10. Grzech

978 64 50
                                    

   Odchyliłaś się, wkładając całą siłę w wyciągnięcie deski. Twoje wysiłki ponownie nie przyniosły skutku. Deska jedynie wpuściła do pomieszczenia kolejną strużkę światła, trafiając prosto w twarz Gabriele, na co ta się skrzywiła. Podjęłaś kolejną próbę. Przygryzając wargę ponowiłaś kolejną, nieudaną próbę. Łapałaś głębokie oddechy. Chwiejnym krokiem cofnęłaś się. Przez chwilę wpatrywałaś się niewidocznym skutkom swojej pracy. Dłonie miałaś już zadrapane. Koniuszki palców były poranione i wbiło ci się kilka drzazg. Z frustracji miałaś ochotę krzyczeć albo coś kopnąć. Zamiast tego z impetem opadłaś na deski obok Gabriele.
- Mówiłam ci, że to nic nie da. Jedynie się zraniłaś.
   Nie słuchałaś jej. Twoją głowę w całości zapełniał sposób w jaki mogłabyś się stąd wydostać. Resi i jej towarzyszka miały zamknięte oczy. Ty nawet spać nie mogłaś.

   Ile mogłaś już tutaj siedzieć? Tamten mężczyzna w płaszczu pojawiał się kilka razy w towarzystwie chłopaka. Po niewielkiej ilości wpadającego do środka światła zorientowałaś się, że przynajmniej dwa dni.

   Miska z nietkniętym jedzeniem leżała obok twoich stóp. Wokół niej krążyło jakieś robactwo. Gdzieś obok ciebie brzęczała natrętna mucha. Popatrzyłaś przez chwilę na to, by znów wbić wzrok w przestrzeń przed sobą.

  Dziewczyna przykryta kurtką Nolana niespokojnie się poruszyła. Odkąd tu byłaś wybudziła się w taki sposób kilka razy, lecz była w połowie nieprzytomna i coś mruczała, po czym znów zapadła w głęboki sen.
   Złożyłaś dłonie w koszyczek.
- Co z twoją głową?
  Zatroskana twarz Gabriele z uwagą wpatrywała się we wspomniane miejsce.
- Już lepiej.
   Uśmiechnęłaś się gorzko do dziewczyny. Gabriele nad wyraz emocjonalnie interesowała się twoim zdrowiem. Założyła za ucho jeden z jasnych kosmyków włosów.
- Więc naprawdę jesteś Zwiadowcą?
   Z uśmiechem jej przytaknęłaś. Dziewczyna przez chwilę w głębokim zastanowieniu milczała. Miała zabawną minę. W całej sytuacji niepoważną i codzienną.
- Walczyłaś z tytanem?
- Jeszcze nie.
   Gabriele wyprostowała się, opierając dłonie na kolanach. Gdyby nie rozczochrane włosy i znoszona, porwana suknia, wyglądałby jak prawdziwa dama.
- A kiedy będziesz?
- Nie wiem. Być może niebawem.
- Mama czasem mówi, że tata ma twarz tak szpetną jak tytan- mówiąc to nieco zawyżyła głos oraz zatrzepotała długimi rzęsami. Zaśmiałaś się na ten widok, by po chwili dziewczyna do ciebie dołączyła. Mówiła to bez goryczy, choć widziałaś, że tak naprawdę cała ją przepełniała. Zaraz na jej czole pojawiła się delikatna bruzda.
- Skoro jesteś Zwiadowcą, po co ci kurtka żołnierza Żandarmerii? I w ogóle jak ty się tutaj znalazłaś? Zwiadowca powinien chyba być w siedzibie i trenować przed wyprawą, co nie?

   Nie wiedziałaś, czy mówienie jej o problemach Zwiadowców było odpowiednie. Sama widziałaś reakcje Shadisa i nie zważając na okoliczności, dowódca na pewno nie chciałby, aby ta informacja wyszła zza kamiennych murów zamku. Postanowiłaś uszanować jego nieme pragnienie.
- Twój ojciec jest naszym dłużnikiem. Nie zostawilbyśmy go z tym samego.

   Było ci głupio, stawiając Zwiadowców w nierzeczywistym zwierciadle. Nie wątpiłaś, że gdyby zaszła taka potrzeba pomogliby, ale czy kłamanie to jedyne wyjście?
   Mimo wszystko opłaciło się. Byłaś widzem szerokiego uśmiechu blondwłosej.
- A co z resztą?
- Co do kurtki, musiałam tak postąpić ze względu na plan, a co do tego co tutaj robię... To chyba jego zasługa.
- Ale po co ci ta kurtka?
   Zrobiłaś wydech. Resi delikatnie się poruszyła, przysuwając się do ściany.
- Żeby udawać żandarma. Musiałam jakoś przykuć ich uwagę, ale nie do końca wyszło. Plan był taki, że miałam zastąpić miejsce dziewczyny z Żandarmerii i w jej imieniu patrolować.

   Nagle zamilkłaś. Ożywiona rozmowa ustała. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywałaś się w osę, mozolnie pokonującą kurz i pnącą się ku plamie światła.

Odcień Nieboskłonu ( Levi x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz