11. Początek

233 19 10
                                    


,, Zabiłam człowieka. Zabiłam człowieka. Zabiłam człowieka".

Nie potrafiłaś wstać. Nogi miałaś z waty. Ciało zaczęło tracić temperaturę i za każdym razem, gdy się poruszyłaś i dotknęłaś zimnych zwłok, przeszywał cię dreszcz a odruchy wymiotne powracały. Gdy otępienie zaczęło zanikać a rozum zaczął wracać do racjonalnego myślenia, zdałaś sobie sprawę, że ostrze przeszło przez ciało z taką łatwością przez tkankę tłuszczową. Starając się o tym nie myśleć i sądząc, że tym zatrzymasz odruch, cały czas miałaś zasłonięte usta. Przestałaś już nawet płakać. Chyba nie byłaś w stanie uronić więcej łez. Oczy cię piekły i były zaczerwienione a na policzkach zostały wyraźne ślady po łzach, które piekły. Zamglonym jeszcze wzrokiem świdrowałaś swoje zakrwawione dłonie i nóż, który w nich tkwił. Ostrze skąpane we krwi napawało cię obrzydzeniem. Czułaś się, jakbyś nie była sobą.
Przecież ty nigdy nie zabiłabyś człowieka. Miałaś swoje priorytety, których miałaś się trzymać. Chciałaś być dobrym człowiekiem. I nigdy nikogo byś nie skrzywdziła.

Czułaś się, jakby wokół ciebie była wyłącznie czerń. Nie wiedziałaś na czym klęczysz, jednak gdy opuściłaś wzrok, zauważyłaś, że zaczęły pojawiać się tam pajęczyny. Pęknięcia powoli z cichym skrzekiem rozlewały się na resztę lustra. Nie widziałaś, co było za nim, ale czułaś, że jesteś coraz bliższa zatraceniu się w tej otchłani. Z lękiem myślałaś o swoim człowieczeństwie

Iskry oczu zniknęły, a twoje tęczówki wyblakły. Spierzchnięte usta delikatnie drżały. W tej chwili prędzej przypominałaś swoją ofiarę niżeli żywego człowieka. Skóra mężczyzny stała się blada i zimna. Tylko raz widziałaś martwego człowieka, ale to był zupełnie inny widok. Wokół nie było krwi, a ty nie była w centrum tragedii.

Nagły dotyk na ramieniu wywołał atak paniki. Później zastanawiałaś się, czy bardziej wystraszyłaś się tego, że ktoś może cię zaatakować, czy tego, że ktoś zobaczył to co zrobiłaś. Gwałtownie odwróciłaś się z wyciągniętym nożem w drżącej dłoni, napotykając chłodny wzrok Leviego.
- Lepiej się pośpiesz, zanim ktoś nas tu zobaczy.

Byłaś tak zamroczona, że nawet nie usłyszałaś jego kroków. Czułaś w jego głosie wyrzut i pogardę. Chociaż w takim stanie mogłabyś równie dobrze usłyszeć, jak mówi do ciebie głosem łagodnym jak baranek o tym, jakie to ładne niebo nad sobą macie. Połowa wypowiedzi chyba nawet ci umknęła i gdyby później powiedział ci, że rzeczywiście mówił o pogodzie, nie zważając na specyficzne okoliczności, chyba byłabyś skłonna mu uwierzyć. Teraz nie wiedziałaś, co było jawą a co snem. A może to wszytko było tak naprawdę twoim wymysłem i nikogo nie skrzywdziłaś?

- (Tw/im), nie mamy całego dnia.
Wciąż się nie ruszałaś. Bo chociaż byś chciała, nie czułaś się pewna własnych ruchów.
Poczułaś uścisk na ramionach. Levi dźwignął cię na zdrętwiałe nogi. Niebezpiecznie się zachwiałaś i nie będąc w stanie się utrzymać, nogi się pod tobą ugięły. Brunet szybko złapał cię w pasie i dzwignął w górę. Założył sobie na ramiona twoją rękę, powoli z trudem stawiając kroki. Pociągałaś bezwładnie nogami nie będąc w stanie wysilić się na jakikolwiek ruch. Gdy zrobiliście kilka kolejnych kroków, zdołałaś odwrócić głowę na zwłoki. Ten widok miał wyryć się w twojej głowie już na zawsze. Sam obraz zapewne w przeciągu minionego czasu będzie się zmieniał a mózg będzie ci domalowuwał wokół dwa razy więcej krwi, lecz świadomość, że odebrałaś dziecku ojca będzie ci towarzyszyć bezmiennie.

««***»»

Ciepła woda działała kojąco na twoje spięte mięśnie. Fizycznie czułaś się o niebo lepiej niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Psychicznie wszystko cię bolało. Osłupienie minęło, ale po drodze wymieniło się z depresyjną rozpaczą i bolesnym powrotem myślenia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odcień Nieboskłonu ( Levi x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz