8. Krótka wolność

757 53 13
                                    

   Przez ostatni czas twoje dni ciągnęły się niemiłosiernie. Pozbawiona treningów i towarzystwa nowo poznanych osób praktycznie całe dnie spędzałaś w samotności. Chwilami, w których pozwalałaś sobie na kontakt z innym człowiekiem były spotkania z Isabell. Dziewczyna pomagała ci przy opiece nad koniem. Z każdym dniem wasz poświęcony czas uświęcał środki. Koń stawał się coraz bardziej przychylny twojej osobie i parę razy udało ci się nawet na niego wspiąć bez wierzgania. Zaczęłaś nawet względnie się z nim dogadywać. Nie mówiąc o dziewczynie. Wydawała ci się tak promienna. Czasami spotykałaś również jej przyjaciół. Farlan również wydawał się być przyjazny, lecz o wiele bardziej rozważny od dziewczyny. Z Levin było inaczej. Był inny od dwójki, a mimo to widziałaś, jak Isabell była z nim zżyta.

   Obserwowałaś tępo krajobraz za oknem. Słońce świeciło wysoko. Na obrazie zieleni co raz wyłaniały się brązowe mundury. Tylko ty spędzałaś czas na nic nie robieniu, zanudzając się na śmierć. A to do niczego dobrego nie prowadziło, gdyż twoim jedynym zajęciem było rozmyślanie. Najgorsze było to, że nie potrafiłaś przestać myśleć o ojcu. Podejrzewałaś, jak wściekły na ciebie był i na pewno jeszcze będzie.

   Z braku zajęcia opadłaś na łóżko. Jedynie twoje stopy stykały się ziemią, resztą zaś swobodnie leżała na posłaniu. Ku twojej radości ramię dawało o sobie znać coraz rzadziej. Leżałaś, póki twojej głowy nie zapełniła inna myśl. Ociągając się, podniosłaś się do pozycji siedzącej. Sięgnęłaś dłonią do małej, zaatakowanej przez czas szafki, ustawionej tuż obok. Z jej dna wyciągnęłaś srebrny łańcuszek z niewielkim szafirowym kamieniem umocowanym na paciorku. Wokół niego widniała tarcza z ciemniejszego kamienia. Wygrawerowane były na nim różnorakie wzory, nadające całokształtu elegancji i finezji. Patrzyłaś na kamień, a na twojej twarzy zagościł gorzki uśmiech. Przycisnęłaś biżuterię do serca, pozwalając zimnu przejść przez materiał koszuli. Przymyknęłaś oczy. Była to twoja pamiątka po matce. Nie jedyna, lecz zdecydowanie w jakiś sposób najbardziej przypominająca ci o niej. Zawsze widziałaś go na jej szyi. Po jej śmierci przypadł tobie, lecz nigdy nie czułaś, by był twój. Nawet go nie założyłaś. Miałaś wrażenie, że należy do niej i tylko do niej. Zupełnie tak, jakbyś zakładając go bezcześciła jej pamięć. Nawet on był do niej tak podobny. Gdy spoglądałaś na siebie, widziałaś i czułaś, że byłyście zupełnie inne. Nie chodziło tu tylko o to, że nie odziedziczyłaś po niej urody, ale o wasz charakter. Ona była pełna elegancji, charyzmatyczna, zawsze potrafiła się zachować i trzymać język za zębami. Była przykładem kobiety idealnej według wielu. Często żałowałaś, że taka nie byłaś. Twój zdecydowanie za długi język przysłaniał jakiekolwiek podobne cechy charakteru. Ona również na pewno nie dołączyłaby do Zwiadowców.

   Z zamyślenia wyrwało cię energiczne pukanie do drzwi. Wsunęłaś naszyjnik pod poduszkę. Zaskoczona otworzyłaś drzwi, napotykając mężczyznę o orlim nosie. Małe oczy wpatrywały się w ciebie z obojętnością będącą prawie na granicy bezczelności. Albo po prostu dostał dodatkowy trening i chciał się na tobie wyładować wzrokiem.
- (Tw/n), zostałaś wezwana do gabinetu dowódcy. Staw się tam w tej chwili.
   Zwiadowca czym prędzej odszedł, pozostawiając odgłos stawianych kroków. Gdy zamknęłaś drzwi i się oddalił, pozwoliłaś sobie na ciche skwitowane;
- Świetnie.
   Ostatnimi czasy gabinet wyżej położonych żołnierzy był drugim po twoim pokoju najczęściej odwiedzanym przez ciebie pomieszczeniem. Same formalności z przenosinami zabierały wiele czasu, a nie dość tego musiałaś tłumaczyć się, jak doszło do twojego urazu. Ostatecznie wyjawiłaś, że doszło do niego w podziemiu. Shadis nie był specjalnie udobruchany i w planach miał długi wywód, lecz na twoje szczęście był tam też Smith, który się za tobą wstawił. Postanowiłaś nie mówić, kto był sprawcą zdarzenia. Levi nie wyglądał na przyjaznego, a ty tym bardziej dlatego nie chciałaś jeszcze bardziej psuć i tak dość zgniłej już relacji. Z resztą niespecjalnie potrzebowałaś jego towarzystwa. Był interesującą osobą, ale nie było to na tyle silne, by z nim przebywać. Obraz zdarzenia z podziemia, gdzie zaorał cię z ziemią w razie czego wracał alarmując cię, gdybyś jeszcze zmieniła co do tego zdanie. Nie dość tego polubiłaś Isabell i nie czułabyś się komfortowo w jej towarzystwie wiedząc, że oskarżyłaś o coś jej przyjaciela.

Odcień Nieboskłonu ( Levi x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz