VI. Wilcza krew.

15.5K 659 75
                                    

- Teraz już wiesz, o czym mówię? - odparła staruszka, łapiąc mnie za ramiona, gdy cofnęłam się do środka. - Spokojnie. - zaśmiała się, jakby nic się nie stało i to, co się działo było zupełnie normalne. - To Nate.

- C-co? Jak to niby Nate? - zaczęłam histeryzować. Przede mną stał jakiś olbrzymi wilk. Był czarny jak węgiel, powodując tym, że wyglądał jeszcze straszniej. Takich to ja nawet nie widziałam w horrorach. Jeszcze tylko brakowało tego, żeby zlądowało tu UFO. - Co to jest?

Między nami nastąpiła cisza. Kobieta nic nie mówiła, najwyraźniej chciała mi dać trochę czasu na uspokojenie się. Ale mi to nie pomagało. Nadal byłam w szoku. A pytania nawarstwiały się w mojej głowie. Wpatrywałam się w zwierzę stojące jakieś piętnaście metrów ode mnie, a ono we mnie. I co, że niby to jest Nate?

- Podejdź. - powiedziała do wilka, na co ten powolnym krokiem zaczął zmniejszać dystans między nami. Zatrzymał się przed schodami, gdzie usiadł na ziemi. Teraz dzieliły nas jakieś trzy metry. Ale kobieta za mną postanowiła zmniejszyć tą odległość, napierając na mnie, bym raczyła się ruszyć. - Wyciągnij rękę. Spróbuj go dotknąć. - rzekła, chwytając moją dłoń.

- Co? Nie! - wyrwałam się, zabierając ręce do siebie. To było już za dużo. Odskoczyłam w bok odrażona, próbując wytrząść to z siebie. - Boże, co ja tu robię?

- Czyli jednak się boisz. - usłyszałam głos Nate'a. Niedowierzając, pochyliłam się lekko w kierunku nieznanej istoty. - Że co...?

- Kochanie... - staruszka znowu zaśmiała się, z mojej reakcji. - Będąc człowiekiem - w środku wciąż jesteś wilkiem, a będąc wilkiem - nadal też jesteś człowiekiem. To nas właśnie wyróżnia.

- I co, on będzie teraz tak gadać? - wtrąciłam głupawo, wskazując na bestię. Wiem, że mogło to zabrzmieć komicznie, ale to było dla mnie za dużo informacji jak na jeden raz. Nie wiedziałam jak się zachować i czy dzieje się to naprawdę. Czułam się, jakbym co najmniej zwariowała. Wilk tylko pokręcił głową, zasłaniając oczy swoją wielką łapą. Moja reakcja znowu rozbawiła babcię.

- Może to się wydawać straszne, ale dzięki temu już nam nie uciekniesz. - powiedziała, uśmiechając się ciepło. - Teraz rozumiesz?

- To jest chyba jakiś sen... - podsumowałam wszystko, łapiąc się za głowę. - To wszystko jest jakieś pomylone...

- Kwestia przyzwyczajenia. - odparł od razu czarny wilk. Staruszka wróciła do swojej chatki, zostawiając otwarte drzwi za sobą. A ja dalej stałam tak na ganku jak kołek i za bardzo nie wiedziałam, co zrobić. - Boisz się?

- Możesz już z tym przestać? - zirytował mnie. To nie był czas na takie durne żarty.

- Widzę, że się boisz.

- Nate. - powiedziałam stanowczo, aby już z tym skończył.

- To czemu stoisz tak daleko?

- Daleko? - przestałam chodzić wkoło i zetknęłam się z nim wzrokiem. - A gdzie mam stać?

- Bliżej. - odparł, przez co z niezadowoloną miną zbliżyłam się do niego o krok.

- No i?

- Bliżej. - dodał, wchodząc mi w słowo. - Stań na schodach.

- Na schodach?

- Tak, jeśli się nie boisz. - powiedział, a w głowie już miałam widok tego jak się głupio uśmiecha. Przewróciłam oczami, podchodząc bliżej, choć w środku walczyłam sama ze sobą, by tego nie robić. Wbrew swojej woli zeszłam dwa schodki niżej, zaczynając patrzeć na niego. Założyłam ręce na piersi. Wkurzał mnie jak tak cwaniaczył i myślał, że ma nade mną górę.

- I?

- Zejdź niżej.

- Ugh... - westchnęłam, stając przed nim na ostatnim stopniu. - Zadowolony?

- Jeszcze nie. Usiądź. - odparł, co oznaczało, że zetknęłabym się z nim twarzą w twarz... Znaczy, może nie do końca w jego przypadku... Mimo mojego zachowania, zrobiłam to, co kazał. Usiadłam, znajdując się w ten sposób pół metra od zwierzęcia. Oparłam łokieć o kolano, a na dłoni znudzona ułożyłam twarz. Chciałam mu pokazać, że wbrew temu, co myśli nie robi na mnie wrażenia.

