Rozdział 10

61 0 0
                                        


- Panna Jane?

Tak, ja debilu. Jakby jeszcze był zdziwiony moją obecnością. 

- Zostawię panu obiad w jadalni i już pójdę, do widzenia państwu. - wtrąciła się Mary.

Cały czas patrzyliśmy się na siebie z Louisem, jednocześnie słuchając kroków Mary, która właśnie wyszła z domu. Louis postanowił się wtedy odezwać.

- Coś się stało panno Jane?

Czy to są jakieś żarty? Myślałam, że po rozmowie z Mary się uspokoiłam, jednak moja złość wzrosła na nowo. 

- Co się stało? Czy ty sobie ze mnie kpisz? - wstałam, uderzając dłońmi o blat stołu.

- Zapewne chodzi o sytuację z dzisiaj. Mogę to wyjaśnić. - nadal spokojnym tonem odpowiadał Louis.

- Tutaj nie ma czego wyjaśniać. Bo jak chcesz wytłumaczyć to, że ja jak głupia ci się zwierzam, a Ty przyprowadasz do firmy mojego ojca?

- To stało się przez przypadek. Sam do mnie zadzwonił, bo słyszał, że moja firma jest jedną z lepszych w Nowym Yorku.

- Czyli co, tak po prostu się na to wszystko zgodziłeś? Myślałam, że masz więcej szacunku do swoich pracowników. 

Wzięłam torebkę i zaczęłam kierować się do wyjścia. Louis podbiegł i złapał mnie za ramię.

- Poczekaj. Nie wiedziałem, że to twój ojciec.

- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, więc daruj sobie.

Wyrwałam się z jego uścisku i wtedy on znów mnie złapał. 

- Ugh, masz rację. Ale zrozum. Mam teraz problemy okay? Potrzebuję tego klienta. Jeżeli wszystko się ułoży, to będę Ci płacił dwa razy więcej.

- Myślisz, że jestem osobą którą da się przekupić? Wiesz co, mam tego dosyć, rób co chcesz. Ja odchodzę.

Znowu wyrwałam się z jego uścisku i tym razem szybko wybiegłam z jego mieszkania. Totalny dupek. Udałam się do domu, przy okazji kupując w markecie kubeł lodów. Znowu wzięłam się za seans Szybkich i Wściekłych, chociaż musiałam być w okropnym stanie, bo nawet to nie poprawiało mi humoru. Wszyscy mężczyźni, których spotkałam to totalni debile i tym razem nie było wyjątku. Naprawdę przez chwilę poczułam, że mogę mu ufać jak nikomu innemu. I znowu będę musiała znaleźć nową robotę. Położyłam się spać, bo miałam dosyć tego wszystkiego. Następnego dnia wstałam o 7. Jak ma to być mój ostatni dzień w pracy, to przynajmniej się nie spóźnię. Czterdzieści minut później byłam już pod firmą. Zobaczyłam Sam, więc do niej podeszłam.

- Hej Sam. - uśmiechnęłam się do niej.

Ona spojrzała na mnie srogim wzrokiem i wyminęła mnie. Podbiegłam do niej i chwyciłam jej ramię.

- Ej, Sam co jest?

- To ja się pytam co Ci jest? Wyszłam wczoraj bez słowa, potem nie dałaś znaku i na dodatek musiałam Cię znowu kryć przed Tammą.

- Sam ja Cię tak bardzo przepraszam, po prostu byłam taka rozemocjonowana.

Kiedy zobaczyła moją minę, złagodniała.

- Ehh, a wyjaśnisz mi co się stało?

- Tak, tylko może gdzieś na osobności. 

Weszłyśmy do pobliskiego pomieszczenia. Opowiedziałam Sam wszystko ze szczegółami.Była bardzo zaskoczona.

- Jane, jesteś pewna, że chcesz odejść?

- Tak, Sam. Zrozum, że nic dobrego nie spotka firmę, jeżeli będę musiała użerać się w niej z moim ojcem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 02, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I Found You | L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz