Kiedy drzwi się otworzyły, dziewczyna leżała skulona i ocierała łzy. Stanął w nich Kuba trzymający w ręku opakowanie tabletek, które upadły szeleszcząc.
- Shelby, ja... - nie wiedział co powiedzieć. Uklęknął przy niej i otarł jej łzy z policzka.
- Dlaczego nie powiedziałeś... - pociągnęła nosem.
- A uwierzyłabyś mi? - wyszeptał.
- Nie wiem... Moi rodzice nie żyją, prawda?
- Niestety... To co ci opowiedziałem, to twoja historia, w sumie to nasza.
- Ale jak ja mam cię traktować poważnie, no jak?! - wykrzyczała.
- Nie wiem, myślisz, że mi jest z tym łatwo?! Wczoraj myślałem, że nie żyjesz, dzisiaj mnie nie poznałaś, ale zawsze Shelby na pierwszym miejscu. Wszyscy dbają o ciebie. Nikt nie podszedł i nie zapytał się mnie, co ja czuję, jak to znoszę, czy mi nie pomóc...
- No i co? To moja wina?! - wykrzyczała mu. Jego mama zajrzała do pokoju.
- Wszystko dobrze? Słychać was w całej okolicy...
- Nie teraz mamo... Proszę.
- Dobra, nie wtrącam się. - kobieta zamknęła drzwi.
- To nie chodzi o to czy to twoja wina, czy moja wina. Tylko o to, że nikt się nie liczy z moimi uczuciami. Wszyscy myślą sobie „o wielki raper, ma hajsu jak lodu, to ma zajebiste, kolorowe życie", o tuż nie. Chciałbym leżeć na plaży i wydawać hajs, ale muszę dbać o ciebie, o firmę, rodzinę i chłopaków. Czasami mam wrażenie, że byłbym wolnym człowiekiem, gdyby was wszystkich nie było!!!
- Co...? - szepnęła i spojrzała na niego. Zsunęła się z łóżka, wzięła swój portfel i tabletki, telefon schowała do kurtki. Chłopak stanął przed nią.
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem, odsuń się...
- Nie, jesteś po szpitalu, nigdzie nie idziesz, masz tu siedzieć! - popchnął ją delikatnie w stronę łóżka. Spojrzała na niego i wzięła duży zamach, wyprowadziła prawy sierpowy, wprost w jego twarz. Chłopak upadł na podłogę, a jego matka wbiegła do pokoju.
- Kuba! Coś ty mu zrobiła?! - teraz dotarło do niej, co właśnie zrobiła. Zakryła twarz dłońmi i wycofała się z pokoju. Uciekła do drzwi wyjściowych i zbiegła na dół, gdzie wpadła na Maćka.
- Shelby? - złapał ją za ramiona, jednak ta odepchnęła go mocno na ścianę i zaczęła biec ile sił w nogach. Nie znała miasta, jedyne co chciała to uciec jak najdalej.
- Kuba, pokaż to... - mówiła do niego mama. Z nosa ciekła mu krew. - Usiądź na łóżku i głowa do dołu. Trzymaj to i przyciskaj, ja zaraz coś przyniosę. - wstała i poszła szybkim krokiem do kuchni.
- Powie mi ktoś co tu się dzieje i czemu Shelby ma załączony agresor i czemu biega sprintem po mieście? - zapytał Maciek wchodząc do pokoju.
- Zamknij się!
- O kurwa, nie wierzę. Wielki Quebo dostał wpierdol od dziewczyny... Aaa nie mogę... - Maciek złapał się za brzuch zalewając się łzami ze śmiechu, zrobił mu zdjęcie i wysłał do Ekipy.
- Zabiję cię!
- Dzieci, spokój... - powiedziała ich matka wchodząc do pokoju. - Daj tą szmatę... Przyłóż ręcznik, a to do zatok. - dała mu w rękę woreczek z lodem. Kuba postąpił zgodnie ze wskazaniami matki.
- Jeeezu to będzie hit... - było jeszcze słychać Maćka wchodzącego po schodach. - No nic się nie stało, Koziara, Shelby mu wpierdol spuściła... - znów buchnął śmiechem.
- Idiota... - powiedział pod nosem.
- O co wam poszło? - mama usiadła obok niego i objęła go ramieniem.
- O nic, w sumie... Powiedziałem kilka słów za dużo.
- Opowiedz od początku, razem znajdziemy jakieś rozwiązanie...
- Obudziła się z amnezją, sądziła, że jej rodzice żyją. Nie wiedziałem jak jej powiedzieć... Nie chciałem jej zranić, a do tego byłem załamany, że mnie nie poznaje. No i Krzysiek przywiózł tu to, co ocalało z pożaru i ona to znalazła i sprawa się wydała, mamo, nie wiem co mam robić... - poleciały mu łzy. Jego mama przytuliła go mocno.
- Nie płacz... Twoje łzy tu nic nie pomogą. Zmień bluzę, ja wezmę Mopsa na smycz i zawołam Maćka, poszukamy jej i pogadamy na spokojnie. Krzyki i wrzaski to nigdy nie jest dobra metoda komunikacji. Dobrze wiesz, czym się kończyły awantury z twoim ojcem... Musisz jej powiedzieć, co czujesz, że kochasz ją najmocniej na świecie, i że będziesz ją wspierać, a to co powiedziałeś pod wpływem emocji, nie liczy się ani trochę. W końcu mówiły twoje usta, nie serce, prawda?
- Czemu ty jesteś taka dla mnie dobra, a ja jestem takim draniem...
- Dobry czy zły, to nie ma znaczenia. Przede wszystkim jesteś moim synem, a miłość matki nie dzieli się na dobro i zło. - chłopak wtulił się mocno, a drzwi wejściowe trzasnęły. W drzwiach stanął wystraszony Krzysiek.
- Za dobrze ją wytrenowałeś. - powiedział Kuba, nim jego przyjaciel zdążył powiedzieć cokolwiek.
- Stary, aż tak źle?
- Znalazła swoje rzeczy, zaczęła krzyczeć, ja też, teraz ja krwawie, a ona uciekła.
- Dobra, no to zbierajcie się, musimy ją znaleźć. Mops, noga. - zapiął psa na smycz. - Pani Elo. - przytrzymał mamie Kuby kurtkę. - Maciek!
- No już lecę, przecież nawet się nie rozbierałem. - chłopak założył swoje okulary i zbiegł po schodach.
- Dzięki rodzino. - powiedział Que i wstał, zmienił bluzę na czystą, założył kurtkę. - Jak się dzielimy? Krzysiek dowodzisz.
- Najszybciej będzie się rozdzielić, każdy ma telefon? Jak coś to robimy połączenie grupowe i się kontaktujemy. Pani Ela bierze teren w najbliższej okolicy i bierze Mopsa. Kuba poszukaj przy zamku, Maciek okolice wieży ciśnień, ja sprawdzę okolice Warszawskiej i dworca. Spotykamy się tutaj za godzinę, jeśli nikt jej nie znajdzie.
- Zgoda. - wszyscy przytaknęli i poszli w swoją stronę.
CZYTASZ
KOSMOS W GŁOWIE ll Quebonafide Fanfiction
FanfictionW wieku szesnastu lat świat Shelby legnie w gruzach. Dziewczyna zostaje sierotą, a w jej ręce trafia spadek w postaci wielkiej fortuny. Wtedy, by ukoić wewnętrzny ból, rzuca się w wir imprez, alkoholu, narkotyków i seksu. W jej głowie jest pustka, w...