- I co teraz? - zapytałam. On natomiast wpatrywał się we mnie. Niebieskie oczy odznaczały się na tle bujnej czarnej sierści. Mimo że były to te same oczy, które widziałam chwilę wcześniej to teraz były zwierzęce. Miałam świadomość, że to Nate, ale jednak bałam się tej bestii, którą był. Nie wiedziałam, czego się mogę przez to spodziewać z jego strony. Sekundy dłużyły się, a ja wręcz wstrzymałam oddech, nie wiedząc, co wydarzy się za chwilę. Wilczur zbliżył się do mnie, po czym nagle liznął mnie w twarz. Odchyliłam się aż do tyłu, tracąc równowagę, przez co prawie położyłam się na schodach. - Nate! - krzyknęłam. Ten dumny z siebie, zaczął się ze mnie nabijać. Zgromiłam go spojrzeniem.

- No co?

- Fuj... - zaczęłam wycierać czoło rękawem bluzy, wstając i cofając się na ganek. - Ty... wstrętny kundlu!

- Mocne słowa jak na trzęsącą się galaretę...

- Pff... Wypraszam sobie! - pisnęłam. - Jesteś nieznośny, Nate...

- Ty bardziej. - odparł, wstając z ziemi i otrzepując swoją sierść z piachu. Przeciągnął się, niewzruszony tym, co powiedziałam.

- Słucham? A to niby, dlaczego?

- Masz trudny charakter. Jesteś bardzo uparta. Zbyt uparta.

- Zaliczyłabym to bardziej jako zaletę. Stawiam na swoim. - powiedziałam, prostując się tryjumfalnie, będąc pewna, że wygrałam tą dziecinną sprzeczkę.

- Dobrze, że tym razem tak nie było... - nie przestawał mnie zaczepiać. Odwrócił się ode mnie i zaczął krążyć przed chatką, zamiatając przy tym ogonem.

- Czy ja się właśnie kłócę z psem? - prychnęłam pod nosem, śmiejąc się z absurdu sytuacji.

- Nie, ty kłócisz się sama ze sobą.

- Skyler, Nate! - naszą konwersację przerwał nagle głos staruszki dochodzący z pomieszczenia za mną. Oboje obróciliśmy się w tamtą stronę. Wtedy kobieta pokazała się w progu. - Nate, możesz już wrócić do swojej postaci.

Wilk podszedł do drzewa, za którym leżał jego rzeczy, które wcześniej miał na sobie. To było trochę dziwne.

- Skyler, a ty możesz wejść do środka. - powiedziała, zapraszając mnie do chatki.

- Em... A dlaczego tam leżą jego ciuchy? - zapytałam, zatrzymując się krok dalej. Wskazałam na ubrania i buty pod drzewem.

- A widziałaś kiedyś wilka w t-shircie? - zaśmiał się, słysząc moje pytanie, które tak naprawdę było skierowane do pani stojącej przy mnie. Zwęziłam tylko oczy, krzyżując spojrzenia z Nate'em, któremu humor jak najbardziej dzisiaj dopisywał. Ignorując go, podążyłam za staruszką, która przywołała mnie gestem ręki do siebie.

- Zamknij za sobą drzwi. - wskazała, a gdy to zrobiłam, zaczęła mówić dalej. - I jak wrażenia? - zapytała, chcąc się dowiedzieć, co myślę o zaistniałej sytuacji.

- Cóż, szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tego i myślałam, że prędzej chcecie mnie wpędzić w jakąś sektę, niż pokazać... - odparłam, zamyślając się na chwilę, by znaleźć odpowiednie słowo, bo bardzo nie chciałam użyć tej dziwnej nazwy. - ...to wszystko... Ale co mam do tego ja?

- Poza tym, że posiadasz cechy osoby o wilczej krwi, wyczuwam też pewien potencjał w tobie... Właśnie dlatego tutaj jesteś. Pomożemy ci poznać siebie głębiej. - odparła, zdeterminowana. Byłam ciekawa tego, co mnie czeka, ale w głowie nasuwało mi się tyle pytań, że nie wiedziałam, które najpierw zadać. Na niektóre pewnie już zdążyłam uzyskać odpowiedź, ale nie przywiązywałam do tego wagi, bo wcześniej cały czas byłam zdania, że trafiłam co najmniej do jakiegoś wariatkowa.

- No i co teraz?

Naszą konwersację przerwał Nate, który wszedł do chatki, ale już w postaci człowieka. Stanął przy mnie, tajemniczo się uśmiechając.

- Teraz twoja kolej, Skyler.

Legenda || KOREKTA (14/66)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz