Powoli otworzyłam powieki. Do moich oczu dotarł tylko lekki promień światła z tyłu. Podniosłam się. Zobaczyłam przed sobą piękny obraz, który przedstawiał krajobraz: żółte malownicze pola i płynący strumyk. Kocham patrzeć na takie arcydzieła, od razu mnie uspokajają.
- Witam panno Jane.
Szybko odwrociłam głowę. Mój szef siedział za biurkiem przeglądając laptopa i nawet nie uraczył mnie spojrzeniem. Szybko zaczęłam się rozglądać. Właśnie siedziałam na jego kanapie w jego gabinecie. Co się ze mną stało? Dlaczego tu jestem?
- Um.. dzień dobry. - przekręciłam się na kanapie tak,że moje stopy dotykamy ziemi. - przepraszam,ale..
- Zasnęła pani, panno Jane. Nie tak sobie wyobrażałem pani pracę tutaj.
O kurwa. On mnie tu przyniósł? O boże, co za wstyd. Jestem skończona.
- Ja.. przepraszam bardzo. Już się biorę do pracy.
Szybko zaczęłam ubierać swoje buty i wstać.
- Nie będzie takiej potrzeby.
O kurwa. Zwolni mnie. Wiedziałam. Nawet miesiąca nie umiałaś wytrzymać. Brawo Jane.
- Ja naprawdę wszystko...
- Masz rację. Nie powinienem dawać Ci tyle pracy po godzinach. Tym bardziej, że jeszcze w wielu kwestiach się nie orientujesz. Zaraz odwiozę Cię do domu.
Wow. Jestem w szoku. Nawet światło nie jest takie szybkie jak jego zmiana humoru.
- Ja...um... dziękuję,ale nie trzeba. Mogę..
- Już. Możemy jechać.
Zamknął klapę od laptopa i wstał. Wziął z krzesła marynarkę i założył ją na siebie. Wyglądał w niej obłędnie, przyrzekam. Podszedł do drzwi.
- Proszę panno Jane.
Wskazał ręką,abym poszła. 10 minut później już siedzieliśmy w jego aucie.
Puścił radio. Akurat szła piosenka Aorosmith " I Don't Want to Miss a Thing". Boże, kochałam to. Zaczęłam wystukiwać palcami jej rytm o drzwi auta.
- Też lubię tą piosenkę. - powiedział nagle Louis.
- Oj tak, zawsze śpiewam ją z Emily jak się nawali... znaczy jak jest nam nudno.
Zaśmiał się. Wow. Nigdy nie słyszałam jego śmiechu. Był taki uroczy. Zupełnie nie pasował do jego dość surowego charakteru.
- I często tak ją sobie śpiewacie?
Hmm, ostatnio co weekend, ale mu tego nie powiem. Uzna mnie za jakąś alkoholiczkę.
- Nie, nie mamy aż tyle czasu dla siebie.
- Teraz będziesz go miała jeszcze mniej.
- Dlaczego?
- Bo pracujesz u mnie.
Aa, nie no spoko. Miłe pocieszenie. Czyli planujesz mnie tak wykończyć, że będę musiała na czworaka wracać do domu? Kuszące.
- oh.
Tylko tyle zdołałam powiedzieć. Dziesięć minut później byliśmy już przed moim blokiem. Cieszyłam się, że zaraz będę mogła się rzucić na moje łóżko.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie mnie.
- Nie przychodź do pracy.
Co ? Myślałam, że jednak nie jest taki zły.
- Ja przepraszam. Obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy ja...
- Jutro nie przychodź. Daję Ci wolne, abyś odpoczęła. W następnym tygodniu jest dużo do zrobienia. Lepiej się przygotuj.
O boże jakie szczęście.
- Dziękuję, umm... dowiedzenia.
Wyszłam z samochodu i skierowałam się do mieszkania. Miałam dzisiaj ogromne szczęście.Następnego dnia wstałam dość późno, bo o 10. Musiałam odespać miniony tydzień, ponieważ byłam wykończona. Postanowiłam zadzwonić do Emily.
-Hej kochana!
- No hej, już myślałam, że nigdy się nie odezwiesz, co tam?
- Nic ciekawego. Ale będzie wspaniale, jeśli wyjdziesz ze mną dzisiaj na zakupy.
- Wiesz, że nigdy nie odmawiam takich rzeczy. Za pół godziny pod Madison?
- Tak, do zobaczenia. - oznajmiłam i się rozłączyłam.
Madison to była nasza ulubiona galeria. Zazwyczaj nie kupowałam tam dużo rzeczy, bo ceny były kosmiczne, ale czerpałam przyjemność z patrzenia na te wszystkie niesamowite ubrania, na które pewnie nigdy nie będzie mnie stać. Szybko zatem się ubrałam i byłam gotowa do wyjścia. Pół godziny później byłam już na miejscu.
- No hej kochana. - radośnie powitała mnie Emily.
- No hej. - przytuliłam ją.
Weszłyśmy do środka. Chodziłyśmy po sklepach może z trzy godziny. Emily niosła ze sobą 4 wypchane torby ubrań. Zawsze mówiła, że ją na nic nie stać, ale na ubrania zawsze miała pieniądze. Postanowiłyśmy przysiąść na kawę w Starbucksie. Oczywiście wzięłam tą najtańszą. Usiadłam wygodnie na pufie i czekałam aż Emily przyjdzie ze swoim zamówienie.
- Proszę kochanie. - postawiła przede mną karpatkę.
- Co to jest?
- No ciasto dla Ciebie.
- Ale Emily, dobrze wiesz, że...
- Tak wiem, że musisz oszczędzać, więc to na mój koszt. Nie lubię sama jeść, a poza tym to nie problem.
- Uhh, dziękuję.
Emily była taka kochana. Zawsze wiedziała jak poprawić mi humor.
- To jeszcze nie koniec Jane. To dla Ciebie. - podała mi malutką torebkę wyciągniętą z jej torby.
- Emily, co to... - mówiłam jednocześnie zaglądając do środka. - no nie, Emily. nie mogę tego przyjąć, naprawdę.
Była to oliwkowa spódnica, która wisiała na jednej z wystaw, i od której nie mogłam oderwać oczu.
- To drobiazg kochana. Poza tym już dawno chciałam Ci zrobić jakiś prezent, bo wiesz, że wyjeżdżam na Twoje urodziny. Poza tym na pewno szef oniemieje jak Cię zobaczy.
- To nic kochana, dziękuję! - uścisnęłam ją i szczerze się uśmiechnęłam. - a co do szefa to dobrze wiesz, że nie mam zamiaru się dla niego stroić.
- Oj wiem, ale też wiem, że kogoś potrzebujesz, a on się wydaje taki ułożony.
- Dla mnie jest nawet za bardzo ułożony.
- Oj Jane. - zaśmiała się Emily, ale po chwili spoważniała. - Wiesz, nie chcę psuć nam dnia, ale od dawna zastanawiam się jak układa się Twoja sytuacja z rodzicami. Wiesz, jeśli nie chcesz...
- To nic Emily, miło, że pytasz. Cóż, nadal się do nich nie odzywam i nie mam zamiaru. Boli mnie ta sytuacja, ale nic na to nie poradzę. ALe to nie szkodzi, najważniejsze, że mam Ciebie. - uśmiechnęłam się do niej.
- Jane, wiesz dobrze, że zawsze dla Ciebie będę.
Nie umiem wyrazić jak bardzo kocham tą kobietę. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś tak lojalnego. Po naszej rozmowie rozeszłyśmy się w swoje strony. Zbliżał się wieczór, ale postanowiłam mimo to przejść się na spacer. Usiadłam je jednej z ławek z parku. Rozmyślałam nad swoim życiem. Wszystko miało wyglądać inaczej. Na myśl o tym wszystkim, z moich oczy poleciało parę pojedynczych łez. Chwilę później skuliłam się, ukryłam głowę w zagłębiu kolan i wybuchnęłam gromkim płaczem. To musiało być bardzo desperackie. Płakałam tak do momentu, kiedy usłyszałam znajomy głos.
- Panno Jane?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim. Wracam po dłuższej przerwie, wszystko to było spowodowane moim złym nastrojem, ale jest już lepiej. Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się podobało. Trzymajcie się xx
![](https://img.wattpad.com/cover/180017319-288-k277244.jpg)
CZYTASZ
I Found You | L.T.
Romance~ Tylko ONA może mi pokazać miejsce szczęścia ~ I wreszcie znalazłam: to miejsce to ON