i odeszła. Nie myliłam się. 5 minut później ujrzałam panią Tammę.
- Um, dzień dobry pani Tammo, pamięta mnie pani? Jestem nową stażystką.
- Niestety tak. Dwadzieścia minut spóźnienia w pierwszym dniu pracy to niesamowity rekord.
- Przepraszam bardzo, ja...
- Nie obchodzą mnie twoje wymówki. Jeszcze jedno spóźnienie, a będziesz musiała pożegnać się z pracą. Teraz pokaże ci twoje biurko.
Cóż, nie będzie lekko. Przyznam, że bywam spóźnialską osobą. Podeszłyśmy do biurka. Było małe i skromne, ale wiedziałam, że coś na to poradzę.
- Witamy w dziale biurokracji. Czyli do twoich najważniejszych zadań będzie należało sprawdzanie faktur i wypełnianie protokołów. Zresztą wszystkiego nauczy cię Sam. Sam podejdź tu proszę! - okazało się, że była to ta blondynka, na którą się natknęłam. - Jane jest tu nowa, także masz za zadanie wszystko jej wytłumaczyć. Czy to jasne?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się Sam, a pani Tamma od razu nas opuściła.
- Miło mi poznać Jane.
- Mi również, cieszę się, że trafiłam na ciebie, bo wydajesz się spoko.
Wydajesz się spoko? Serio Jane?
- Okay, dziękuję. - zaśmiała się. - Tak więc bierzemy się do roboty.
Sam zaczęła mi wszystko tłumaczyć. Trochę to zajęło zanim zrozumiałam, ponieważ byłam średnio inteligentna, a po drugie często schodziłam na odległe tematy. Nie moja wina, że lubiłam poznawać nowych ludzi.
- Hm, muszę znaleźć papiery do konferencyjnej. Chcesz się przejść ze mną? Zobaczysz jak tu pięknie wbrew pozorom. - zaproponowała Sam.
- No pewnie.
Miała rację. Główny wydział w tej firmie rzeczywiście zapiera dech w piersiach. Pełno obrazów, lśniące ściany, jednym słowem wow.
-Komu tak w ogóle niesiemy te papiery?
- Szefowi.
- Um, nie chciałabym wyjść na niemądrą, ale czy to pani Tamma nie jest szefową?
- hahah, spokojnie. Wszyscy tak myślą na początku. - zaśmiała się. - Pani Tamma to szefowa działu zatrudnień. Szef nie ma czasu się tym zajmować. Jedynie kogo wybiera to swoją asystentkę.
- Oh, rozumiem.
Dotarłyśmy pod salę konferencyjną. Sam miała już wchodzić, kiedy ktoś nagle ją zaczepił.
- Sam, mamy awarię na produkcyjnej,przyjdziesz?
- Huh, to pilne?
- Nawet bardzo.
- No dobra, zaraz tam będę.
Sam zwróciła się do mnie.
- Proszę wejdź do konferencyjnej i daj papiery dla szefa. Siedzi na środku stołu, tuż przed projektorem. Dasz radę, nikt nie będzie zwracał na Ciebie uwagi. Dziękuję! - powiedziała i szybko odbiegła zanim zdążyłam coś wydusić.
- Ugh, no dobra, nic trudnego. - powiedziałam do siebie.
Otworzyłam drzwi drzwi sali i powoli weszłam do środka. Rzeczywiście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Cała masa mężczyzn w garniturach była pochłonięta rozmową. Zaczęłam wzrokiem szukać szefa. Znalazłam wzrokiem projektor, Więc szef siedział przed nim. Kiedy mój mózg zaczął przyswajać informację, kogo widzę na tym siedzeniu, wszystkie papiery wyleciały mi z rąk robiąc niemały huk, a wszystkie spojrzenia wraz z tym jednym skierowały się w moją stronę. Nie wiem ile stałam tam jak słup,ale ale zdecydowanie za długo,kiedy starszy mężczyzna siedzący przy stole spytał mnie czy wszystko w porządku. Odmówiłam szybko sama pozbierałam wszystkie kartki z podłogi i podeszłam do stołu.
- Pańskie papiery.
Nawet nie patrząc, położyłam mu je przed nosem i jak najprędzej ulotniłam się z tego pomieszczenia. Moim celem było jak najszybsze znalezienie łazienki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się zastanawiać nad swoim marnym losem. Praca całkiem dobra, świetnie płacą, a ja musiałam trafić właśnie na niego. Po około dziesięciu minutach wyszłam z toalety, gdzie czekała na mnie pani Tamma z założonymi rękami i srogą miną. Ups?
- Nie wiem co przeskrobałaś, ale masz jak najszybciej pojawić się w gabinecie szefa. W prawo schodami na górę. - powiedziała i odeszła.
Tak też uczyniłam. Kiedy weszłam na górę, szybko minęłam biurko asytetntki, która nie wygląda w sumie na miłą. Stanęłam naprzeciwko machoniowych drzwi. Zrobiłam wdech i wydech, i weszłam do środka. Stal przy oknie odwrócony do mnie tyłem z założonymi rękoma. Postanowiłam wyprzedzić jego ruchu i słowa.
- Uwierz. Gdybym wiedziała, że jesteś szefem, nigdy nie wzięłabym tej pracy.
Odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie tym swoim ogromnym wzrokiem.
- Uwierz również, że gdybym to ja zarządzał w kadrze zatrudnień, nawet nie spojrzałbym na Twoje CV.
- Okay, więc wszystko jasne. Pójdę się spakować.- odpowiedziałam i byłam gotowa do wyjścia wyjścia,ale zatrzymał mnie jego głos.
- Stop! Nie powiedziałem, że Cię zwalniam.
- W takim razie o co Ci chodzi? Cały czas mi tylko docinasz i uprzykrzasz mi życie. Mam tego dosyć.
Odwrociłam się, szybkim krokiem chwyciłam za klamkę, kiedy poczułam ścisk ręki na swoim ramieniu i byłam pociągnięta w przeciwną stronę. Gwałtownie zderzyłam się z jego torsem. Przyznam, że wywołało to u mnie lekkie uczucie gorąca. Uniosłam głowę w górę i spojrzałam w jego tęczówki. Matko, były takie wciągające. Nie wiem ile się patrzyłam,ale wreszcie się ocknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.
- Masz rację, źle zaczęliśmy naszą znajomość. Jednak wiem, że potrzebujesz tej pracy i możliwe, że wcale nie jesteś taka głu... um, nieodpowiedzialna.
- Skąd niby wiesz, że jej potrzebuję? Mogę znaleźć sobie inną.
- Tak dobrze płatną z tak słabym doświadczeniem? Wątpię.
Tu mnie miał. Naprawdę potrzebowałam tej pracy. Przez chwilę milczałam patrząc się mu w oczy. Uśmiechnął się kpiąco.
- Tak myślałem. Dlatego daję ci szansę i lepiej jej nie zmarnuj. - oddalił się i mowił dalej spoglądając w okno. - Jutro o 10 pojedziemy na obrzeża miasta do jednej z moich siedzib. Przygotuj notes, bo będzie trzeba sporządzić porządny raport.
- Myślałam, że od takich rzeczy masz asystentkę.
Odwrócił się w moją stronę.
- Cóż, zapewne długo tutaj nie pobędzie. Bo jak widzisz spóźnianie się źle się kończy.
Puścił mi oczko. Oczywiście idealnie doinformowany o mojej porannej wpadce. Ale mam dzięki temu idealne informacje o moim szefie. Nie dość, że sztywniak to i maniak punktualności. Pech do potęgi.
- Będę miała okazję ci udowodnić, że się, co do mnie mylisz.
- Tylko na to czekam. - uśmiechnął się kpiąco.
Usiadł przy swoim biurku i studiował papiery, więc uznałam, że czas na mnie.
- Um, no to jeśli to tyle to wracam do obowiązków.
Odwrociłam się i kiedy zamierzałam do drzwi, odezwał się.
- Ah, panno Jane. - odwrociłam głowę. - chyba nie muszę przypominać, że nie jesteśmy na ty. Do szefa nie wypada.
Niepohamowanie prychnęłam. Oczywiste widząc jego srogi wzrok przywróciłam się do porządku.
- Oczywiście panie Louisie. - odrzekłam z lekką kpiną.
Zapowiada się ciężki okres w moim życiu.

---------------------------------------------------------
Za każdy głos i komentarz będę wdzięczna. Panda Angel xx

I Found You | L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz