Rozdział 2

62 4 0
                                        


- Boże, wiedziałam, że dostaniesz tą pracę, ale jak zwykle musiałaś ponarzekać. - odparła Emily, kiedy otworzyłam drzwi do taksówki.

- Wybacz, taka moja natura, ale cieszę się ogromnie!

- Ja też mała, gratuluję. - dała mi buziaka w policzek. - to co, lecimy do "Kadarki"?

Kiwnęłam głową na tak. Był to pobliski klub. Panował tam przyjemny klimat i zawsze puszczali moje ulubione kawałki. Dziesięć minut później byłyśmy na miejscu i od razu ruszyłyśmy do wejścia. Ochroniarzem był Matthew - bliski przyjaciel Emily, dlatego weszłyśmy bez kolejki.

- Zapraszam piękne panie, jakaś okazja do świętowania?

- Awans tej oto uroczej pani. - Emily wskazała na mnie.

- Gratulację, życzę miłej zabawy. - uśmiechnął się uroczo.

Kiedy weszłyśmy do środka, moje oczy ujrzały tłum ludzi. Niby w weekend to normalne, jednak miałam nadzieję na skromniejszą imprezę. Usiadłyśmy z przyjaciółką w jednej z loż, a kilka minut póżniej dosiadły się do nas Kate i Elizabeth.

- Pójdziesz dla nas po drinki? Dziewczyny już mają, więc i my musimy się napić. - spytała mnie Emily.

- Czemu to ja mam iść?

- Bo to ty dostałaś pracę i bardzo mnie kochasz. - wyszczerzyła się.

Pokręciłam głową z dezaprobatą i udałam się w stronę baru. Wzięłam dwa drinki i kiedy odwracałam się, by iść w stronę loży, stuknęłam się z kimś. Oczywiście większość napoju wylądowała na mojej nowej sukience.

- Patrz jak chodzisz. - odezwał się męski głos.

- To ty lepiej pa... - mój głos się zatrzymał, kiedy podniosłam głowę i uświadomiłam sobie, że to ten gburowaty facet z parku.

- Mówiłem ci, że lepiej nie mieć głowy w chmurach.

Co za bezczelny gość. Wkurzyłam się.

- Za to ty jedynie prawić niekulturalne kazania. W parku zachowałeś się jak pajac, więc teraz nie licz na żadne słowa skruchy. Zniszczyłeś moją ulubioną sukienkę, ale nie pozwolę Ci zniszczyć wieczoru. - powiedziałam zirytowanym tonem i jednocześnie zdziwiłam się moim przypływem odwagi.

Kiedy byłam w połowie ominięcia jego osoby, chwycił mnie za ramię i odwrócił głowę w moją stronę.

- Masz rację, poniosło mnie. Trzymaj. - podał mi chusteczkę.

- Dzięki. - wzięłam jedną i zaczęłam wycierać moją cenną, koronkową sukienkę.

- Jak ci na imię?

- emmm... Natalie. - powiedziałam pierwsze imię jakie przyszło mi do głowy. Postanowiłam zachować od niego dystans.

Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale szybko go prześcignęłam.

- Sorki, ale muszę już iść. Dzięki za chusteczkę.

- Jane, co Ty tak długo? - ni stąd, ni z owąd pojawiła się przede mną Emily.

- Eee.

- Mieliśmy z Jane mały wypadek. - powiedział nieznajomy z szyderczym tonem podkreślając moje prawdziwe imię.

Cóż, wpadłam. Emily sugestywnie na nas spojrzała.

- Jane nie mówiła, że ma nowego znajomego. Może się do nas dosiądziesz?

- Właściwie to...

- Właściwie to on już ucieka i my też musimy iść. To pa. - pomachałam mu i szybko pociągnęłam Emily za rękę.

- Ej, czemu go zbyłaś? Był dosyć przystojny.

- I dziwny. Przedtem spotkałam go w parku i nie był miły. Nie wzbudza mojego zaufania,więc lepiej o tym nie gadajmy.

Emily odpuściła. Wróciłyśmy do loży i z racji tego, że nie miałyśmy drinków, poprosiłyśmy o nie przechodzącego obok kelnera. Po dwóch godzinach byłyśmy dosyć wstawione. Żartowałyśmy praktycznie na każdy temat. W pewnym momenie poczułam, że muszę się przewietrzyć.

- Ja na chwilę wyjdę.

- Iść z Tobą? - spytała Emily.

Nie dzięki, poradzę sobie sama. - zapewniłam przyjaciółkę.

Opuściłam loże i ostatni raz spojrzałam na swoją grupę. Wszyscy byli w kiepskim stanie. Chwiejnym krokiem wyszłam na tyły budynku. Było to dosyć niebezpieczne miejsce, ae przez alkohol w żyłach, kompletnie się tym nie martwiłam. Po pięciu minutach postanowiłam wracać, kiedy z impetem na kogoś wpadłam. Od razu spojrzałam w górę na sprawcę wypadku. Zaczęłam się głośno śmiać i to na pewno było winą alkoholu.

- Nie wierzę, że mam dzisiaj takiego pecha.

- Ja też nie jestem szczęśliwy, że znowu się spotykamy. - odrzekł "pan gburowaty" i wyciągnął do mnie rękę w ramach pomocy.

- Nie, dzięki, sama wstanę. - oznajmiłam i kiedy prawie wstałam, niespodziewanie się zachwiałam.

Nieznajomy chwycił mnie za boki.

- Ostrożnie.

Przez chwilę zapatrzyłam się w jego brązowe tęczówki, ale po chwili na szczęście się ocknęłam. Wyrwałam się z jego uścisku i próbowałam zachować równowagę.

- Widzę, że nie jesteś w najlepszym stanie. - odparł.

- Świętuję dostanie nowej pracy, więc nie muszę.

- A gdzie będziesz pracować?

- A co cię to interesuje? - odparłam nieuprzejmie, ponieważ alkohol dawał się we znaki i bardzo nie ufałam temu gościowi.

- Czemu jesteś taka nieuprzejma?

- Czemu jesteś taki gburowaty?

- Ne odpowiada się pytaniem na pytanie.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - zaczęłam przedrzeźniać jego formalny ton.

- Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko.

- A ty jak gburowaty osioł.

- Nie będę się wdawał w tą bezsensowną dyskusję. Żegnam.

- I wzajemnie. Nie pokazuj mi się więcej na... - nagle poczułam silny zawrót głowy i nieprzyjemne uczucie w gardle.

Szybko pochyliłam głowę w dół i zwymiotowałam.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

- Yhym. - ledwo odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy. - myślę, że jest w porządku...

Z każdym słowem ton mojego głosu słabł. Chciałam zrobić krok do przodu, ale nie mogłam. Poczułam mroczki przed oczami i zaczęłam upadać. Jedyne co pamiętam to silne ramiona, zapobiegające mojemu zderzeniu się z twardym betonem.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

hejka, nowy rozdział tego samego dnia, ponieważ nie mogę zasnąć. Zauważyłam, że dość mocno różni się pod względem ilości słów, ale ciężko mi idealnie to wyporcjować. Jestem szczęśliwa, jeżeli ktoś to przeczytał. Na pewno nie jest idealnie, ale się staram. Przesyłam całusy. Panda Angel xx



I Found You | L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz