- Hej, żyjesz? - próbowałem ocucić dziewczynę ledwo klepiąc jej policzek, ale nic z tego - eh, super...
Nie wiedziałem co robić. Z jednej strony chciałem ją zostawić, ponieważ była niezwykle irytująca, ale z drugiej wiedziałem, że byłoby to nieludzkie. Wziąłem ją na ręce i ostrożnie zaprowadziłem z stronę auta. Otworzyłem tylne drzwi i ostrożnie posadziłem ją na fotelu oraz zapiąłem pasy. Otworzyłem ją w celu znalezienia dowodu lub innej rzeczy, która wskazywałaby jej adres, ale na darmo. Niestety niczego nie znalazłem.
- Jakbym nie miał innych spraw na głowie. - powiedziałem do samego siebie.
Zostało mi jedynie zawiezienie jej do siebie. Nie brzmiało to optymistycznie, ale nie miałem innego wyjścia, a znając życie jej przyjaciółka sama ledwo co kontaktuje. Wsiadłem do samochodu i cicho włączyłem radio. Byliśmy na miejscu dziesięć minut później. Ostrożnie wziąłem dziewczynę na ręce i zaprowadziłem w stronę sypialni. Oczywiście każde otworzenie drzwi wymagało ode mnie nie lada sprytu. Położyłem ją na swoje łóżko i zacząłem się jej przyglądać. Miała piękne brązowe włosy i mały nosek. Wyglądała słodko, kiedy spała i taka wersja była najlepsza. Szkoda, że nieznośny z niej rozmówca. Miałem już wyjść z pokoju, kiedy usłyszałem jej głos.
- Obiecuję, że będziecie ze mnie dumni. - majaczyła - nie zostawiajcie mnie. - łzy spłynęły jej po policzkach, a oddech stał się nierównomierny. Nie wiedziałem co zrobić, więc lekko pogłaskałem jej głowę, aby się uspokoiła.
- Już dobrze. - odparłem.
Uspokoiła się. Ostatni raz na nią spojrzałem i wyszedłem z sypialni
Światła powoli dobijały się do moich oczu. Powoli się przeciągnęłam, a następnie otworzyłam oczy. Nade mną znajdował się piękny, pozłacany żyrandol. Chwila... ja nie mam złotego żyrandola. Szybko zerwałam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się. Byłam w eleganckiej sypialni z ogromną szafa i obrazami, które dosłownie pachniały milionami. Ale co ja tu robiłam?
- Kurwa...
Szybko wstałam i chwyciłam swoją torebkę. Wyszłam z pokoju i zaczęłam się rozglądać. Kiedy zobaczyłam schody, szybko zaczęłam iść w ich stronę. Jestem w obcym domu i muszę jak najszybciej stąd wyjść.
- Dzień dobry, wyspałaś się?
Szybko odwróciłam głowę, słysząc ten głos. Przede mna stał "pan gbur" z odsłoniętą klatą, ręcznikiem owiniętym wokół pasa i drugim małym ręcznikiem, którym wycierał włosy. Musiałam przyznać, że robiło to wrażenie.
- Hej,um...tak, ale skąd...
- Zemdlałaś podczas naszej miłej pogawędki, a nie znałem adresu, więc przywiozłem cię tutaj.
Kurde, miło z jego strony.
- Um... dziękuję... przepraszam za kłopot, już się zbieram.
- Poczekaj, na pewno jesteś głodna.
- Um.. nie. - odrzekłam, ale w tej samej chwili w moim brzuchu rozbrzmiała filharmonia.
- Taa... Zejdź schodami w dół, od razu będziesz widziała tam kuchnię i poczekaj, zaraz tam przyjdę. - szybko odszedł w stronę łazienki zanim zdążyłam zaprotestować.
Postanowiłam wykonać jego "prośbę". Po chwili znalazłam kuchnię. Meble były szare połączone z bielą. Wyglądała bardzo nowocześnie. Czekanie zajęło mi około pięciu minut. Nieznajomy wszedł do kuchni. Miał na sobie biały t-shirt i czarny jeans. Proste i doskonałe połączenie.
- Hmm... myślałem, że już będzie coś na nas czekać. Chwilkę. - wyciągnął telefon i zadzwonił. - Gdzie jesteś Mary? Ile mogę czekać na śniadanie? Bądź za pięć minut. - rozłączył się po czym zwrócił się do mnie. - śniadanie zaraz będzie.
- Kto to Mary?
- Moja gosposia, ale będę musiał ją zwolnić. Za często się spóźnia.
- Aż tak nie lubisz spóźnień?
- Spóźnienie to brak szacunku, więc twoje pytanie jest zbędne.
Matko, co za ważniak. Nie skomentowałam tego. Usiadł naprzeciwko mnie i zaczęła się cisza. Dość niezręczna. Postanowiłam ją przerwać.
- Um.. więc jak masz na imię? Bo jakoś nie było okazji, żeby spytać.
- Louis. Okazja była, ale nie było w tym dojrzałego rozmówcy.
Okay, jeszcze raz się tak odezwie, a nie ręczę za siebie.
- Może jednak lepiej sobie pój...
- Dzień dobry, już niosę śniadanie! - przerwał mi głos z holu.
Do kuchni weszła kobieta w średnim wieku. Miała kręcone blond włosy i była lekko przy sobie.
- Wreszcie jesteś, ile można czekać. Postaw to tutaj i idź sprzątać sypialnię. - rozkazał jej Louis.
- Oczywiście panie Louisie. - położyła posiłek na stole i kiedy miała odchodzić lekko chwyciłam ją za rękę.
- Jestem Jane, miło mi.
- Marry, mi również.
- To, co pani przygotowała wygląda przepysznie, dziękujemy.
- Mam nadzieję, że takie będzie. Smacznego. - powiedziała i pospiesznie wyszła.
Zrobiło mi się jej żal, ponieważ naprawdę się starała, a Louis był oschły.
- Myślę, że jednak nie powinnam robić kłopotu i lepiej już...
- Siadaj i jedz. - rozkazał, a ja pod wpływem jego surowego wzroku wykonałam rozkaz.
- Myślę, że nie doceniasz swojej gosposi. To naprawdę wygląda cudownie. - odrzekłam nadal z podziwem przyglądając się pięknie pachnącej jajecznicy z tostami.
Zdziwiłam się, że danie było jeszcze takie ciepłe. Doszłam do wniosku, że Mary musi mieszkać bardzo niedaleko stąd. W sumie nawet nie wiedziałam gdzie dokładnie się znajdowałam.
- A ja myślę, że powinniśmy zacząć jeść.
Postanowiłam więc znowu nie zwracać uwagi na jego ukąśliwą uwagę i przystąpić do konsumpcji. Po trzech minutach się odezwał.
- Czemu nie powiedziałaś swojego prawdziwego imienia?
- Cóż... nie wzbudzałeś mojego zaufania.
- Też ciężko ufać osobie, która upija się do nieprzytomności.
No i koleś przegiął. Podniosłam się ze stołu i zirytowanym tonem oznajmiłam:
- Ugh, musisz być taki zgryźliwy? Skoro taka jestem zła to trzeba było mnie tu nie przywozić.
- Po prostu bujasz w obłokach i jesteś niedojrzała.
- A Ty jesteś największym gburem pod słońcem i zgrywasz ważniaka.
- Mylisz się, po prostu jestem dorosły. I na pewno bardziej odpowiedzialny od Ciebie.
- Jezu, lecz się z tą swoją odpowiedzialnością! Ugh! - wykrzyknęłam. - A teraz jeśli pozwolisz to wychodzę. Dziękuję za pomoc i mam nadzieję nie do zobaczenia.
Szybko wzięłam torebkę i wyszłam. Kompletnie nie wiedziałam jak dostać się z tej dzielnicy do domu, więc zadzwoniłam po taksówkę. Po 15 minutach byłam w domu. Postanowiłam zapomnieć o tym incydencie i wymazać go z głowy oraz wziąć się za cel moich myśli, czyli jutrzejszy dzień w pracy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
hejka, po dwóch dniach przychodzę z nowym rozdziałem. Hope you enjoy, buziaki, Panda Angel xx
CZYTASZ
I Found You | L.T.
Romance~ Tylko ONA może mi pokazać miejsce szczęścia ~ I wreszcie znalazłam: to miejsce to ON