V. Na własne oczy.

17.9K 751 63
                                    

Miałam zamiar iść do domu, ale będąc już w połowie drogi, wracając od przyjaciółki - nagle postanowiłam się cofnąć. Bo jak zdążyłam się dowiedzieć - Nate był już na miejscu. Dlatego podążyłam w stronę lasu. Tak, bez zawahania tam poszłam. Chyba nie raz każdy tak miał, że ciekawość przejęła stery i godził się na dość niemądre rzeczy. Ja chyba robię to za często. Za bardzo kochałam ryzyko... Tak musiało być i tym razem.

Może i lepiej, że była okazja rozwiązać tą sprawę od razu, zamiast odkładać wszystko na później. Chciałam mieć pewność, że jutro obudzę się już wolna od tego całego dziwnego zamieszania. Nic ani nikt nie będzie mnie prześladował.

Schodząc z chodnika i wkraczając na polną ścieżkę, z daleka dojrzałam Nate'a, stał przed wejściem do lasu. Chłopak czekał na mnie na samym początku ścieżki.

- Dlaczego akurat tutaj? Nie mogliśmy pójść gdzieś na miasto? - zapytałam, podchodząc do niego bliżej.

- Wolałbym, żeby nikt inny tego nie słyszał. - odpowiedział, co zabrzmiało trochę niepokojąco.

- Zdajesz sobie sprawę, że takim czymś zachęcasz mnie do tego, żebym jak najszybciej dała stąd nogę? - powiedziałam, zaznaczając, że marnie mu z tym wszystkim idzie.

- Czyli jednak się boisz. - sprawnie obrócił sytuację przeciwko mnie.

- Nie. Oczywiście, że nie. - założyłam ręce na piersi. Wyprostowałam się, próbując udowodnić jaki to ze mnie chojrak. - No dobra, a... więc o co chodzi?

- Chodźmy usiąść - odparł od razu, rozglądając się po okolicy. Oboje skierowaliśmy się w stronę leśniczówki. Kiedy już dotarliśmy - usiedliśmy na drewnianych ławkach przy stoliku, naprzeciwko siebie.

- No to mów. - zaczęłam poganiać, jednocześnie zachowując czujność. Nadal nie do końca wiedziałam, czego mogę się po nim spodziewać.

- Nie wiem jak, i od czego zacząć - zaśmiał się, przeczesując ręką włosy.

- Może od początku...?

- Wystraszysz się.

- Spokojnie, jestem dużą dziewczynką. - przewróciłam oczami. Po co w takim razie mnie tu zawołał skoro nie chciał nic mówić? Nie mógł sobie wcześniej wszystkiego przygotować, zamiast teraz marnować niepotrzebnie mój czas? - Poradzę sobie.

- Dobra, to może inaczej... - zaczął, zaraz po tym, gdy wziął głęboki wdech. Najwyraźniej udało mu się już zebrać wszystkie myśli do kupy. - Nie czujesz tego, że może trochę różnisz się od innych?

- W jakim sensie?

- Em... No nie wiem... Bardziej wyostrzone zmysły... - kontynuował zważając na każde kolejne wypowiadane przez niego słowo. - Albo... chociażby lepsza sprawność fizyczna?

- Ha, rozmawiasz z kapitanką szkolnej drużyny piłki ręcznej. - zaczęłam się chwalić, w końcu stając się trochę bardziej ożywiona. Znowu zaplotłam ręce na piersi i lekko odchyliłam się do tyłu, unosząc brew, dumna z siebie. Jednak moje sportowe wyniki w szkole średnio go obchodziły. Nijak nie zareagował. Mówił dalej.

- Jeśli chodzi o wygląd, to zwróć uwagę na swoje oczy... Niby zielony, oliwkowy kolor, ale dziwnie przechodzący w żółty.

Popatrzyłam przez chwilę na niego, a potem włączyłam aparat w telefonie i zwróciłam uwagę na swoje odbicie. Nigdy nie przywiązywałam do tego wagi. Miał rację, ale dla mnie nie było to nic, co miałoby dla mnie jakiekolwiek większe znaczenia. To znaczy, jeśli chciał mnie do czegoś przekonać to średnio chciało mi się tego słuchać. Spojrzałam ponownie na Nate'a. Ale jeśli chodziło o rzekomo nietypowy kolor tęczówki - u niego było podobnie. Z tą różnicą, że jego oczy były niebieskie.

Legenda || KOREKTA (14/66)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz