Podniosłam głowę i spojrzałam na znajomą twarz. Mimo mroku, było ją widać dość wyraźnie. Te idealne rysy można poznać wszędzie.
- Um, Pan Tomlinson? Co pan tutaj robi?
- Hmm... wracam ze spotkania. To raczej ja powinienem zapytać co pani tutaj robi, szczególnie koło firmy, w której nie musi pani dzisiaj być.
Posłałam mu zdezorientowany wzrok. Po chwili skierowałam głowę do tyłu i zobaczyłam budynek mojej firmy. Sama nie wiedziałam skąd się tutaj znalazłam. Musiałam pomylić drogę. Moje myśli zdecydowanie mnie gubią. Albo zaprowadziła mnie tutaj jakaś siła wyższa, ale zdecydowanie to już są moje wymysły.
- Um... ja.....
- Czemu płakałaś?- przerwał mi nagle.
- Hm?
- Widzę przecież.
Domyślam się, że mój cały makijaż popłynął. Naprawdę jest za bardzo spostrzegawczy.
- Ja... to problemy osobiste. Nie będę pana tym zadręczać. Pójdę już dobranoc. - odrzekłam i powoli wstałam z ławki i wtedy złapał mnie za ramię.
- Nie powinnaś wracać tak późno. Pozwól, że Cię odwiozę. - jego ton był taki łagodny, że się rozpływałam.
Biłam się z myślami. Z jednej strony chciałam być sama, ale z drugiej bałam się wracać do domu.
- Dobrze.
Kazał mi więc iść za sobą. Przy wejściu do podziemi dał mi kluczyki do auta i powiedział, żebym tam na niego chwilę poczekała.To dziwne, że na tyle mi ufa, żeby dać swoje kluczyki. Aczkolwiek bez prawa jazdy daleko bym nie zajechała. Czekałam tak może z dziesięć minut. Wtedy wszedł do auta.
- Zapnij pasy. - odrzekł.
No tak, jakby inaczej. Włączył radio i wyjechaliśmy. Patrzyłam ciągle przez szybę. Znowu parę łez spłynęło po moim policzkach. Ciężko było mi to kontrolować.
-Proszę.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Louisa podającego mi chusteczkę. Nie wiem jakim cudem widział moje łzy, ale mam wrażenie, że przed nim niczego nie da się ukryć.
- Dziękuję. - wytarłam się.
Dalej patrzyłam w szybę zamyślona, aż po pewnej chwili zauważyłam, że jedziemy dość nieznaną mi drogą.
- Um panie Tomlinson, czy na pewno jedziemy dobrze?
- Tak.Jedziemy do mnie.
Oh. Nie tego się spodziewałam.
-Przepraszam, ale chyba wolałabym...
- Myślę, że nie powinnaś być teraz sama. Później Cię odwiozę.
Cóż, naprawdę się tego nie spodziewałam. Skąd ta nagła troska? Po chwili zaparkowaliśmy w jego garażu. Nie był on taki czysty i ułożony jaki się spodziewałam. W sumie nie dziwię się, mój ojciec też miał taki nieporządek. Ups, kolejna myśl o rodzicach, muszę powstryzmać łzy.
- Chodźmy. - Louis spojrzał na mnie i wskazał na otwarte mahoniowe drzwi. Szliśmy schodami, które prowadziły prosto do wielkiego salonu, który miałam okazję już widzieć.
- Usiądź. - wskazał na białą kanapę.
Wykonałam to polecenie. Obserwowałam go wzrokiem. Powędrował do baryka, z którego wyciągnął butelkę whisky. Podszedł do mnie i mi je podał. Spojrzałam na jego pytającym wzrokiem.
CZYTASZ
I Found You | L.T.
Romance~ Tylko ONA może mi pokazać miejsce szczęścia ~ I wreszcie znalazłam: to miejsce to ON