60. What are u doin

7.5K 699 260
                                    

-Jungkook? Jeny, co tutaj robisz?

-Przyszedłem do ciebie, a co?- przysuwa się delikatnie, obejmując ręką talie i szybko całując mój polik, a czerwień prędko wkradła się na moją nieco bladą twarz.

Przyjmuję od starszego ciemnozieloną gałązkę z czerwono krwistym kwiatem i dziękuję skinieniem głowy oraz najcudowniejszym uśmiechem, jaki potrafiłem przedstawiać.

-Do mnie?

-Jest chłodno, a ty nie możesz się rozchorować, Myślę, że ten plan nie jest zły, Tae- mruknął chicho, trąc dłonią dół pleców- spójrz, co mam jeszcze dla ciebie, maleństwo.

Chłopak szybko zza własnych pleców wyciągnął karton soku grejpfrutowego i gorzką czekoladę. Cholera, pamiętał, że tylko takie jadam.

Wpuszczam go do środka, w głowie układając plan, pod tytułem ,,jak się dzisiaj nie ośmieszyć''. Niby prosta rzecz, ale jednak jakże skomplikowana. Rzucam ciche "idę odstawić różę" i jak najszybciej chowam się za ścianą, prowadzącą do kuchni. Wybieram średniej wielkości wazonik i nalewam do niego wody. Słyszę, jak starszy krząta się i obija, aż ostatecznie dociera na miejsce.

Czuję jego klatkę piersiową za moimi plecami, mimo to ignoruję obecność ciemnowłosego, kontynuując swoją jakże ciężką pracę.

-Co chcesz robić?-pytam, nie odwracając nawet na sekundę wzorku. Czuję długie ramiona przyciągające mnie od tyłu, a ręce zatrzymujące się w okolicach mojego brzucha. Jeongguk tuli mnie od tyłu, a głowę układa wygodnie na moim ramieniu. Odstawiam mały wazonik, a dłonie zaciskam, na szczelnym uścisku.

-Oglądamy coś?- mówi szeptem, tak, aby nikt po za mną nie mógł tego usłyszeć, a z resztą nie miałby nawet kto.

Kiwam delikatnie głową na tą propozycję i wyswobadzam się z objęć. Ciągnę Jeona do salonu, ten zabiera jeszcze ze sobą skarby kupione w sklepie, po czym układa się na kanapie, w efekcie ja nie miałem nawet skrawka miejsca. Cholera, chciałem wziąć tylko pilota i koc...

Czy on sobie ze mnie kpi?

-Posuń się- rozkazuję, nie patrząc nawet na skromną personę przede mną. Mnę w dłoniach ciemnozielony koc.

-Nie.

Co?

-Jungkook.

-Połóż się obok- wzrusza ramionami, a ja widzę,jak na jego usta wkrada się ten pieprzony, flirciarski uśmieszek.

-Nie ma miejsca...- jęczę z politowaniem cicho, a w głowie zastanawiam się, gdzie indziej mogę usiąść.

-Przytulę Cię, to znajdzie się miejsce.

-Idę po szklanki.- ucinam temat, wybiegając wręcz z pokoju. Ponownie kieruję się w stronę kuchni i zabieram potrzebne rzeczy. W duchu liczę, by starszy zgrywał się tylko ze mną i tak naprawdę odstąpił mi mały skrawek poduszki. Często słyszę, iż mam bardzo mały i zgrabny tyłek. No właśnie, więc niech teraz ta cecha przyda się na coś, skoro jest mały (choć wcale tak nie uważam) to wystarczy mi jakikolwiek kąt.

Wchodząc ponownie do największego pokoju, wzdycham głośno, widząc, że ten nie poruszył się nawet o centymetr. Patrzę na niego z politowaniem, po czym odstawiam szkło na stolik.

-Jungkook, jak ty niby chcesz się pomieścić, jestem ciężki, więc nie mogę na tobie leżeć... A obok nie ma miejsca.
-Boże dzieciaku, zaufaj mi- wyciąga dłoń w moją stronę, którą odruchowo łapię, ten pociąga mnie do siebie, tak, że początkowo ląduje na nim, co mnie paraliżuję, jednak dosłownie sekundę później obraca nas tak, bym jego ciało wtulone było w moje plecy. Dłoń ułożył gdzieś między moimi barkami, zataczając delikatne koła i inne wzorki na nich.

Crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz