4. Szczeble

1.2K 77 36
                                    

   Następnego dnia po porannych treningach miałaś trochę czasu wolnego. Przez wczorajsze wydarzenia każdy wytykał cię palcami i coś szeptał. Nie byłaś przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi, jeżeli nie mówiąc o tym, że ktoś nie wiedział czyją jesteś córką i nie robił z tego wielkiej sensacji.
Wchodziłaś po drewnianych, skrzypiących przy każdym ruchu schodach. Dzisiaj byłaś pewna i zdecydowana. Ekscytacja władała twoim ciałem do tego stopnia, że przez noc spałaś zaledwie kilka godzin, licząc minuty do poranka. Twoja decyzja zmieni całe twoje życie i to dzięki rozmowie z Nolanem przestałaś się tak bać.
   Wkroczyłaś na korytarz, gdzie śpiesznie minął cię jakiś mężczyzna. Zasadniczo jedyną rzeczą, jaką mogłaś się martwić, było to, iż stratega mogło nie być w pokoju.
  Pełna nadziei, zdecydowanym krokiem podeszłaś do drzwi, by energicznie w nie zapukać. Po kilku sekundach, w których miałaś wrażenie, że z nerwów nie ustoisz w miejscu, usłyszałaś znajomy już głos zapraszający cię do środka. Zrobiłaś głęboki wdech i zacisnęłaś dłoń w pięść. Odliczyłaś do trzech, po czym otworzyłaś drzwi, napotykając ten sam widok co poprzedniego dnia z tą różnicą, że pułkownik stał nad biurkiem i czytał zapewne raporty. Oświetlenie pokoju również się różniło. Tego dnia do pokoju wpadały wciąż poranne promienie słońca a w rogu pokoju na wcześniej nie zauważonej szafce płonęła niewielka, w połowie już wypalona,świeca.
Mężczyzna odłożył papiery by na ciebie spojrzeć. Widząc twoją twarz, przyglądał się ci chwilę w zdziwieniu. Zajął miejsce przy biurku przywołując poważny wyraz twarzy.
- (Tw/n), co tutaj robisz? Wszytko już chyba wyjaśniłaś. Chyba, że coś przede mną zataiłaś.
  Weszłaś pewna siebie, jednak przez wzrok mężczyzny twa pewność osłabła. Mimo tego twoje postanowienie pozostało nienaruszone.
- Nie, powiedziałam wszystko. Jestem tutaj w innej sprawie.
   Blondyn uniósł do góry jedną brew. Z zainteresowaniem patrzył na twoją osobę, ruchem dłoni dając ci znak, byś kontynuowała.
- Od dłuższego czasu męczy mnie pewna myśl. Chodzi o to...- zawiesiłaś się, próbując ubrać myśli w słowa.
- Dokończ.
  Zrobiłaś szybki oddech, po czym na jednym wdechu wykrztusiłaś słowa kłębiące się w twojej głowie.
- Pragnę zmienić korpus. Moim celem jest dołączenie do Zwiadowców.
  Z niecierpliwością wyczekiwałaś reakcji blondyna, ta jednak nie nadchodziła. Siedział niewzruszony uważnie ci się przyglądając. Przez nieprzespaną noc wymyślałaś różne scenariusze tej sytuacji. Nawet zaplanowałaś co dokładnie mówić, lecz teraz twoja głowa była pusta. Zamiast tego z twoich ust wydobywały się ledwo poskładane zdania. Gdy ze zrezygnowaniem i nutą zażenowania miałaś pożegnać pułkownika i wyjść z pomieszczenia, usłyszałaś jego poważny głos.
- Więc rozumiem, że chcesz dołączyć do Zwiadowców?
   Nader energicznie pokiwałaś głową. On zaś wciąż uważnie cię obserwował. Wydawało ci się przez chwilę, że widzisz cień zadowolenia na jego twarzy. Co ważniejsze, zdawało się, że nie był zaskoczony twoim wyznaniem.
- Chyba zdajesz sobie sprawę, jak niebezpieczna może być ta decyzja? Z góry muszę cię poinformować, że większa część żołnierzy nie wraca żywa z wypraw, więc nie masz pewności, czy nie będziesz wśród nich. Ponadto, wiedz, że wyprawy to nie wszystko. Dlatego zapytam, czy naprawdę chcesz wstąpić w szeregi Zwiadowców?
  
  Zmieszana patrzyłaś na poważną twarz mężczyzny. Nigdy byś nie pomyślała, że mówiąc mu o pragnieniu dołączenia do korpusu, nad którym zapewne niedługo przejmie władzę, on zacznie straszyć cię rychłą śmiercią. ,,Przynajmniej wiadomo, czemu tak niewielu decyduje się na ten krok"- pomyślałaś. Musiałaś przyznać, że słowa mężczyzny wywołały ciarki na twoim ciele. Strach ponownie je ogarnął, powodując spięcie nawet najmniejszych mięśni w twoim ciele. Z jednej strony poczułaś złość. Swoim wywodem sprawił, że niepokój i strach ponownie wkradły się w twoje łaski. Z drugiej zaś byłaś mu w jakiś sposób wdzięczna. W końcu być może jego słowa odwiodą cię od samobójczej decyzji.

  Czułaś, jak promienie wpadające przez okno oświetlają twoją postać. Ich ciepło dodało ci swego rodzaju otuchy.
- Już podjęłam decyzję. Chcę dołączyć do Zwiadowców.
   Po tym, jak to powiedziałaś, wszystko wyparowało. Spięcie, stres, presja. Można by wręcz powiedzieć, że czułaś radość i ulgę.
Mężczyzna posłał w twoją stronę delikatny uśmiech, wciąż jednak pozostając poważny i opanowany. W jego oczach tańczyło zadowolenie i pewien rodzaj przekonania. Był pewien twojej odpowiedzi nawet przed tobą.
- Witam cię, jako nowego członka korpusu Zwiadowców.
   Zamrugałaś kilkakrotnie, wpatrując się w niebieskookiego.
- Już jestem Zwiadowcą? Pułkowniku, jestem w Żandarmerii, nawet nie powiedziałam nic dowódcy tego korpusu.
  Mężczyzna jednokrotnie kiwną głową. Może w głębi duszy, oczywiście nie okazując tego, miał z ciebie ubaw.
- Oficjalnie nie. Musisz powiadomić dowódcę Żandarmerii o swoim wyborze i uzyskać jego zgodę, nie mówiąc o odzyskaniu twoich akt. Z resztą, zapewne będzie się z tym wiązała masa papierkowej roboty.
   Musiałaś przyznać, że było z tym trochę roboty, lecz najgorszym aspektem przenosin był twój ojciec. Jedyne co mogłaś w tej sprawie robić była modlitwa, byś nie musiała wracać do tego miejsca lub do Mitras.
Dopiero teraz do głowy przeszedł ci fakt, o którym powinnaś pomyśleć już wcześniej.
- Pułkowniku, to znaczy, że będę miała szansę uczestniczyć w następnej wyprawie?
   Blondyn zerknął w bok na jakiś dokument, chwilę milcząc.
- Owszem. Szanse na to są bardzo duże, o ile wszystkie formalności zostaną w porę załatwione. Ważniejszym aspektem jest twoje przygotowanie.
   Z tym był problem. W Żandarmerii nie miałaś zapewnionych treningów z trójwymiarowym sprzętem, przez co zmarnowałaś kilka tygodni, które mogłaś poświęcić na ćwiczenia. Z resztą przez te tygodnie twoja sprawność mogła się znacząco pogorszyć. Mieliście zapewnione ćwiczenia, jednak na pewno nie byłyby one w stanie jakkolwiek poprawić twój stan fizyczny, co dopiero przygotować cię na wyprawę.
- Więc gdy wszystkie formalności zostaną załatwione, oficjalnie stanę się Zwiadowcą?
  Twój rozmówca przytaknął ci ruchem głowy.
- Pułkowniku, mam jeszcze jedno pytanie. Kiedy oficjalnie będę mogła przenieść się do siedziby Zwiadowców?- zapytałaś, przy tym chowając ręce za plecy. Było to może dziecinne, ale trzymałaś kciuki za to, by odbyło się to jak najszybciej.
- To już nie zależy od ciebie, ani nawet ode mnie. Jedyną osobą, która może to zatwierdzić jest dowódca korpusu do którego oficjalnie przynależysz. To on zadecyduje o tym, w jakim czasie odbędą się twoje przenosiny. Za jego zgodą mogłabyś zmienić siedzibę jeszcze w tym tygodniu.
   Nie zdołałaś powstrzymać grymasu wpełzającego na twoją twarz. Ostatnią osobą, która zgodziłaby się na twoje przenosiny był twój ojciec. Pułkownik najwyraźniej to zauważył, gdyż zapytał:
- Coś nie tak, (tw/n)?
- Nie, pułkowniku. Jedynie się zamyśliłam- odparłaś nieprzekonująco.
Zaczęłaś się zastanawiać, jak uda ci się przekonać ojca. Przy okazji coś ci się przypomniało. Twoja mina wykrzywiła się w jeszcze większym grymasie, co również nie uszło uwadze mężczyzny.
- (Tw/n), źle wyglądasz.
  Przecząco pokiwałaś głową. Odczułaś nikły ból w karku. Na szczęście dolegliwości poprzedniego dnia zaczęły opuszczać twoje ciało. Rana na policzku jako, że nie była wcale taka głęboko powoli, lecz jednak się goiła.
- Pułkowniku, muszę jeszcze zrobić coś ważnego. Czy to wszytko, co muszę wiedzieć?
  Blondyn przytaknął. Po jego minie wywnioskowałaś, iż pomyślał, że rozmowa z nim zaczęła cię męczyć i na szybko znalazłaś najlepiej sprawdzająca się wymówkę świata. Po salucie, dotykając już prawie klamki, jego słowa zatrzymały cię.
- (Tw/n), twoje umiejętności w manewrze są bardzo rozbudowane. W najbliższym czasie wyruszamy do podziemia.-    Zaskoczona spojrzałaś na stratega. Więc plotki okazały się prawdą.
- Jeżeli znalazłabyś wolny czas, twoje umiejętności bardzo by nam pomogły.
   Początkowo niereagowałaśa, nie będąc pewna, czy twoje umiejętności naprawdę by się na coś zdały, jednak w końcu niepewnie mu przytaknęłaś. Zgodziłaś się chyba tylko po to, by przypodobać się Smithowi, ale wmawiałaś sobie, że chcesz jedynie jakoś im się przydać. Kłamstwem by było, gdybyś powiedziała, że jego komplement nie pomógł w wyborze. Może specjalnie to powiedział, byś była przychylna tej misji?

Odcień Nieboskłonu ( Levi x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz