- Mamo, nie płacz. Twoja siostra jest teraz w lepszym świecie. - przytulił na stypie swoją mamę. Był zły, że Natalia w zeszłym tygodniu napadła na jego ciocię, że wtrąca się w ich związek i co ona może wiedzieć. Jednak każdy widział, że to nie jest miłość. Był z Natalią na siłę, żeby nie być sam. Tego wieczora cała ekipa wróciła z Ciechanowa do Warszawy. Tam wszyscy spotkali się u Kuby na drinka.
- I co tam u was? - zapytał od niechcenia Krzychu.
- Dobrze... - zaczął Kuba, jednak Natalia weszła mu w zdanie.
- Wiesz byłam przed pogrzebem u fryzjerki i stwierdziła, że mam słabe, łamliwe włosy i rozdwojone końcówki, a ja jej na to "kochana, byłam na kuracji za 3 tysiące złotych. Chyba nie wiesz co mówisz. Pozniej poszłam do tej kosmetyczki co ma obok w salonie. Wiecie, że jej mąż ma pole i ciężko w nim pracuje? W sumie zmusił ją do zarabiania kasy. - każdy z chłopaków przewalał oczami. - Nie oceniam nikogo, żeby nie było, ale facet powinien zarabiać tyle, żeby opłacić wszystko, a kobieta na swoje przyjemności.
- Dlatego ze mną jesteś? - zapytał Kuba.
- Skarbie, ale oczywiście, że nie. U nas to jest zupełnie inna kwestia, bo zarabiamy niezłą kasę. Chociaż mógłbyś wydać niedługo coś nowego. Wtedy twoje zyski pójdą w górę.
- Dzięki za złote rady. - powiedział patrząc w okno.
- Nie wyrobię, kurwa. Jaka ty jesteś pusta. Zamieniłaś się z wiadrem na rozum?! Chuj nas obchodzą twoje fryzjerki i kosmetyczki. Ty zawsze byłaś taka ciemna, czy kurwa jakaś spadająca gwiazda cię walnęła w tą śliczną buzię?! Nie rozumiesz, że zrobiło się o tobie głośno ze względu na bad boya siedzącego koło ciebie?
- Serio mam śliczną buzię?
- Boże, zamknij mordę. - wkurwiony Krzysiek walnął drzwiami.
- Pójdziemy zobaczyć co z nim? - zapytał Wojtek, a reszta ekipy przytaknęła. Wylecieli za Krzychem, jednak jego i auta nie było.
- No i super czeka mnie powrót autobusem. - stwierdził Koziara...
- Nie wiem, jak wy, ale mi się nie chce już tam wracać. - powiedział Maciek, z którym Kuba w końcu się pogodził.
- Nie, jadę do domu. - powiedział Moyes.
- Pamiętacie, jak Shelby ogrywała nas na konsoli? - zaśmiał się Wojtek.
- Ta, to było coś, a teraz to nawet wiem co to kwas hialuronowy i gdzie go mogę sobie zaaplikować... - parsknął szyderczo Moyes.
- Wiecie co? Najlepsze jest to, że to nie ona się zmieniła, a my... - powiedział fotograf.
- Przy Shelby chociaż można było się można się pośmiać. Pamiętacie konkurs, kto zgadnie wszystkie odgłosy silników? - zaśmiał się ciepło DJ.
- Nie rozumiem tylko, czemu nie kazał nam się z nią kontaktować. - powiedział Wojtek i złapał taksówkę. - Moyes zabierasz się?
- Tak. Trzymaj się Maciejka.
- No paa. - pomachał im i wszyscy się rozeszli, pisząc Kubie smsy, że nie wrócą.Krzysiek wkurwiony zaciskał dłonie na kierownicy swojego Jaguara. Głupia brunetka działała mu na uzębienie od trzech miesięcy. Gnał jak strzała w stronę południa. Postanowił złamać swoją obietnicę daną Kubie. Był wściekły na przyjaciela, że wrócił do Natalii, że nie kazał nikomu kontaktować się z Shelby. Nawet nie wiedział, czy dziewczyna żyje. Rozstali się tak nagle i to z takiego błachego, jego zdaniem, powodu. Muzyka dudniła z głośników. Chyba jeszcze nikt, nigdy nie widział tak wkurwionego Krzycha. Dojechał pod dom Shelby, nim zaczął się dobijać poszedł do jej sąsiadki.
- W czym mogę pomóc? - powiedziała staruszka patrząc na chłopaka.
- Jestem przyjacielem Shelby. Byłem tutaj z takim wysokim, wytatuowanym chłopakiem, jakieś trzy miesiące temu, pamięta pani?
- Chłopak od serduszek?
- Tak, to dokładnie ten wariat. - uśmiechnął się delikatnie do kobiety, a ta drżącą dłonią podała chłopakowi klucze. - Bardzo pani dziękuję.
- Nie wiem, co tam jednak zastaniesz, bardzo długo już nie miałam wiadomości, żeby chodzić karmiclć kota. - ostrzegła go kobieta.
- Dobrze, będę miał to na uwadze. - pożegnał się i podszedł do metalowej furtki. Wsadził dwa klucze, nim trafił na ten właściwy. Kiedy pchnął furtkę wziął głęboki oddech. Nie wiedział co go może czekać za drzwiami, jednak to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Od przedpokoju, aż do salonu ciągnęły się puste butelki po whisky, była ich tam chyba setka. Śmierdziało alkoholem, ziołem i tytoniem. Był wstrętny zaduch, jakby nikt tu nie wietrzył. Gdyby nie to, że widział posprzątany dom, stwierdziłby, że to melina. Wszędzie walały się opakowania po extasy, jakieś strzykawki, woreczki po ziele. Na kanapie siedziała dziewczyna, która wyglądała jak śmierć, może nawet gorzej. Momentalnie gardło mu się zacisnęło. Śmierdziało od niej, chyba i prysznica dawno nie widziała na oczy.
- Shelby? - zapytał niepewnie, a dziewczyna uniosła głowę. Był z nią jakiś kontakt.
- Kot mi uciekł, muszę go znaleźć. - była spita i przećpana. Kiedy tylko się podniosła, runęła na ziemię rozwalając poustawiane wokół szklane butelki po whisky.
- Shelby! - krzyknął podbiegając do dziewczyny i rozkopując na boki puste butelki. Złapał ją i uniósł lekko klepiąc po policzku, a ta się zaczęła śmiać i płakać jednocześnie. - Kurwa rzucił pod nosem i wziął dziewczynę na ręce. Zaniósł ją do łazienki i wrzucił pod prysznic, zlał ją najpierw zimną wodą, starając się żeby oprzytomniała. Jednak nic to nie dało. Ściągnął swoją bluzę, koszulkę i spodnie, wszedł w samych bokserkach pod prysznic.
- Wow, wyglądasz jak z photoshopa, będziemy się ciupciać? - po tych słowach zwymiotowała, a on zmył z niej wszystko. Sam poczuł obiad podchodzący do gardła. Kiedy sytuacja się uspokoiła zaczął ją rozbierać do naga. Jej piękna sylwetka była już tylko wspomnieniem. Mógł policzyć jej wszystkie kości. - Boże, dziewczyno, co ty z sobą zrobiłaś? - szepnął pod nosem, kiedy była naga siegnął po gąbkę i ją wyszorował, potem szampon, którym umył jej brudne, skołtunione włosy. Kiedy dobrze ją spłukał, wyciągnął ją pod toaletę na puchowy dywanik. Usiadł na toalecie i objął ją nogami, żeby mu nie upadła. Wziął w dłoń szczotkę do włosów i zaczął czesać pokołtunione włosy. Wziął spray, który ułatwiał rozczesywanie, a w duchu dziękował, że miał siostry, które czasami go zmuszały do pomocy przy babskich rzeczach. Kiedy rozczesał jej włosy spiął je gumką i położył ją na boku. Poszedł do garderoby, wszystko było wszędzie, nie wiedział nawet, co jest czyste, a co brudne. Znalazł na wieszaku w końcu jakąś koszulkę, a w szufladzie majtki. Zaniósł do łazienki, gdzie dziewczyna leżała skulona,chyba zasnęła. Skorzystał z okazji i przebrał szybko pościel na czystą. Wrócił do łazienki, gdzie ubrał dziewczynę i wziął ją na ręce. Zaniósł ją do łóżka. Czekała go ciężka noc. Na początku wyprał wszystkie jej ubrania i wysuszył, powiesił wszystko na wieszakach, mniej więcej tak, jak wisiały tam pozostałości ubrań. Powycierał kurze i odkurzył podłogę. Spała jak kamień, nic chyba nie było w stanie jej obudzić. Kiedy uprzątnął jej sypialnie, wziął się za hol i schody. Zszedł na dół, tu było chyba najgorsze zadanie. Na początek pootwierał okna żeby wywietrzyć pokój, pozbierał wszystkie butelki i wyniósł je na zewnątrz do kubłów na śmieci. Zmył jakieś stare wymiociny, wyczyścił kotu kuwetę. Usłyszał miauczenie z dołu. - Żyjesz... - powiedział do kota kiedy otworzył drzwi od garażu. Kot zaczął się do niego łasić i miauczeć prosząc o posiłek. - Ciebie też zaniedbała, co? Musisz jej wybaczyć, to u nas, ludzi, nazywa się rozpacz. - znalazł jakieś jedzenie do kota, który jadł łapczywie. Kiedy zajrzał do lodówki, aż go odrzuciło. Zepsute jedzenie śmierdziało na kilometr. Cierpliwie sprzątał każdy zakamarek do białego rana. Koło 7:00 dom błyszczał, a chłopak zmarnowany przysnął na kanapie. Obudził go rumor na górze, na zegarku dochodziła 15:00. Zerwał się na równe nogi i poszedł na górę. - Shelby? - dziewczyny nie było na łóżku.
- Krzysiek? - spytała wyraźnie zdziwiona. - Gdzie są moje tabletki...? Głowa mi pęka. - złapała się za dłoń.
- Kurwa nie ma, wyrzuciłem wszystko. Masz zakaz brania tabletek. Nawet paracetamol nie wchodzi w grę. Powiedział do niej. - Jak ty wyglądasz, dziewczyno?
- A co ci, kurwa, do tego jak wyglądam...? Czekaj, czekaj... Nie tak byłam ubrana.
- Pezebrałem cię, wykąpałem i umyłem ci włosy, powiedz mi, czemu tak się zapuściłaś? - nogi pod dziewczyną się ugięły i upadła na kolana płacząc. Krzysiek podbiegł do niej i uklęknął przy niej. - Już dobrze, wszystko dobrze... Teraz będzie już tylko lepiej. - gładził jej włosy. - Zostanę ru z tobą póki nie wrócisz do formu, pomogę ci, już nigdy cię nie zostawię. - mówił tak spokojno, kojącym głosem. Czuł się cześciowo odpowiedzialny, za to co się tu wydarzyło. Czemu był tako głupi i słuchał się swojego przyjaciela? Powinien zostać w szpitalu. Tak cholernie żałował swojej decyzji.
- Okej... - wyszeptała. - Gdzieś była whisky, pić mi się chce. - powiedziała cicho.
- Też już nie ma, ale jest herbata, woda. - gładził ją po plecach. - Chodź idziemy na dół. - pomógł jej wstać i zszedł z nią na dół.
- Gdzie moja kolekcja? - zapytała zaskoczona. Mieszkanie lśniło i nawet ładnie pachniało. Kot siedział na oknie. Zamiauczał głośno na jej widok, jakby z pretensją. - Noe drzyj się, łeb mi pęka.
- Masz na myśli te butelki?
- Tak, miałam plany co donich?
- Jakie plany?
- Zamierzałam mu rozbić każdą, na tym głupim łbie.
- Trudno, wyrzuciłem. - posadził ją w kuchni, zrobił jej jedzenie i picie.
- Nie chcę. - zaprzeczyła szybko.
- Jeśli tego nie zjesz zaciągnę cię do szpitala i wsadzą ci sondę do żołądka, przez którą będą cię karmić. - wiedział, że postraszenie jej szpitalem zawsze przynosiło całkiem dobre efekty. Nie pomylił się. Dziewczyna zaczęła jeść kaszę mannę. Nie pamiętała kiedy ostatnio cokolwiek jadła.
- Dlaczego? - zapytała nagle.
- Co dlaczego? - spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Dlaczego mnie zostawił, kiedy ja dla niego oddałam prawie życie? Nie, ja oddałam życie, przeszłam śmierć kliniczną. Wiesz co było najgorsze? Nie to, że zerwał, że mnie zostawił, ale że nie poczekał nawet, żebym się obudziła... Otworzyłam oczy i byłam całkiem sama, jak w następny poranek po śmierci rodziców. - Krzycha znowu ścisnęło w gardle.
- Przepraszam... To cześciowo moja wina, zostałbym, ale on nalegał...
- Nie widzę twojej winy, to raczej nie twoja wina, że masz dobre serce i jesteś dobrym przyjacielem, nie sądzisz?
- Może i tak jest. - odwrócił wzrok w stronę okna. Dziewczyna skończyła płatki i usiadła w salonie. Chlopak po chwili usłyszał pstryk zapalniczki i poczuł zapach zioła. - Nie, no ni chuja... - podleciał i wyrwał jej skręta.
- Kurwa, oddaj mi to! - wydarła się na niego.
- Nie ma opcji. - widział narastającą złość w oczach blondynki.
- Powiedziałam oddaj mi to, kurwa! - wydarła się.
- Nie. - uciął krótko.
- Wypierdalaj z mojego domu! - krzyczała na całe gardło.
- Nie. Już dosyć zioła. - zaciągnął się sam i zalał wodą skręta. Po czym wyrzucił do kosza.
- Wypierdalaj, bo wezwę psiarnie!
- To cię aresztują za posiadanie. - usiadła wkurwiona na kanapie, złapała się za głowę i rozpłakała. Szlochała głośno.
- Oddaj, kurwa, nie chcę myśleć. - szarpała się za włosy. - Gdzie moje tabletki? - krzyknęła na niego. Chłopak podszedł i złapał ją za nadgarstki. Nie sądził, że jest, aż tak źle. Kiedy puściła swoje włosy złapał ją za podbródek i pociągnął do góry, zmuszając ją by popatrzyła mu w oczy.
- Wyciągnę cię z tego. Przejdziemy przez to razem. - ocierał kciukami jej łzy. Wtuliła się w niego.
- Wcale nie chciałam żebyś wychodził... - wyszeptała.
- Wiem, już cii... - głaskał ją i tulił mocno. Chodź, ubierz się wyjdziemy do sklepu na zakupy.
- Nie mam ochoty.
- Wiem, ale twoja lodówka świeci pustkami, a musisz jeść.
- Nie chcę jeść.
- No to szpital, przykro mi.
- Dobra daj mi buty. - przyniósł jej buty i kurtkę. Kiedy je założyła spojrzała na niego. - To na pewno moje? Jakieś luźne.
- Kobieto, na bank twoje, ale wyglądasz jak śmierć. Chodź. - wyciągnął do niej rękę, a kiedy ją złapała pomógł jej spać. Udali się spacerkiem do pobliskiego marketu. Gdzie nakupowali dużo jedzenia i karmę dla kota. Kiedy wrócili, dziewczyna znów dostała napadu agresji.
- Dasz mi w końcu te tabletki? - krzyknęła.
- Nie. - powiedział ze stoickim spokojem Krzysiek.
- Oddaj to moje! - dziewczyna wbiegła w niego z impetem popychając go lekko. Po chwili doskoczyla do niego z pięściami. Biła w jego klatkę piersiową. Nie miała już takiej siły, jak kiedyś, więc chłopaka to nie ruszało. Stał i czekał aż dziewczyna się uspokoi. Po chwili się poddała i rozpłakała.
- No już, spokojnie. Zjedz to. - dał jej banana.
- Nie chcę.
- Jedz kurwa, bo wywiozę cię do tego szpitala, jak usłyszę jeszcze raz jakąś odmowę. Trzeba było nie ćpać i nie pić. Wyglądasz jak anorektyczka. Zjesz dzisiaj pięć posiłków, choćbym miał cię karmić,albo wepchnąć ci to do gardła. Jutro po śniadaniu zaczynamy trening.
- Jaki trening? - spojrzała na niego i wzięła tego cholernego banana.
- Wysiłkowy, mięśnie ci za chwilę zanikną. Będziesz jadła i ćwiczyła, jadła i ćwiczyła, a potem znowu jadła i ćwiczyła. Przerwa na sen i od nowa. Przejdzie ci ochota na dragi i alkohol, gwarantuje ci to. Będziesz to robić dopóki nie wrócisz do formy. Psychicznej i fizycznej. - odwrócił się, ale coś mu się przypomniało. - Mało tego, kumpel ma wesele za miesiąc i będziesz na nim śpiewać, więc musisz wyglądać olśniewająco w sukience. Bo na tych wątłych ramionach, to się nawet prześcieradło nie utrzyma.
- A kim ty, kurwa jesteś, żeby mi mówić co mam robić.
- Twoim przyjacielem.
- Który mnie porzucił.
- Bo jestem człowiekiem i się mylę, a teraz zjedz banana i do salonu na kanapę. Włącz telewizor, muzykę, pograj na telefonie. Nie wiem, zajmij się czymś, a ja naszykuję obiad. - tupnęła ze złości i poszła do salonu. Ze złością zrzuciła wszystko ze szklanego stolika. Krzysiek poszedł i pozbierał wszystko. Dziewczyna znów to zrzuciła. Chlopak znów to podniósł.
- Możemy tak cały dzień, ja jestem cierpliwy. - powiedział do niej. Usiadła spokojnie i włączyła tv. - Grzeczna dziewczynka. - chlopak wszedł do kuchni, nastawił wodę na makaron i pokroił mięso, schował się na chwilę, tak by cały czas mieć ją na oku. Poleciało mu kilka łez po policzkach. Wiedział, że nie może jej się pokazać w takim stanie, ale dobijała go. Czuł się cholernie winny do jakiego stanu się doprowadziła. Jego telefon się rozdzwonił. Zobaczył na wyświetlaczu "Que"
- No jeszcze tego oszołoma tu brakuje. - nacisnął zieloną słuchawkę. - Czego?
- Gdzie ty, kurwa jesteś, wszyscy cię szukają. - powiedział zdenereowany Kuba.
- Nie mogę powiedzieć, ale wszystko jest okej. Zaszywam się na jakiś czas. Moyes mnie zastąpi na scenie.
- Co, ale jak?
- Normalnie. Odcinam się na jakiś czas. - Shelby znowu zaczęło odwalać. Zaczęła krzyczeć.
- To Shelby?! - serce Kuby załopotało.
- Nie, to moja chora kuzynka, ma schizofremię i czasami krzyczy bez powodu. Nara, bo robię obiad.
- Nara... - rzucił smutnym głosem. Był podłamany. Krzysiek dokończył obiad i dał porcję dla Shelby. Sam usiadł i pilnował by wszystko zjadła.
CZYTASZ
KOSMOS W GŁOWIE ll Quebonafide Fanfiction
FanfictionW wieku szesnastu lat świat Shelby legnie w gruzach. Dziewczyna zostaje sierotą, a w jej ręce trafia spadek w postaci wielkiej fortuny. Wtedy, by ukoić wewnętrzny ból, rzuca się w wir imprez, alkoholu, narkotyków i seksu. W jej głowie jest pustka, w...